Około ósmej trzydzieści wieczorem rozbrzmiewa charakterystyczny dźwięk ciężarówki rozpylającej w mojej okolicy środki owadobójcze. Auto przejeżdżające w ciemności nie powoduje niczyjej ciekawości. Ani nie wzbudza powszechnej paniki. Ot, rutynowa czynność opryskowa, kolejna akcja zapobiegawcza za pieniądze podatnicze, myśli większość mieszkańców. Nikt nie zastanawia się nad składem pestycydów ani ich skutkami na nasze zdrowie. Tymczasem w niezauważalny dla większości sposób, na terenie Stanów Zjednoczonych rozprzestrzenia się największa do tej pory epidemia wirusa Zachodniego Nilu.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu zarejestrowano 1118 zarażeń wirusem Zachodniego Nilu, w tym 41 przypadków śmiertelnych w wyniku chorób wywołanych jego działaniem. Obecnie liczba zarażeń osiągnęła 1590, w tym 66 śmiertelnych. Uaktualnione statystyki odnotowują 40% wzrost przypadków zachorowań i 61% skok w liczbie zgonów zaledwie w okresie jednego tygodnia. To największa liczba zakażeń, która została odnotowana przez Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób od odkrycia wirusa w 1999 roku.
Wśród ogólnej liczby zakażeń 629 (56%) przypadków zostało zaklasyfikowanych jako schorzenie powodujące zmiany neurologiczne, jak zapalenie opon mózgowych lub zapalenie mózgu, a 489 (44%) jako nie powodujące skutków neurologicznych. Około 75 procent przypadków odnotowano w pięciu stanach: Teksasie, Mississippi, Luizjanie, Południowej Dakocie i Oklahomie. Ponad 580 przypadków zarejestrowano w Teksasie. To tam przybyli eksperci rządowego centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, którzy mają wspierać lokalne władze. Problem polega jednak na tym, że walka z wirusem ogranicza się do rozpylania pestycydów z samolotów. Władze Teksasu wydały na to 500 tysięcy dolarów.
Jakkolwiek liczba 27 zachorowań odnotowanych w Illinois nie jest szczególnie wysoka, to eksperci zaczynają się denerwować, kiedy 10 procent przypadków ukąszeń przez komary będące nosicielami wirusa okazuje się pozytywnych. Dziesięcioprocentowy poziom zakażeń stanowi poważną wskazówkę, że liczba zachorowań gwałtownie się zwiększy w najbliższych tygodniach, wyjaśniają specjaliści stanowego wydziału zdrowia. Poziom występowania komarów pospolitych, z gatunku Culex pipiens, które zawierają wirus Zachodniego Nilu wynosił w ubiegłym tygodniu 25 procent, poinformowali pracownicy stanowego wydziału zdrowia. Dla porównania, w ubiegłym roku stanowił jedynie 8%.
Uaktualnione dane stanowego Departamentu Zdrowia dowodzą, że wysoka liczba owadów z gatunku komarów pospolitych, Culex pipiens, okazała się nosicielami wirusa. W powiecie DuPage wynosi ona aż 71 procent w powiecie DuPage i niemal 60 procent w Cook.
Liczba znanych przypadków zarażeń do trzeciego tygodnia sierpnia jest niemal trzykrotnie wyższa niż przeciętna zanotowana w ostatnich 10 latach, informuje Centrum. W ubiegłym roku na terenie Illinois odnotowano 34 przypadki wirusa. Obecne 27 przypadków zarażeń, w tym jeden śmiertelny, jest skoncentrowanych na obszarze Chicago, co stanowi ponad dwukrotny wzrost w porównaniu ze stanem z 15 sierpnia.
Te liczby nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Jak potwierdzają pracownicy Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, liczba zakażeń wirusem Zachodniego Nilu wzrosła dramatycznie w ostatnich tygodniach i wskazuje na to, że przeżywamy wybuch jednej z największych epidemii wirusa Zachodniego Nilu do tej pory obserwowanych w Stanach Zjednoczonych. To choroba, która może doprowadzić do unieruchomienia w wózku inwalidzkim.
Wydaje się, że stany południowe zostały dotknięte wcześniej niż północne, prawdopodobnie ze względu na wcześniejsze nadejście sezonu wiosennego. Ale naukowcy nie wiedzą dlaczego niektóre miasta, jak Dallas, które rozpoczęły rozpylanie pestycydów w powietrzu, zostały uderzone tak silnie. Wszystko, co im wiadomo to, że wydają się posiadać właściwą kombinację ptaków, komarów i podatnych na zarażenia ludzi.
Komary są niezwykle wrażliwe na warunki pogodowe. Gorąco i susza zdecydowanie powiększyły oddziaływanie komarów w Illinois. Stąd kończące się lato spowodowało bujny rozwój owadów odpowiedzialnych za wykształcenie się wirusa.
Chłodniejsze temperatury i intensywny deszcz przyczyniają się do zmniejszenia liczby komarów, informują specjaliści. Opady deszczu mogą bowiem zmyć larwy rozwijające się w miejscach takich jak zbiorniki wody i rynny. Nie miało to miejsca ubiegłego lata. Ale wysokie temperatury umożliwiły szybsze rozprzestrzenianie się wirusa wytwarzając jego niebezpieczne poziomy w organizmie komara, który zaraża ludzi przez swą ślinę, stwierdzają eksperci. Do rozwoju wirusa mogła przyczynić się nawet cieplejsza wiosna. Ponieważ była bardziej sucha niż zwykle, komary i ptaki dysponowały ograniczoną liczbą źródeł wody i stąd też znalazły się w znacznie wyższych skupiskach w tych samych zbiornikach. W połączeniu z gorącym latem wcześniejsza i lekka wiosna wytworzyła warunki sprzyjające do rozwoju wirusa, informuje Centrum. „To sztandarowy rok dla wirusa Zachodniego Nilu”, oświadcza Richard Pollack, entymolog z Harvard School of Public Health. „Niezbyt pomyślny dla ludzi”, komentuje naukowiec. Przypadki zachorowań rozszerzają się zwykle latem, ponieważ choroba jest często przenoszona od zarażonych ptaków do komarów.
Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób zauważa jednak, że 80 procent przypadków zarażenia pozostaje bezobjawowa. Co piąta osoba zarażona rozwinie łagodne symptomy, takie jak gorączka, bóle głowy, wymioty, powiększenie więzów chłonnych czy wysypka. Jedna na 150 osób stanie się poważnie chora doświadczając wysokiej gorączki, bólów głowy, zesztywnienia mięsni szyi, dezorientacji, utraty wzroku i innych poważnych symptomów, informuje Centrum. Najbardziej narażeni na zarażenie wirusem są osoby starsze, powyżej 50 roku życia, które cierpią na takie schorzenia medyczne, jak nowotwór, cukrzyca, wysokie ciśnienie i choroby nerek. Transplantacje organów również zwiększają ryzyko zarażenia.
Symptomy obejmują gorączkę, ból głowy, bóle mięśniowe, bóle stawów, wymioty, biegunkę i wysypkę. Mniej niż 1 procent wykształci poważne schorzenie neurologiczne, jak zapalenie opon mózgowych i zapalenie mózgu. Zakłada się, że po przejściu zarażenia osoba wykształca odporność na całe życie, która jednak w późniejszych latach osłabia się. Nie ma specyficznego leczenia.
Najlepszą strategią obrony przed komarami jest noszenie ubrań z długimi rękawami i spodni, a także stosowanie środków odstraszających komary podczas przebywania na świeżym powietrzu wieczorem. Poleca się także oczyszczenie wszystkich zbiorników, gdzie może zbierać się woda.
Jedynie od 2 do 3 procent zakażeń jest rejestrowanych przez Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, informuje doktor Lyle Petersen, dyrektor agencji. Sugeruje to, że rzeczywista liczba przypadków jest o 30 do 50 procent wyższa niż raportowana. Po części wynika to z tego, że 80 procent osób zarażonych nie ma żadnych symptomów, komentuje doktor Robert Haley z Uniwersytetu w Teksasie, w ubiegłotygodniowym eseju w Journal of American Medical Association.
Jakkolwiek nie sposób jest przewidzieć kiedy wirus Zachodniego Nilu osiągnie najwyższy poziom rozwoju, to Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób informuje, że zarażenia zwykle intensyfikują się w połowie sierpnia. Odnotowanie zachorowań pozostaje jednak w tyle za rozwojem infekcji, co zwykle oznacza, że osoby zarażone mogą nie zostać zarejestrowane jako chore przez tygodnie. Pracownicy Centrum przewidują większą liczbę zachorowań na wirusa Zachodniego Nilu, a ryzyko zarażenia utrzyma się do końca września. Dużo zależy od pogody. Jeśli, na przykład, temperatury w nocy spadną do 50 stopni, komary pospolite pozostają nieaktywne.
W ostatnich tygodniach, kiedy opady deszczu wróciły do normalnych poziomów, pojawiły się bardziej chmary bardziej znanych komarów z gatunku Aedes czy powodziowych. Nie są one nosicielami wirusa Zachodniego Nilu, ale często są traktowane jako bardziej dokuczliwe, ponieważ przemieszczają się chmarami i żądlą bezustannie.
Eksperci zdrowia publicznego nie znają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dlaczego rok 2012 jest okresem tak szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa. Dyrektor Centrum, doktor Petersen utrzymuje jednakże, że fale gorąca stanowiły istotny czynnik w tym względzie. „Im jest goręcej, tym szybciej wirus może się rozmnażać”, oświadcza entomolog Gabe Hamer z Uniwersytetu w Teksasie. Ponieważ wirus rozmnaża się szybciej w organizmie ptaków, a w sposób szczególny upodobał sobie drozdy, sójki błękitne i wróble, istnieje większa szansa na to, że ukąszenie ptaka przez komara wychwyci dużą liczbę wirusów i przeniesie je na następną ofiarę. Wysokie temperatury także zwiększają aktywność komarów , skłaniając je do fruwania dokoła, zwłaszcza w nocy i poszukiwania pożywienia.
Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na tegoroczną epidemię jest kontynuacja cyklu suszy i ulew stanowiącego model opadów charakterystyczny dla zmian klimatycznych. Intensywny deszcz wypełnia systemy kanalizacyjne, kanały ściekowe i przepusty, wymywa kawałki trawy, liście i inne materiały ekologiczne i przenosi je do zbiorników stojącej wody, wyjaśnia Tony Goldberg, profesor epidemiologii z Uniwersytetu w Wisconsin, który badał epidemie wirusa Zachodniego Nilu po przemieszczeniu się na teren Środkowego Zachodu. Komary rozwijają się w wodzie zawierającej części organiczne. Na skutek normalnych opadów, te rezerwaty hodowlane są oczyszczane w czasie kolejnej burzy. Ale kiedy po intensywnych opadach wiosennych nadchodzą letnie okresu suszy, jak miało to miejsce w większości stanów w obecnym roku, te zbiorniki utrzymują się przez tygodnie i miesiące, powodując eksplozję populacji komarów. „W miarę jak mamy do czynienia z ekstremalnymi warunkami pogodowymi, w najbliższych latach będzie coraz więcej przypadków wirusa Zachodniego Nilu”, wyjaśnia Tony Goldberg.
Naukowcy z Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób na podstawie obecnych statystyk przewidują, że liczba zachorowań w bieżącym roku osiągnie prawdopodobnie rekordowy poziom odnotowany w latach 2002 i 2003. Zdaniem ekspertów jesteśmy na dobrej drodze do pobicia rekordu z 2003 roku, gdy prawie 10,000 zostało nosicielami wirusa Zachodniego Nilu, a 264 zmarły z tego powodu.
Nie pozostaje nic innego, jak tylko zachować ostrożność podczas przebywania na świeżym powietrzu. W sytuacji, w której nie istnieje żadna szczepionka ani lek na wirusa Zachodniego Nilu, trudno jednak o zachowanie spokoju. Zwłaszcza, że ostrzeżenia specjalistów i epidemiologów o tym, by unikać kontaktu z komarami brzmią dość życzeniowo, a porady by strzec się ich ukąszeń – nierealnie.
Oprac. Ela Zaworski
'