Krucjata przeciw słodkim, gazowanym napojom trwa. Nie ma wątpliwości, że wśród dzieci i młodzieży są one jedną z głównych przyczyn nadwagi. Problem w tym, jak ograniczyć ich spożycie nie ograniczając przysługujących nam praw. Proponowane dotąd zakazy nie spotkały się z uznaniem prawników, podniesienie cen i podatków zostało krytycznie ocenione przez wszystkich pozostałych.
Jednym z rozwiązań jest uświadamianie społeczeństwu zagrożeń związanych z sięganiem po słodkie napoje na wzór stosowanych już w wielu restauracjach kart dań, zawierających informacje dotyczące składu i zawartości kalorycznej potraw.
Pepsi, Coke, Dr Pepper, czy Snapple uprzedzając nieco wprowadzenie odpowiednich ustaw rozpoczęły wymianę automatów do sprzedaży napojów. Nowe posiadać będą dokładne informacje kaloryczne na temat sprzedawanych płynów na przyciskach oraz wyświetlać będą je na ekranie.
“Widzą co się święci i próbują nas przekonać, że robią to w ramach korporacyjnej odpowiedzialności – mówi Mike Jacobson, dyrektor wykonawczy Center for Science in the Public Interest, które zajmuje się promowaniem bezpiecznych, zdrowych i odżywczych produktów.
Przyznaje jednocześnie, że niezależnie od motywów, jakimi kierują się wielkie korporacje, jest to krok we właściwym kierunku.
“Liczba kalorii na przycisku służącym do zakupu napoju gazowanego pomoże wielu osobom w podjęciu właściwej decyzji’ – mówi Jacobson.
Chicago oraz San Antonio będzie dla maszyn tego typu terenem doświadczalnym. Pojawia się one u nas już na początku przyszłego roku, wiele miesięcy później w pozostałych rejonach kraju.
Oczekiwania producentów i lekarzy są skrajnie różne. Pierwsza grupa ma nadzieję, że mimo wszystko sprzedaż nie spadnie, druga, że niemal zaniknie. Za kilka miesięcy będziemy znali odpowiedź.
Nie podając szczegółów American Beverage Association – organizacja zrzeszająca największych producentów napojów – zapowiada akcje promujące napoje niskokaloryczne.
Pepsi – symbol otyłości?
Po latach ataków na restauracje szybkiej obsługi nastąpiła wyraźna zmiana. Winowajcą są teraz producenci napojów, którzy przyczyniają się do narodowej otyłości w stopniu wyższym, niż jakikolwiek producent hamburgerów w przeszłości.
Nowy Jork zakazał właśnie sprzedaży napojów 16 uncjowych w restauracjach, kinach i na stadionach sportowych. Nad podobnymi rozwiązaniami zastanawiają się inne miasta.
W listopadzie w Richmond w Kalifornii odbędzie się głosowanie nad specjalnym podatkiem na napoje w wysokości centa za uncję. Zresztą podobną propozycję złożono kilka miesięcy temu w radzie Chicago. Alderman George Cardenas reprezentujący 12 dystrykt miejski uważa, że dodatkowa opłata przy zakupie jednej butelki napoju gazowanego lub soku powinna wynosić 15 - 35 centów. Ponieważ prawo stanowe nie pozwala na opodatkowanie tego typu napojów powyżej pewnej granicy, radni Chicago traktują dyskusję jako "początek dialogu na temat sposobów ograniczenia epidemii otyłości".
Zwolennicy maksymalnego opodatkowania słodkich napojów przekonują, że zmniejszyłoby to ich spożycie, a tym samym ograniczyło liczbę wylewów, ataków serca, zachorowań na cukrzycę i przypadków przedwczesnej śmierci. Przy okazji zmniejszyłyby się publiczne wydatki na leczenie, a dodatkowy dochód uzyskany z wyższego podatku zasiliłby programu prewencyjne.
Jeśli ktoś zastanawia się, o jaki dochód chodzi, to odpowiedź znalazła telewizja Fox Chicago, która wykorzystując specjalny kalkulator opracowany przez Yale Rudd Center for Food Policy and Obesity donosi, iż miasto zarobi na ekstra podatku na napoje ponad $129 mln. rocznie.
Przeciwnicy podwyżki podatku od napojów słodzonych przekonują, iż ich wyższa cena nie wpłynie na ograniczenie konsumpcji, a jedynie na budżety domowe rodzin o najniższych dochodach.
Jeśli chodzi o argumenty, to nikogo nie trzeba chyba przekonywać. Cukier zawarty w napojach chłodzących w dużym stopniu odpowiedzialny jest za nadwagę, zwłaszcza u dzieci i młodzieży. Pod względem otyłości nastolatków Illinois znajduje się w czołówce kraju.
Środowisko lekarzy popiera, choć na razie nieoficjalnie, wszelkie wysiłki zmierzające do podwyższenia cen napojów tego typu. Według nich walka z otyłością to na dłuższą metę zmniejszenie liczby chorych na cukrzycę, choroby serca, zapalenie stawów, a także nowotworów.
Większość konsumentów zgadza się z tym, zaznaczając jednocześnie, że regulowanie przyjmowanych kalorii poprzez podwyższanie cen nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że te same produkty można będzie taniej kupić w sąsiednich stanach. Zwracają uwagę, iż podobny los spotkał papierosy. Cena wzrosła dwukrotnie, liczba palących nie spadła, zmniejszyły się natomiast wpływy z ich sprzedaży w Illinois.
Na razie więc liczymy kalorie, a dzięki inicjatywie producentów napojów będzie to niedługo nieco łatwiejsze. W przyszłości i tak musieliby podporządkować się nowemu prawu. Jednym z elementów reformy ubezpieczeń zdrowotnych rządu federalnego jest nakaz informowania o zawartości kalorycznej napojów w restauracjach sieciowych oraz automatach do ich sprzedaży.
Do akcji przyłącza się McDonald`s. Od pewnego czasu siec informuje o zawartości kalorycznej potraw, już niedługo pojawią się tam dane dotyczące słodkich napojów. Firma zaznacza jednak, że robi to z własnej woli, a nie ze względu na zmieniające się prawo.
Nie tylko kalorie
Podobno barwniki w popularnych napojach gazowanych przyczyniają się do powstawania nowotworów. Do takiego wniosku na razie doszły przed kilku laty władze Kalifornii. Obawy o zdrowie są na tyle poważne, a dowody na tyle przekonywujące, że na puszkach i butelkach z napojami wprowadzono tam odpowiednie ostrzeżenia.
Wiele grup konsumenckich domaga się wprowadzenia takiego obowiązku na terenie całego kraju. W liście do Urzędu Kontroli Żywności i Leków (FDA) jedna z nich dowodzi, iż w karmelowym barwniku, stosowanym między innymi w popularnych na rynku odmianach coli, do których zalicza się Pepsi i Coca-Cola, znajdują się dwa rakotwórcze związki chemiczne i domagają się zakazu jego stosowania.
Chodzi o 2-methylimidazole oraz 4-methylimidazole, które zaliczone zostały do substancji rakotwórczych. Badania opublikowane w 2003 oraz 2005 roku wykazały, że substancje te wywołują nowotwory u zwierząt badanych w laboratoriach. Naukowcy nie mają co do tego żadnych wątpliwości. Barwnik ten używany jest w wielu innych produktach, również w niektórych odmianach piwa i sosu sojowego.
Zrzeszenie producentów napojów skomentowało starania władz Kalifornii i wspomnianych grup jako próbę zastraszenia konsumentów dodając, iż nie ma na razie żadnych dowodów, że przyczyniają się one do powstawania nowotworów u ludzi powołując się na badana przeprowadzone przez National Toxicology Program, które nie dotyczyły gatunku Homo Sapiens. Laboratoryjne doświadczenia przeprowadzono jedynie na szczurach i myszach, w związku z czym producenci napojów przekonują, iż nie ma pewności, czy związki te wywołują raka u osób pijących ciemne napoje gazowane.
RJ
'