----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

15 sierpnia 2012

Udostępnij znajomym:

'

To dopiero sierpień, a w aglomeracji chicagowskiej dokonano już większej liczby napadów na banki, niż w całym 2011 r. Do rekordu z 2006 r. jeszcze nieco brakuje, nie można jednak wykluczyć, że i on zostanie pobity.

Jeśli wydaje nam się, że najwięcej napadów tego typu dokonywano w drugiej połowie XIX w. to spójrzmy na liczby z ostatnich kilku lat przedstawiające wyłącznie naszą aglomerację, która wcale pod tym względem nie bije rekordów w kraju.

W 2012 r. dokonano już ponad 117 napadów na bank lub jego oddział (dane do końca lipca)

2011 r. – 115 napadów
2010 – 203        
2009 – 190
2008 – 277
2007 – 226
2006 – 284
2005 – 238
2004 – 160
2003 – 151

Kilka faktów dotyczących napadów:

– W 2011 r. zrabowano w sumie na terenie całego kraju $38 mln. Policji udało się odzyskać zaledwie $8 mln.

– Najwięcej napadów notuje się w piątki.

– Najczęściej dochodzi do nich w godzinach pomiędzy 9 rano, a 11 przed południem.

– Najczęściej używana jest kartka z wypisanym żądaniem, rzadziej broń palna i werbalne polecenie.

– W 2011 r. w wyniku napadów na banki zginęło 13 osób: 10 napastników, 2 przedstawicieli prawa, 1 strażnik.

W poprzednich latach napadów na banki najczęściej dokonywały osoby znane już FBI z wcześniejszych, podobnych wyczynów. Większość miała bogatą kartotekę i przydomek. W tym roku jest nieco inaczej, na popełnienie przestępstwa coraz częściej decydują się osoby z nizin społecznych, potrzebujące gotówki na zaspokojenie nałogu – od narkotyków po hazard.

Tegoroczne dane nie świadczą jednak o wzroście liczby takich przestępstw, ale raczej o spokojnym roku 2011. Obserwując liczby z ostatnich lat widzimy, iż ubiegły rok był pod tym względem rekordowo niski.

Specjaliści przyznają, że kradzież pieniędzy z banku ze względu na obowiązujące przepisy nie sprawia większych trudności. Coraz większym problemem dla przestępców jest ucieczka i dłuższe pozostawanie poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości. Dzieje się tak z powodu coraz bardziej zaawansowanych urządzeń elektronicznych, zwłaszcza kamer.

Sam napad ciągle wygląda podobnie. Do kasy podchodzi zamaskowana osoba i domaga się pieniędzy. Ponieważ pracownicy instytucji finansowych niezależnie od sytuacji mają obowiązek podporządkować się żądaniom, łup trafia w ręce przestępcy, a on sam bez większych przeszkód opuszcza budynek, gdyż nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo osób zgromadzonych w banku. Za złamanie tych przepisów i próbę zatrzymania przestępcy pracownicy banku zwykle tracą posadę.

Tu zaczyna się trudniejszy etap napadu. Ze zrabowanymi pieniędzmi trzeba uciec. Udaje się to mniej więcej połowie. Większość pozostałych trafia w ręce policji już po kilku dniach śledztwa. Pozostali, zachęceni sukcesem próbują ponownie i często przez długi czas unikają spotkania z organami ścigania. Niektórzy, mimo upływu lat wciąż znajdują się na wolności, jedynie przy okazji kolejnych skoków trafiając na pierwsze strony gazet, które wymyślają dla nich ciekawe przydomki, typu: Kapelusznik (bo zawsze nosi kapelusz), Narciarz (na akcję wkłada gogle narciarskie), Gentleman (zawsze szarmancki wobec kasjerek). Z każdym napadem pozostawiają jednak jakieś ślady, głównie w postaci nagrań z bankowych kamer, zwiększając tym samym szanse FBI.

