----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 października 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Maleńki przedsmak tego, co nas czeka, mamy za każdym razem, gdy wjeżdżamy na stację benzynową. Z każdym galonem pompowanej do zbiornika benzyny znikają w naszych myślach wakacyjne wyjazdy, nowe telewizory, lepsze szkoły dla dzieci, czy remonty mieszkania. Wyobraźmy sobie teraz, co nas czeka, gdy w najbliższym czasie obecna cena paliwa wzrośnie kilkukrotnie, a według specjalistów jest to nieuchronne. Nie będzie już mowy o oszczędnościach. Zostaniemy zmuszeni do zmiany praktycznie wszystkiego wokół siebie. Pocieszać nas może fakt, że nie będziemy osamotnieni. Przepowiednie dotyczą całego globu. Jednak właśnie w Stanach Zjednoczonych odczuwać to będziemy najbardziej dotkliwie, gdyż przez dziesięciolecia przyzwyczailiśmy się do określonego trybu życia będącego wynikiem niskich cen benzyny. Oczywiście alternatywą są hybrydy i przyszłe silniki nad którymi pracują naukowcy. Jednak w opinii osób zorientowanych w temacie, każdy rodzaj energii będzie bardzo drogi. Użytkownicy pojazdów elektrycznych będą tylko w nieco lepszej sytuacji.

Czekają nas problemy, choć niektórzy twierdzą, że wyjdzie nam to na dobre. Oczywiście nie od razu, jednak ludzkość w końcu zda sobie sprawę z dobrodziejstw, jakie przyniesie nam benzyna w cenie około 20 dolarów za galon. Ma się to stać niedługo, a na pewno szybciej, niż się spodziewamy. W bardzo wielkim skrócie przyszłość podobno wygląda tak: bardzo droga ropa naftowa, a później jej niedobór, zmusi nas do zmiany trybu życia. Początkowo będzie nam trudno zaakceptować nową rzeczywistość, lecz ostatecznie docenimy zmiany, do jakich będziemy zmuszeni. Mało tego, będziemy wręcz szczęśliwi...

Być może spotka to dopiero następne pokolenie, ale na wypadek, gdyby sprawy potoczyły się nieco szybciej warto być przygotowanym. Choćby teoretycznie.

Już przy dziesięciu dolarach dłuższe dojazdy do pracy okażą się nieopłacalne, przy dwudziestu będą niemożliwe. Albo znajdziemy pracę w pobliżu domu, albo przeprowadzimy się w miejsce, gdzie możemy ją znaleźć. W ten sposób przedmieścia przestaną pełnić rolę sypialni wielkich miast, uniezależnią się od nich, rozbudują. Wielkie aglomeracje staną się jeszcze bardziej hermetyczne, gwałtownie wzrośnie w nich liczba ludności przyciągana obecnością komunikacji miejskiej i możliwością zrealizowania różnych potrzeb bez pokonywania wielomilowych odległości. To jednak tylko początek.

Na przykład zmienią się, czy też będą musiały ulec zmianie nasze przyzwyczajenia żywieniowe. Transport kołowy przestanie być opłacalny, a nie wszystko można przecież przewieźć znacznie wolniejszą koleją. Świeże warzywa, owoce, mięso, czy nabiał z dalekich stanów, a zwłaszcza innych  krajów będą należały do przeszłości. Poszczególne społeczności polegać będą wyłącznie na możliwościach produkcyjnych lokalnych farmerów. Zapomnijmy o sushi w mieście, które nie leży nad brzegiem oceanu lub homarach w restauracji.

Wyprodukowanie koszulki bawełnianej lub odtwarzacza CD w Azji nie będzie już opłacalne, gdyż koszt przewiezienia towaru na inny rynek wielokrotnie podniesie akceptowalną przez konsumentów cenę. Nastąpi zwolnienie handlu międzynarodowego, a tym samym początek końca globalizacji.

Oczywiście samochody nie znikną. Będą jednak odmienne od znanych nam dziś. Pojazdy napędzane wodorem prawdopodobnie jednak nie przyjmą się, elektryczne tak, ale w innej, niż obecna formie. Zanim nowe technologie pozwolą przeciętnej rodzinie na posiadanie odpowiedniego pojazdu, w ekstremalnych przypadkach dwóch, minie sporo czasu i zdążymy się już przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Pojazd mechaniczny nie będzie nam po prostu już tak bardzo potrzebny. Będziemy bez niego szczęśliwsi...

Wbrew pozorom opisywane wizje nie są pozbawione sensu. Wszyscy już chyba zdali sobie sprawę, że cena ropy na rynkach światowych niedługo gwałtownie podskoczy w górę. Tym razem nie będzie to wynikiem spekulacji, ale rzeczywistego na nią zapotrzebowania i możliwości produkcyjnych ludzkości. Chiny i Indie, będące tylko przykładem, to miliardy nowych kierowców, gospodarki większości azjatyckich krajów co roku zwiększają zapotrzebowanie na ropę i otrzymywane dzięki niej produkty. Jest jej jednak coraz mniej, a do tego nie potrafimy odpowiednio jej resztkami dysponować.

Czarne wizje zawarte w opracowaniach i książkach na ten temat jeszcze pół wieku temu potraktowalibyśmy jak fantastykę naukową, dziś są to niemal podręczniki przygotowujące nas do nadchodzących zmian. Choć autorzy zapewniają, że w nowej rzeczywistości nie będzie nam się żyło źle, to czytelnicy mają wątpliwości.

Ja też je mam, bo nie wierzę, że ludzkość pokornie zgodzi się na taką przyszłość. Dlatego opracowania tego typu traktuję z przymrużeniem oka, choć czytam z ciekawością. Autorzy zakładają bowiem, że za jakiś czas mieszkać będziemy w świecie bez ropy naftowej. Zapominają, że w jej miejsce pojawią się inne, znane już źródła energii, a świat bez samochodu po prostu na razie nie może istnieć. Pojazdy mechaniczne jeśli znikną, to tylko dlatego, że pojawi się coś lepszego, a nie dlatego, że nagle zabraknie benzyny.

Gdy myślę o nadchodzących cenach benzyny, automatycznie zastanawiam się nad przyszłym krajobrazem amerykańskich dróg. Pamiętam, że kiedy przybyłem do tego kraju zachwyciły mnie wielkie samochody. Dowiedziałem się, że ośmiocylindrowe silniki występują nie tylko w autobusach, a 300 koni mechanicznych pod maską jest normą. Nie ma już większości pojazdów z lat 70, 80, a nawet początku 90. Jeździmy teraz w identycznych, małych pudełkach, które odróżniają od siebie wyłącznie pokrzykujący sprzedawcy i to prawdopodobnie po kolorze. Może są oszczędne, może trwałe, ale są nijakie. Nie mają charakteru. Wielkie ulice są zatłoczone, ale długo musielibyśmy wpatrywać się w rzędy pojazdów, by znaleźć tam coś oryginalnego. Dlatego jeśli nas stać, a benzyna jeszcze nie kosztuje 20 dolarów za galon, korzystajmy. Tylko po to, byśmy mieli co wspominać. Jeśli teraz nie pokonamy kilku tysięcy mil w okropnym, głośno warczącym, dymiącym i zatruwającym środowisko potworze z Detroit, to nie zrobimy już tego nigdy w przyszłości. Nie będzie takiej możliwości. Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor