Już wkrótce swoją światową premierę będzie mieć film Renzo Martinellego September Eleven 1683 (Bitwa pod Wiedniem) – superprodukcja, przedstawiająca tureckie oblężenie stolicy państwa Habsburgów i polską odsiecz, która uratowała miasto. Jaki przebieg miały wydarzenia, które stały się kanwą tego filmu?
W drugiej połowie XVII w. mapa Europy Środkowej wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Obszar, który dzisiaj upstrzony jest mniejszymi państwami narodowymi, wówczas podzielony był między trzy wielkie państwa: Austrię, Rzeczpospolitą Obojga Narodów i Turcję. To między tymi potęgami (choć nie tylko – swoje role odgrywały też Rosja czy niewielka, lecz bogata Wenecja), rozgrywała się wówczas międzynarodowa polityka w regionie.
Jednym z głównych miejsc sporu były Węgry, od 150 lat podzielone między władców z Wiednia i Stambułu. W starciu mocarstw zwycięstwo bywało raz po jednej, raz po drugiej stronie. Silna była wówczas wśród Madziarów opcja proturecka – uznano, że lepszym zwierzchnikiem będzie mieszkający daleko sułtan turecki, niż bliższy cesarz austriacki. Turcja oczywiście poparła bunt Węgrów z terenów habsburskich, co doprowadziło do wybuchu wojny 1683 roku.
Muzułmanie szybko odnieśli sukces, dochodząc do Wiednia i rozpoczynając jego oblężenie. Dobrze wyszkoleni tureccy inżynierowie wojskowi w sprawny sposób przeprowadzali swoje działania, polegające na systematycznym ostrzale artyleryjskim i podkopach pod mury Wiednia. Przez dwa miesiące (lipiec-sierpień) udało im się zdobyć pierwsze linie umocnień austriackich i zagrozić sercu obrony miasta.
Gdy tylko zaczęła się wojna, obok przygotowań wojennych Austria rozpoczęła także działania dyplomatyczne, mające na celu zapewnienie sobie odpowiednich sojuszów antytureckich. Mogła oczywiście liczyć na przychylność Kościoła katolickiego na czele z papieżem Inocentym XI. Z drugiej strony, trudno było stworzyć wielką koalicję europejską przeciw Turkom – kontynentem targały wówczas spory religijne, których Austria, jako kraj ultrakatolicki, była ważnym uczestnikiem. Wiedeń nie mógł więc liczyć na pomoc Francji, zawsze jej wrogiej, która szła własną drogą do potęgi. Pewne siły na pomoc oblężonemu miasta przysłali niektórzy książęta niemieccy (nie istniało wówczas jedno wspólne państwo, podobne do dzisiejszych Niemiec, ale zbiór mniejszych i większych księstw, księstewek i wolnych miast – tak zwana Rzesza).
Jednym sojusznikiem mogła stać się więc Rzeczpospolita Obojga Narodów, mająca dawne związki z państwem Habsburgów austriackich (chociaż niechętnie uczestnicząca wcześniej w krucjatach antytureckich). Królem Polski był wówczas Jan III Sobieski, niezwykle zdolny wódz, który kilka lat wcześniej skutecznie bronił swojego państwa przed Turkami, dysponując o wiele słabszymi siłami. Król, który wcześniej znany był raczej ze sceptycznego podejścia do sojuszów z Austrią, ruszył na pomoc Wiedniowi. Trudno powiedzieć, czy wiódł go do tego chrześcijański obowiązek, czy też myśl o korzyściach politycznych dla Rzeczpospolitej.
Licząca 27 tys. żołnierzy armia polska sprawnym marszem przeszła z Krakowa nad Dunaj. Tam też król objął dowództwo sprzymierzonych sił chrześcijańskich i ruszył przeciw Turkom. Według wszystkich znaków z oblężonego miasta, siły obrońców były na wyczerpaniu. Śpieszono się więc - część wojsk Sobieskiego przeszła poprzez pagórkowaty teren Lasu Wiedeńskiego na północ od miasta, zaskakując tym samym przeciwnika. Według przekazów źródłowych, polscy żołnierze własnymi siłami przenosili i ciągnęli armaty w terenie nienadającym się do użycia koni i zaprzęgów.
12 września armia polsko-austriacko-niemiecka stanęła na podwiedeńskich wzgórzach naprzeciw armii tureckiej Kara Mustafy. Atak odsieczowy przygotowano metodycznie – najpierw drogę przez porastające zbocza winnice oczyścili piechurzy polscy i niemieccy. Pod wieczór Sobieski wydał atak swojej świetnej polskiej jeździe, która z impetem uderzyła na siły muzułmańskie, rozbijając je w pył i przeganiając spod miasta.
Wiedeń był wolny. W polskie ręce trafiły niezwykle bogate łupy z obozu tureckiego, takie jak piękna broń, ogromne namioty, doskonałe rumaki. Sobieski wysłał do papieża słynną wiadomość: Venimus, vidimus et Deus vicit (łac. Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył). I choć Rzeczpospolita z tej wojny miała niewielkie korzyści polityczne, to sławę jej armii oraz wielkiego wodza, zwanego przez Turków Lwem Lechistanu, rozeszła się po całej Europie.
Tomasz Leszkowicz
'