----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

12 września 2012

Udostępnij znajomym:

'

Strajk nauczycieli chicagowskich szkół publicznych, który rozpoczął się w poniedziałek, podnosi kwestie z którymi nie sposób się nie zgodzić, jak wielkość klas, bezpieczeństwo uczniów i brak klimatyzacji pomieszczeń. Te problemy, popularne zarówno wśród związkowców jak i nauczycieli, nie stanowią jednak przedmiotu zasadniczych negocjacji pomiędzy kuratorium a związkiem zawodowym. Hasła pikietujących, sprawnie podnoszone do rangi priorytetowej przez pracowników związkowych, nie są kością niezgody, a po prostu dobrze się sprzedają. Podczas rozmów za zamkniętymi drzwiami gra toczy się wyłącznie o pieniądze.

Wie o tym dobrze prezydent związku zawodowego nauczycieli, Karen Lewis, która o niewystarczającej liczbie pracowników socjalnych i potrzebie zwiększenia liczby nauczycieli by zredukować wielkość klas mówi dużo i często. Tak jak w przemówieniu w niedzielę wieczorem, kiedy stwierdziła, że wielkość klas ma podstawowe znaczenie, również dla nauczycieli. W trzecim pod względem wielkości okręgu szkolnym w Illinois pracuje jedynie 370 pracowników socjalnych, z których na każdego przypada ponad tysiąc uczniów, wyliczała prezydent związku. Nie wspomniała jednak, że to nie liczebność klas jest przedmiotem negocjacji związkowych z kuratorium. Prezydent chicagowskiej rady szkolnictwa, David Vitale, który uczestniczy w negocjacjach, wyjaśnia, że rozmiar klas pozostaje taki sam w nowym kontrakcie. Potwierdza to burmistrz Rahm Emanuel, który oświadcza, że „Pozostały im dwie kwestie, które mogą zostać sfinalizowane”. Odnoszą się one do sposobu ewaluacji nauczycieli i bezpieczeństwa zatrudnienia w kontekście przewidywanych zamknięć szkół i restrukturyzacji. Ale z rozmów z pikietującymi nauczycielami wynika, że strajkują oni w imię rzeczy zdecydowanie wykraczających poza kwestie będące przedmiotem rozmów związkowych.

Strajk okupacyjny, który rozpoczął się zaledwie w tydzień po inauguracji roku szkolnego, oznacza, że 144 szkoły chicagowskie pozostają otwarte dla uczniów od 8.30 do 12.30, a rodziców zachęca się do znalezienia alternatywnych miejsc opieki nad swymi dziećmi i pozostawienia ich w szkołach jedynie w sytuacji krytycznej. 118 miejskich szkół czarterowych nie dotyczy strajk. Tymczasem 25,000 członków związku zawodowego zostało poinstruowanych by stawić się w swych szkołach o godzinie 6.30 by rozpocząć pikiety. Natomiast przywódcy związku zawodowego pozostają przy stole negocjacyjnym. Do kluczowych punktów spornych należą: wynagrodzenia, bezpieczeństwo zatrudnienia i ewaluacje nauczycieli.

Bez względu na to jak bardzo są oddalone od siebie pozycje kuratorium i związku zawodowego, to nie ulega wątpliwości, że głównym źródłem nieporozumień jest podwyżka wynagrodzeń nauczyciela w pierwszym roku kontraktu. Związek żądał zasadniczo więcej pieniędzy ze względu na dłuższy dzień pracy i początkowo proponował około 30 procent w ciągu dwóch lat, jakkolwiek później ograniczając swe roszczenia do 19% podwyżki w pierwszym roku. Początkową propozycją kuratorium była podwyżka wynagrodzeń o 2 procent w każdym z czterech lat kontraktu.

Związek zawodowy domaga się także zatrudnienia zwolnionych nauczycieli w pierwszej kolejności, gdy zostaje ogłoszone nowe miejsce pracy. To żądanie nabrało szczególnego znaczenie zwłaszcza w kontekście pogłosek, że kuratorium planuje zamknąć 100 szkół w nadchodzących latach. Kuratorium utrzymuje, że zasada uprawniająca zwolnionych nauczycieli do otrzymania zatrudnienia podważa prawo dyrektorów szkół do zatrudniania najlepszych kandydatów.

Związek zawodowy domaga się obniżenia znaczenia ewaluacji nauczycieli w ogólnej ocenie ich pracy. Kuratorium repostuje przypominając, że nowy system ewaluacyjny został wynegocjonowany i ustanowiony stając się w kwietniu prawem stanowym.

Strajk nauczycieli chicagowskich szkół publicznych jest policzkiem wymierzonym przez nauczycieli wobec agresywnego podejścia Emanuela do reformy szkolnictwa, twierdzą związkowcy. Wkrótce po objęciu urzędu w maju 2011, burmistrz wyeliminował podwyżkę wynagrodzeń dla nauczycieli by pozbyć się ogromnego deficytu chicagowskiego kuratorium i wydłużyć jeden z najkrótszych w kraju dni nauki w szkołach publicznych.

Rahm Emanuel uczynił dłuższy dzień nauki szkolnej jednym z najważniejszych punktów swej reformy szkół publicznych i zaoferował premie dla szkół, w których nauczyciele przeciwstawili się związkowi zawodowemu poprzez głosowanie za podważeniem ich kontraktów i wydłużeniem ich dni pracy w roku 2011-12, na rok przed wprowadzeniem reformy w życie na terenie kuratorium. Nieustępliwość Emanuela wobec reformy szkolnictwa i jego skłonność do współpracy z pro-reformatorskimi organizacjami krajowymi rozsierdziły chicagowski związek zawodowy i jego członków.

Kuratorium prowadziło negocjacje próbując poradzić sobie z własnymi finansowymi kłopotami. Budżet szacowany na $5.73 pozbawił go rezerw gotówkowych na zrównoważenie deficytu rzędu $665 milionów, a zarząd kuratorium podwyższył również udział podatków od nieruchomości w powiecie Cook do najwyższego poziomu dozwolonego przez prawo. Rzeczniczka kurotorium oświadczyła, że podwyżka jednego punktu procentowego na wynagrodzenia nauczycieli kosztowałaby $20 milionów. Wraz z członkami ruchu okupacyjnego związek zawodowy nauczycieli zaaranżował okupacje szkół, pikietował spotkania zarządów rad nadzorczych i zorganizował majowy protest w Auditorium Theatre. W czerwcu ponad 90 procent z 26,000 związkowców głosowało za autoryzacją strajku. Związek z łatwością wprowadził warunek wymagający zgody 75% członków związku do zatwierdzenia strajku. Siłą rozpędu nauczyciele zażądali wyższego wynagrodzenia za dłuższy dzień pracy rozpoczynając negocjacje obejmujące roszczenia sięgające 30% podwyżki w czasie dwóch lat. Wraz ze wzrostem temperatury rozmów przywódcy związkowi dali do zrozumienia, że zaakceptują mniejsze podwyżki w zamian za mniej restrykcyjne ewaluacje swej pracy i stworzenie procedury umożliwiającej zwolnionym wskutek zamknięć szkół nauczycielom powrót do pracy.

Żądania podwyżek nauczycielskich wynagrodzeń zostały poparte przez niezależny faktograficzny raport opublikowany w lipcu, który ganił chicagowskie kuratorium za wydłużenie dnia szkolnego w czasie finansowych niepewności i bez odpowiedniej kompensaty dla nauczycieli. Rozjemca oświadczył, że nauczyciele powinni otrzymać podwyżki rzędu od 15 do 20 procent, o wiele więcej niż 2% oferowane przez kuratorium. Przedstawiciele administracji chicagowskich szkół publicznych ostrzegli, że znaczne podwyżki wynagrodzeń zmusiłyby do głębokich cięć personelu i programów.

W tydzień po opublikowaniu raportu rozjemcy, kuratorium i związek zawodowy zawarły porozumienie, które wydawało się usuwać największą przeszkodę w negocjacjach. W zamian za dłuższy dzień szkolny – dodatkowo pół godziny w szkole średniej i 75 minut w szkole podstawowej, kuratorium zgodziło się zatrudnić niemal 500 nauczycieli w dodatkowych przedmiotach z puli nauczycieli poprzednio zwolnionych. Utrzymywało to dotychczasową liczbę tygodniowych godzin pracy dla pełnoetatowych pracowników.

Obie strony okrzyknęły to porozumienie mianem przełomowego. Euforia nie trwała jednak długo. Kiedy wyszło na jaw, że pula nowo zatrudnionych będzie jednorocznym rozwiązaniem w celu zapewnienia dłuższego dnia szkolnego i nie będzie integralną częścią długoterminowego planu kuratorium, związek zawodowy stał się bardziej waleczny na forum publicznym.

Podczas wrzaskliwego spotkania Izby Delegatów w ubiegłym miesiącu, nauczyciele wykrzykiwali hasła w stylu: „strajk!” i „nie, do diabła!” w miarę jak przywódcy związkowi dyskutowali najnowszą ofertę kontraktu. Kilka dni później związek wystosował prawnie wymagane powiadomienie o nadchodzącym za 10 dni strajku i ustalił datę strajku okupacyjnego na 10 września, na początku drugiego tygodnia dla większości uczniów chicagowskich szkół publicznych.

W czasie negocjacji Lewis stała się z jednej strony potężnym głosem opowiadającym się za prawami nauczycieli, a z drugiej przedmiotem krytycyzmu. Jako długoletnia nauczycielka nauk ścisłych i aktywistka, Lewis w czasach niepewności przejęła przywództwo związkowe w roku 2010. W czasie kiedy negocjacje na temat kontraktu utkwiły w martwym punkcie to jej przypisuje się skierowanie niepokoju nauczycieli w kierunku historycznego głosowania za strajkiem. Czerwcowe głosowanie wzmocnilo pozycję związku przy stole negocjacyjnym i podniosło opozycję wobec programu reform Emanuela. W końcowym etapie rozmów na temat kontraktu Lewis była niekwestionowaną przywódczynią nie stroniąc od określania Emanuela mianem agresora i kłamcy wobec tysięcy osób zebranych na placu Daley’ego w dniu Święta Pracy. W ubiegłą niedzielę poprowadziła nauczycieli do strajku.

Przedłużający się strajk nauczycieli stanowi grząski grunt zarówno dla burmistrza, jak i przywództwa związku nauczycieli. Obie strony ryzykują rozgniewanie tysięcy pracujących rodziców borykających się obecnie ze znalezieniem opiekunów dla swych dzieci, nie wspominając o członkach ich rodzin, którzy mogą zostać zmuszeni do udzielenia pomocy. Strajk podważa także pozycję burmistrza, który próbuje zbudować swą reputację jako zaradnego lidera wkraczającego we współczesną erę usprawnionego zarządzania. Dla Lewis poprowadzenie strajku może scementować jej rolę jako reprezentantki szeregowych nauczycieli i bohaterki, która jest zdolna do stawienia czoła burmistrzowi postrzeganego jako agresora i kłamcy. Ale osiągnięcie porozumienia, które uprawomocnia strajk i pozwala jej na zachowanie twarzy może stanowić poważne wyzwanie. Obie strony przyznają bowiem, że nigdzie nie ma góry schowanej gotówki z której możnaby czerpać środki na podwyżki.

Według ostatnich doniesień, obie strony konfliktu pozostawały optymistyczne co do możliwości zawarcia porozumienia w czwartek, ale wydaje się oczywiste, że zajęcia szkolne mogą zostać podjęte na nowo najwcześniej w poniedziałek w przyszłym tygodniu. Izba Delegatów będzie bowiem potrzebowała czasu by zaaprobować zakończenie strajku. Zebranie delegatów zostało wyznaczone na piątkowe popołudnie, kiedy to 700 reprezentantów weźmie udział w głosowaniu. Zatwierdzenie ich decyzji będzie jednak wymagało aprobaty wszystkich członków związku zawodowego nauczycieli. Tydzień lub dłużej może zająć zanim 26,000 związkowców podejmie oficjalną decyzję o ratyfikacji nowego kontraktu. Pokrycie podwyżek, będących częścią nowego porozumienia, będzie kosztowało pozbawione gotówki kuratorium $320 milionów w najbliższych czterech latach. Burmistrz nie wyjaśnił jak zamierza za nie zapłacić.

Oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor