Po trzech latach opóźnienia pierwsze elektroniczne maszyny do pokera pojawiły się w Illinois. Na razie w 65 miejscach, choć docelowo będzie ich znacznie więcej. Planowany zysk dla stanu – prawie $500 mln. rocznie.
Właściciele wielu restauracji i barów już ponad 2 lata temu otrzymali licencję na oferowanie elektronicznych gier hazardowych, jednak dopiero we wtorek mogli oficjalnie zainaugurować ich działalność. Są już pierwsi przegrani i zwycięzcy, choć ta pierwsza grupa jest znacznie większa.
Elektroniczne maszyny do hazardu są kontrolowane przez centralny komputer znajdujący się z kolei pod nadzorem stanu. W ten sposób dokładnie wiadomo, kiedy i na jakie sumy prowadzona jest gra. Po dokładnym podliczeniu przychodów dokonywany jest podział zysków. Illinois otrzymuje ok. 25%, reszta dzielona jest pomiędzy producenta urządzenia, miasto oraz właściciela miejsca, w którym się ono znajduje.
Niestety, wszystkie tradycyjne maszyny do gier hazardowych, jakich w naszym stanie nie brakuje, przestają być legalne. Ich dalsze publiczne użytkowanie traktowane jest już jako przestępstwo.
W momencie uchwalania ustawy o hazardzie przed 3 laty legislatorzy obliczali, iż całkowity zysk z planowanych 45,000 maszyn do pokera przekroczy $500 mln. rocznie. Wiele miasteczek zrezygnowało jednak z możliwości ich dzierżawy, w związku z czym zysk będzie prawdopodobnie nieco niższy.
Ryzykowna decyzja Illinois legalizująca maszyny do gier we wszystkich barach i klubach sprzedających alkohol ze względu na poważne opóźnienia w jej wdrażaniu do tej pory nie przynosiła korzyści budżetowi, wprowadziła natomiast sporo zamieszania wśród producentów tych urządzeń. Przez minione 3 lata dokonywano podziału naszego rynku, o który walczyli producenci urządzeń.
Według podpisanego w 2009 r. przez gubernatora rozporządzenia każde z ok. 15,000 miejsc posiadających licencję na sprzedaż alkoholu w Illinois może ustawić maksymalnie pięć takich urządzeń. Daje to liczbę 75 tysięcy, która jest jednak znacznie zawyżona. Wiele miast zrezygnowało z udziału w programie, wiele barów i restauracji z rożnych powodów nie otrzymało licencji. Pozostaje jednak wciąż kilkadziesiąt tysięcy maszyn do gier, które trzeba wydzierżawić, serwisować i co jakiś czas wymieniać na nowe. Rynek Illinois ocenia się na kilka miliardów.
Gdy w 2009 r. w salach konferencyjnych John Marshall Law School producent z Oklahomy zaprezentował kilka takich urządzeń, zainteresowanie potencjalnych nabywców było tak wielkie, że w ostatniej chwili trzeba było otworzyć dodatkowe pomieszczenia.
„To będą miliony, miliardy – mówił przed 3 laty George Maroney, przedstawiciel firmy Gambling Machine – Możliwości są nieograniczone”.
W pewnym stopniu ograniczyły je lokalne władze w wielu rejonach rezygnując z udziału w programie. Wciąż jednak biorą one udział w podziale zysków, co od początku wywołuje lawinę komentarzy z różnych stron.
W 2010 r. ówczesny burmistrz Chicago, Richard Daley, domagał się wykluczania takich powiatów i miast z udziału w zyskach z hazardu.
„Jeśli każdy zrezygnuje, to nie mamy szkół, dróg, mostów i parków – mówił wówczas Daley – Nie można zabronić u siebie maszyn hazardowych i jednocześnie domagać się części zysków”.
Dodał wtedy również, że rozszerzenie hazardu w stanie nie jest może najlepszym rozwiązaniem, ale po wielu latach oczekiwania na fundusze na rozwój infrastruktury nie zamierza zaglądać darowanemu koniowi w zęby.
Hazard, pieniądze, polityka
Przy okazji warto przypomnieć, jakie zależności występują pomiędzy głosującymi w Springfield politykami, a firmami utrzymującymi się z hazardu.
Niemal 75% legislatorów z naszego stanu głosujących w ostatnich latach za dalszą ekspansją gier losowych w Illinois otrzymało wysokie datki na kampanię wyborczą od wspomnianych firm.
W okresie poprzedzającym ostatnie wybory, dokładnie od początku 2010 r. przemysł hazardowy w naszym stanie przekazał na fundusze wyborcze polityków, w tym gubernatora Patricka Quinna i burmistrza Chicago Rahma Emanuela, ponad 812,000 dolarów. W ciągu ostatnich 10 lat suma ta przekroczyła 10 milionów.
Nie zawsze jednak inwestycje takie są trafne. Jak pamiętamy, Rahm Emanuel zaraz po objęciu stanowiska wyraził wprawdzie zainteresowanie budową kasyna w Chicago, ale możliwość taką przekreślił niedawno Quinn wetując przygotowaną ustawę.
Sześć stanów, w których hazard odgrywa znacząca rolę w gospodarce, zabrania przekazywania wyborczych datków od firm prowadzących taką działalność. Szef Illinois Gaming Board – komisji zajmującej się grami losowymi w naszym stanie – Aaron Jaffe uważa wprowadzenie podobnego prawa u nas za właściwe rozwiązanie. W ten sposób wszelkie decyzje dotyczące hazardu podejmowane byłyby obiektywnie, bez wpływu właścicieli kasyn i wielkich korporacji na poglądy polityków.
„Moja praca polega na ochronie interesu publicznego i mam nadzieję, że legislatorzy zdają sobie sprawę, iż ich praca też na tym polega” – powiedział Jaffe po publikacji raportu dotyczącego powiązań hazardu z polityką w 2011 r.
Dziennikarze ujawnili wówczas nazwiska polityków, którzy w ostatnich 18 miesiącach najbardziej skorzystali na poparciu rozwoju hazardu. Znaleźli się na niej między innymi:
– prezydent senatu Illinois, demokrata John Cullerton, który otrzymał $122,000;
– członek Izby Reprezentantów Illinois, demokrata Lou Lang reprezentujący Skokie – $91,000;
– Rahm Emanuel – $81,000;
– lider mniejszości w Senacie, republikanin Tom Cross – $73,953;
– przewodniczący Izby Reprezentantów, chicagowski demokrata Michael Madigan - $54,000.
Po publikacji raportu przez gazetę wszyscy legislatorzy jednogłośnie zapewnili, że wyborcze donacje nie mają żadnego wpływu na ich decyzje w sprawie poparcia ustawy. Demokratyczny senator Terry Link powiedział wręcz, że jest „urażony podobną sugestią”.
RJ
'