Od pewnego czasu służby śledcze mają do dyspozycji kilka urządzeń, które pozwalają na szybkie schwytanie przestępcy. Najpopularniejszym, stosowanym od ponad roku jest mały nadajnik GPS, ukryty w gotówce. Coraz więcej banków kupuje nadajniki wielkości karty kredytowej i podczas napadu wkłada je do worka z pieniędzmi. W momencie oddalenia się od kasy GPS uruchamia się automatycznie, a policja śledzi na ekranie drogę ucieczki. W ten sposób schwytano dwa lata temu trójkę mężczyzn, którzy spokojnie przygotowywała się do liczenia pieniędzy w domu jednego z nich, po udanym napadzie na bank w miejscowości Calumet City. Dzięki temu urządzeniu udało się uwolnić mężczyznę przetrzymywanego dla okupu. Do żądanych 40 tysięcy dolarów FBI dołączyło GPS, który doprowadził do znajdującej się na południu Chicago kryjówki porywaczy.

Policja i agenci FBI przekonani są, że nowoczesna technika pomaga im w pracy. Według nich coraz większa wykrywalność tego rodzaju przestępstw to zasługa przede wszystkim zaawansowanej fotografii cyfrowej.

„Rabusie wiedzą, że w momencie przekroczenia progu banku zrobione im będzie bardzo ładne, wyraźne zdjęcie” –mówią przedstawiciele policji.

W większości przypadków wystarcza ono do ujęcia sprawcy. Jeśli nie, to umieszczane jest na specjalnej stronie internetowej BanditTrackerChicago.com – gdzie każdy może je sobie obejrzeć. Odwiedzana jest każdego miesiąca przez tysiące osób i pozwoliła na ujęcie wielu sprawców.

Chicagowskie biuro FBI rozwiązuje ok. 75% przestępstw tego typu właśnie dzięki stronom internetowym. Zdarza się, że rabusie widząc swoje zdjęcie na stronie sami zgłaszają się na policję.

“Zawsze zadziwiają mnie rabusie, którzy wchodzą do banku po pieniądze nie próbując nawet ukryć twarzy – mówi rzecznik chicagowskiego FBI – W połączeniu ze stroną BanditTracker otrzymujemy w śledztwie rewelacyjne rezultaty”.

Technika oczywiście odgrywa coraz większą rolę w ujęciu przestępców bankowych, jednak policja wciąż nie lekceważy tradycyjnych metod. Jedna z najstarszych, barwienie skradzionych pieniędzy, ciągle przynosi rezultaty.

Dwa lata temu w miejscowości Willowbrook aresztowano Williama Baaske, gdy w niesionej przez niego zrabowanej torbie z pieniędzmi eksplodował pojemnik z tuszem. Świadkowie zadzwonili na policję widząc jak za idącym po ulicy mężczyzną ciągnie się fioletowy dym. Inny złodziej próbował wpłacić zabarwione pieniądze na swoje konto w banku, kilka dni po napadzie na inny w tej samej miejscowości.

Zajęci unikaniem kamer i zacieraniem odcisków palców przestępcy często zapominają o innych dowodach. Tak było w czasie napadu na oddział Fifth Third Bank. Napastnik bardzo szybko ujęty został przez FBI dzięki informacjom, jakie pozostawił w miejscu przestępstwa. Po wejściu do środka wręczył jednej z kasjerek kartkę z napisem: „Szybko i cicho! Daj gotówkę lub zacznę strzelać". Otrzymał 400 dolarów znajdujących się w kasie okienka po czym opuścił bank. Na miejscu pozostawił jednak połówkę kartki z żądaniem pieniędzy, której drugą część rzucił na chodnik zaraz po wyjściu na zewnątrz. Agenci FBI po pobieżnym ich obejrzeniu stwierdzili, że jest to odcinek czeku otrzymywanego przez mężczyznę w pracy. Figurowało tam jego imię, nazwisko i dokładny adres zamieszkania.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor