----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 września 2012

Udostępnij znajomym:

'

Gdy myślimy o wojnie i jej zakończeniu, najczęściej wyobrażamy sobie żołnierzy cieszących się ze zwycięstwa. Rzadko kiedy dostrzegamy cywilów, a jeśli już, to są oni bezbarwnym tłumem, mniej wartym uwagi niż ci, którzy walczą z bronią w ręku.

Dla życia społecznego, codzienności, wreszcie stanu ducha poszczególnych jednostek, to tło cywilne jest jednak dużo bardziej istotne. Wielkie wydarzenia, jak strzały karabinowe, bardzo szybko przebrzmią. Rany, które zostają po tych trafieniach, nie raz goją się bardzo długo.

Jedną z ciekawszych książek, które miałem w ostatnim czasie okazję przeczytać, jest praca Marcina Zaremby pt. Wielka Trwoga. Polska 1944-1947, wydana przez krakowski Znak. Autor jest historykiem z Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się w swoich badaniach dziejami najnowszymi, w szczególności historią społeczną. Tym razem przyjrzał się społeczeństwu polskiemu i jego kondycji w pierwszych latach powojennych. Wyniki są wstrząsające.

Polska to w tamtych latach prawdziwe pogorzelisko, w sensie dosłownym i w przenośni. Z jednej strony ruiny wielu polskich miast, miasteczek i wsi, granice przesunięte ze wschodu na zachód, kilka milionów zabitych, rzesze inwalidów i wszechogarniająca bieda. Z drugiej – zanik więzi społecznych szerszych niż te rodzinne, gryzący strach, rozwiązywanie sporów za pomocą agresji, niechęć do drugiego człowieka i nienawiść do obcych narodów. To wszystko autor określa właśnie jako Wielką Trwogę – czas kryzysu duchowego.

Z czego wynikał ten stan ducha? Podstawą jest tu bez wątpienia wojna i doświadczenia z nią związane. Każdy konflikt zbrojny prowadzi do zubożenia ludzi, jednak na terytorium Polski było to wyjątkowe – rabunkowa gospodarka niemiecka musiała prowadzić do głodu i biedy. W naturalny sposób rodziło to poczucie niepewności i strachu o dalsze istnienie. O wiele większą traumą było doświadczenie hitlerowskiej brutalności. Ta wojna nie sprowadzała się tylko do śmierci na polu bitwy. Tu ludzi mogli zginąć w ulicznej egzekucji jako zakładnicy, w wyniku łapanki trafić do Auschwitz czy zostać zamordowanym w czasie pacyfikacji wsi. I obserwować, jak Niemcy metodycznie i z wielką żarliwością mordują prawie trzy miliony Żydów, którzy mieszkali w Polsce przed wojną. Życie w obliczu śmierci powoduje z jednej strony rezygnację i przekonanie o nieuchronności końca życia, z drugiej agresję i chęć obrony.

Nie dziwi więc wzrost powojennego bandytyzmu, który terroryzował polskie miasta i wsie. Grabili zarówno żołnierze Armii Czerwonej, pijani i rozpasani po zwycięstwie nad III Rzeszą, jak i byli partyzanci, sfrustrowani niepowodzeniem własnej walki i wprowadzeniem rządów komunistów. Przede wszystkim zaś łupili różnego rodzaju „ludzie luźni” – włóczędzy, bezrobotni, dawni kryminaliści. Prawdopodobieństwo spotkania wówczas na swej drodze bandyty było prawdopodobne największe w historii Polski.

Poczucie tymczasowości, niepewność jutra, rozluźnienie kontroli nie tylko państwowej, ale też społecznej – prowadziło do ogromnego chaosu. W tych warunkach przyszło żyć ludziom zmęczonym po wojnie, wdowom i sierotom, inwalidom, zdemobilizowanym żołnierzom, którzy czekali na dziewczyny witające ich kwiatami, a spotkali tylko bezrobocie i biedę. Trzeba o tym pamiętać, bo trauma Wielkiej Wojny i Wielkiej Trwogi po niej na stale wrosła w pamięć ludzi tam żyjących, a nam dziś wydaje się odległa i niezrozumiała.

Rodzi to też pytanie natury ogólniejszej – jakie są skutki wielkich wstrząsów społecznych, kryzysów i niepewności? Czy ludzie, którzy doświadczają wszechogarniającej biedy, skłonni są bardziej do apatii, a może jednak do agresji? Jak wprowadzić Nowy Ład po Wielkiej Trwodze? Te pytania wydają się nam, mieszkańcom najlepszego z możliwych światów nieaktualne. Ale czy historia już się skończyła? I czy kolejne wielkie wstrząsy nie są już możliwe?

Tomasz Leszkowicz



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor