----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 października 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Prezydent Barack Obama otrzyma w przyszłości świadczenia emerytalne z kilku źródeł. Jednym z nich jest stan Illinois, gdzie przez osiem lat zasiadał w legislaturze, za co przysługuje mu w sumie $383,535.

To niewiele, jak na świadczenia stanowe w Illinois, gdzie większość polityków otrzyma za życia znacznie więcej – przyznaje organizacja Illinois Policy Institute. To również dowód na problemy trapiące system emerytalny pracowników publicznych. Od lat beneficjenci systemu przyznając sobie kontrowersyjne podwyżki doprowadzili do niemal niewypłacalności stanowego funduszu.

W ubiegłym tygodniu na nowo rozgorzała debata na temat sposobów zarządzania funduszem. Wprawdzie Barack Obama nie miał z tym wiele wspólnego w czasie swego urzędowania w Illinois, to jednak temat wypłynął, niejako pośrednio, podczas kampanii prezydenckiej.

Republikański kandydat do Białego Domu, Mitt Romney, zwrócił uwagę w czasie jednej z debat na sposoby inwestowania pieniędzy stanowego funduszy. Chodziło o inwestycje w chińskie kompanie, których interesy niekoniecznie zgodne są z poglądami wyrażanymi przez obecną administrację.

Opłacany przez podatników fundusz emerytalny dla legislatorów naszego stanu jest bardzo lukratywny. Większość korzyści nie obejmie urzędującego obecnie prezydenta, jednak pozostali politycy Illinois mogą liczyć na aż 85% najwyższych zarobków po 20 latach pracy plus na coroczne podwyżki w wysokości 3% pierwotnej sumy.

Fundusz nie utrzymałby się wyłącznie ze składek korzystających z pieniędzy polityków. Dlatego potrzebne są fundusze publiczne. W tym roku wkład podatników w świadczenia emerytalne dla swych legislatorów przekroczy $14 mln.

Dla zwykłych osób zatrudnionych przez stan zasady są jednak inne. Gdyby Obama był regularnym pracownikiem stanowym, a nie politykiem, nie otrzymałby nic z funduszu, na który się składał – zauważa Illinois Policy Institute.

“Legislatorzy Illinois wykonali kawał dobrej roboty w wymoszczeniu własnych gniazdek na koszt podatników” – stwierdziła ironicznie szefowa tej organizacji.

Zwroty z inwestycji w fundusz biją na głowę najlepsze oferty sektora prywatnego. Ocenia się, że w czasie swej pracy w Springfield na stanowisku senatora stanowego Obama zainwestował w postaci składek około $55,000 w okresie ośmiu lat. Dzięki temu przysługuje mu ok. $15,000 rocznie po przejściu na emeryturę w wieku 62 lat. Będzie to tylko dodatek do emerytury prezydenckiej wynoszącej obecnie $191,000 rocznie. Prezydent posiada również inwestycje w prywatne fundusze emerytalne, które przyniosą mu co najmniej drugie tyle.

Barack Obama nie skorzysta z wyjątkowo wysokich świadczeń emerytalnych w naszym stanie, gdyż nieco zbyt wcześnie porzucił pracę legislatora na rzecz Waszyngtonu. Specjaliści podejrzewają jednak, że nie straci na tym, a i on sam chyba nie żałuje.

Pozostali, mimo ograniczenia swej politycznej działalności do jednego stanu, też na tym źle nie wychodzą.

Organizacja Better Government Association twierdzi, że aż 9 proc. spośród 286 emerytowanych urzędników i polityków wysokiego szczebla w Illinois otrzymuje rocznie świadczenia przekraczające $100,000. Ponieważ wiele z tych osób wciąż pracuje na innych stanowiskach lub w sektorze prywatnym okazało się, że ponad 30 osób z tej elitarnej grupy ma dochód przekraczający milion dolarów rocznie.

Podatnicy Illinois będą dalej płacili swym politykom i urzędnikom wysokie emerytury, jeśli nie zostanie przeprowadzona odpowiednia reforma finansów, o którą zabiegają organizacje pozarządowe i konsumenckie. Niedawna kosmetyczna zmiana przepisów nie objęła obecnych polityków, co oznacza, że w najbliższej przyszłości grupa ta znacznie powiększy się. 63-letni Pat Quinn, obecny gubernator, były wicegubernator, a także skarbnik stanowy pobierał będzie setki tysięcy dolarów. Podobnie 69-letni Michael Madigan wybrany do Izby Reprezentantów w 1970 r. i przez ostatnie 31 lat pełniący w niej funkcję przewodniczącego.

Każda grupa zawodowa w naszym stanie ma własny fundusz emerytalny. Tak jest również w przypadku legislatorów. W ostatnich latach jego zobowiązania wynosiły ponad $260 mln. i zaledwie $66 mln. gotówki na ich pokrycie. Ta grupa jednak posiada władzę i jest w stanie znaleźć pieniądze w budżecie na własne emerytury.

System jest skomplikowany i bardzo korzystny dla polityków w naszym stanie. Stąd były senator stanowy Arthur Berman otrzymuje $203,428 rocznie podstawowej emerytury od Illinois, mimo, że jego pensja w legislaturze wynosiła w 2000 r., czyli pod koniec kariery, zaledwie $59,657. Później przyjął jednak wysoko płatne stanowisko w Chicago Public Schools i jego obecna emerytura to połączenie wszystkich dochodów z różnych miejsc.

Były gubernator Jim Edgar, który opuścił swe stanowisko w 1999 r. otrzymuje $134,853 rocznie. Swą pracę porównuje do dyrektora wielkiego przedsiębiorstwa i tłumaczy, że nie otrzymał za to akcji na giełdzie i wielomilionowych bonusów. Dla niego otrzymywana emerytura jest odpowiednim wynagrodzeniem za 8 lat na najwyższym stanowisku w Illinois. 64-letni Edgar oprócz emerytury stanowej zarabia $177,000 na Uniwersytecie Illinois, gdzie wykłada od 1999 r. To nie wszystko, gdyż zasiada on w radach nadzorczych dwóch prywatnych korporacji – John B. Sanfilippo & Son, która płaci mu $100,760 rocznie, oraz Alberto-Culver Co., skąd otrzymuje $162,136.

Inny pobierający ponad stutysięczną emeryturę były gubernator, James Thompson, wciąż aktywnie działa w swej firmie prawniczej, która w ubiegłym roku przyniosła mu zysk w postaci $1.39 mln.

Nikt nie ukrywa, że wysokość świadczeń emerytalnych w Illinois jest zbyt wysoka. Problem w tym, że każde kolejne pokolenie legislatorów stara się nie dopuścić do zmiany prawa chroniąc swoją przyszłość.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor