We wrześniu 1940 r. nad niebem Anglii udało się po raz pierwszy zatrzymać niepokonane wojska Hitlera. I choć zwycięstwo Brytyjczyków polegało tylko na „nieprzegraniu” bitwy, to pierwszy krok w kierunku triumfu nad III Rzeszą został uczyniony.
W początkach lata 1940 r. wydawało się, że nic nie może już stanąć na drodze Niemców. Zwyciężczyni ostatniej wojny, dumna Francja, leżała u stóp Hitlera, a kolaboracyjny rząd z Vichy był gotów na ugodę, byleby tylko wycofać się z dalszych działań. Żołnierze Wehrmachtu byli już nie tylko w Czechosłowacji i Polsce, ale także w Danii, Norwegii, Holandii i Belgii. Do III Rzeszy dołączyły Włochy, Węgry, Rumunia i Bułgaria, a daleka Japonia była coraz przychylniej nastawiona do działań Berlina. Na drodze hitlerowców stała już tylko Wielka Brytania, od września 1939 r. bardzo powoli przygotowująca się do wojny. Generałowie i admirałowie Jego Królewskiej Mości przewidywali raczej, że wojna która wtedy wybuchnie będzie podobna do tej z lat 1914-1918 – unieruchomiona w okopach i sprawdzająca wytrzymałość obydwu stron. „Wojna błyskawiczna” była dla nich zaskoczeniem, do którego musieli się natychmiast przystosować.
Plan Hitlera był prosty: Wielka Brytania też musiała zostać pobita, by Niemcy mogli spokojnie realizować swój podstawowy cel – odbudowę mocarstwowej pozycji i zdobycie „przestrzeni życiowej” na Wschodzie. Operacja „Lew Morski”, czyli desant morski na Wyspy Brytyjskie, była już planowana, istniała jednak istotna przeszkoda – Royal Navy, flota wojenna, która była najmocniejszym punktem alianckich sił zbrojnych. Generałowie Führera wiedzieli jednak, że potęgę okrętów wojennych da się zlikwidować za pomocą lotnictwa, sprawdzonego w bojach od czasów kampanii polskiej. Niemcy musieli więc panować w powietrzu po to, by wielka operacja desantowała mogła dojść do skutku. Trzeba było zniszczyć brytyjskie samoloty, fabryki je produkujące i lotniska, z których mogłyby startować.
Brytyjczycy, dowodzeni w tej bitwie przez marszałka lotnictwa Sir Hugh Dowdinga, mieli w początkach lipca 1940 r. ok. 900 myśliwców zdolnych do stawienia czoła Niemcom. Obok Anglików za sterami tych samolotów zasiąść mieli też Kanadyjczycy, Nowozelandczycy, mieszkańcy kolonii oraz piloci z ziem podbitych przez Niemców, w tym Polacy. W tym samym czasie Niemcy mogli rzucić do walki 1000 myśliwców i ponad 1500 bombowców. Za ich sterami zasiąść mieli doświadczeni i dobrze wyszkoleni lotnicy.
W początkach sierpnia zaczął się gwałtowny atak. Hitlerowcy bombardowali lotniska, stacje radarowe i fabryki w których produkowano samoloty. Celem nie były miasta i ludność cywilna, gdyż priorytetem stało się unieruchomienie lotnictwa zdolnego do powstrzymaniu Niemców. Nad wyspę nadlatywały całe stada Messerschmittów, gotowych do zestrzelenia alianckich samolotów, które podjęłyby z nimi walkę. Szybko szkoleni piloci brytyjscy zanim jeszcze mogli czegokolwiek się nauczyć, byli rzucani do walki z nawałą, w której w większości ginęli. Wydawało się, że rozstrzygnięcie bitwy na korzyść agresorów jest już bliskie.
Jednak pewnej nocy w końcu sierpnia niemieccy bombardierzy popełnili błąd. Źle wycelowane bomby spadły na Londyn, wywołując pożary i śmierć ludności cywilnej. Winston Churchill rozkazał w odwecie wysłać brytyjskie bombowce nad Berlin. Atak ten nie wywołał żadnych realnych skutków, pokazał jednak, że alianci są w stanie zbombardować stolicę Rzeszy, co uderzało w prestiż Hitlera i jego dowódców. Wzburzony Führer rozkazał rozpoczęcie 7 września bombardowań wszystkich brytyjskich miast. Wojna wyraźnie dotknęła cywilów - zginęło ich ok. 27 tys., a Londyn, Liverpool, Birmingham i dziesiątki innych miast legło w gruzach. Symbolem okrucieństwa niemieckich nalotów stało się Coventry, niemal doszczętnie zburzone przez Lutfwaffe. Jednak dzięki skupieniu się na miastach, brytyjskie lotnictwo mogło odbudować swoje siły i ruszyć do dalszej walki. Niemcy w tym czasie trwonili siły, próbując zastraszyć Brytyjczyków, którzy zastraszyć się nie dali.
Wraz z końcem października 1940 r. bitwa o Anglię zakończyła się. Hitlerowcy stracili połowę swoich samolotów i dużą część doświadczonych załóg. Alianci utracili ponad 1000 maszyn – więcej, niż mieli na początku bitwy. Ich przemysł jednak skutecznie nadrabiał straty na bieżąco, wciąż pojawiali się nowi piloci zdolni do walki, a ci którzy przeżyli coraz lepiej sobie radzili. Pomogły też radary, które ostrzegały Brytyjczyków przed kolejnymi nalotami.
Operacja „Lew Morski” nie doszła do skutku. W następnym roku Hitler wyruszył przeciwko ZSRR, za swoimi plecami mając wciąć niepokonaną Wielką Brytanię, a później USA. Pierwszy krok do jego pokonania został zrobiony.
Tomasz Leszkowicz
'