Klimat nie zmienił się na tyle, by niektórym ciepłolubnym zwierzętom udało się przetrwać chicagowskie zimy. Jednak od czasu do czasu, zwłaszcza latem, w naszym rejonie widywane są aligatory, piranie i węże. Ostatnie odkrycie to niemal 15 stopowy pyton birmański w pobliżu plaży nad jeziorem Michigan w miejscowości Waukegan.
Znalazł go ogrodnik przycinający krzewy w pobliżu miejskiej plaży. Nie doszło do konfrontacji z potencjalnie niebezpiecznym wężem, gdyż nie dążył do niej ani człowiek, ani nieco powolny w wyniku niskich temperatur dusiciel. To pierwsze takie odkrycie w tamtym rejonie, choć nie pierwsze w okolicach Chicago. W ubiegłym roku w okolicach Joliet znaleziono 6 i pół stopowego pytona.
Pochodzenie węża nie jest znane, ale podejrzewa się, iż zbiegł on z prywatnego terrarium, lub po osiągnięciu sporych rozmiarów został wypuszczony przez właściciela.
Zbiegiem zajęli się specjaliści z Lake Forest`s Wildlife Discovery Center, którzy stwierdzili, że pomimo niskich temperatur zwierzę jest w dobrej formie. Co się z nim stanie, nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że w podobnych sytuacjach na Florydzie węże tego gatunku są likwidowane. Od wielu lat bowiem gatunek ten zadomowił się w tamtejszym parku Everglades, gdzie powoli wypiera inne, rodzime gatunki. Podejrzewa się, że początek populacji na Florydzie dało kilka sztuk, które wydostały się na wolność po zniszczeniu przez huragan sklepu zoologicznego. Wraz z pytonami do parku Everglades trafiło kilka innych, niebezpiecznych gatunków węży, które coraz częściej pojawiają się innych, południowych stanach USA poszerzając zasięg występowania.
Na Florydzie mieszkają obecnie trzy inwazyjne gatunki węży - boa dusiciel, bardzo rozpowszechniony i agresywny pyton birmański oraz niezwykle agresywny pyton skalny, który w Afryce atakuje nawet ludzi.
Pyton birmański, ten sam którego odkryto w Waukegan, może pożerać nawet jelenie i aligatory. Naukowcy z Florydy zauważyli, że dramatycznie spadła tam populacja wielu powszechnych niegdyś gatunków ssaków. Największe straty zanotowano w populacjach szopa pracza – ich liczba spadła tam o 99,3%, oposa – o 98,9%. Króliki i lisy najprawdopodobniej całkowicie wyginęły na południu parku Everglades.
Przyczyną sukcesu pytonów i zagłady miejscowych gatunków jest fakt, iż tak wielkie węże nigdy nie występowały na Florydzie. Miejscowe gatunki nie potrafią się przed nimi bronić.
Na szczęście, przynajmniej na razie, możliwość zadomowienia się tego gatunku w naszym rejonie nie istnieje. Tak długo jak występują tu mroźne zimy południowe węże ie mają szansy na przeżycie tej pory roku.
Podobnie jest z aligatorami, których też kilka w okolicach Chicago ostatnio odkryto. W ubiegłym roku dwa w Chicago River i jednego w Buffalo Grove.
Za wypuszczenie na wolność niebezpiecznego gatunku grozi nawet 3 lata więzienia.
RJ
'