Bezrobocie w Illinois wciąż oceniane jest na ok. 9%. Stan stoi na krawędzi bankructwa ze względu na rekordowy deficyt, zaległe rachunki i kryzys systemu świadczeń
emerytalnych. Od wielu lat obydwie Izby stanowego parlamentu znajdują się pod
kontrolą demokratów i wiele osób skłonnych jest właśnie ich obarczać winą za
zaistniałą sytuację. W tej sytuacji przejęcie władzy przez republikanów powinno
być proste, jednak tylko teoretycznie.
Republikanie muszą przejąć co najmniej 12 miejsc – sześć w Senacie i sześć w Izbie Reprezentantów – by uzyskać przewagę w jednym z tych miejsc. Próbują tego dokonać w czasie wzrostu popularności swej partii - dowodem mogą być wyniki przedwyborczych sondaży w wyścigu prezydenckim, ale jednocześnie na nowej mapie dystryktów stworzonej przez demokratów i mającej pomóc demokratom w wyborach.
Teoretycznie do wzięcia jest wszystkie 177 miejsc w stanowym parlamencie. Jednak tylko w
połowie z nich do wyborów stanęło dwóch kandydatów. W pozostałych nie ma przeciwnika i ze 100% pewnością już dziś możemy przewidzieć kto je zajmie – 45 demokraci i tylko 39 republikanie. Ważne jest więc zwycięstwo w większości pozostałych.
“Mamy wielu doskonałych kandydatów w tym roku – mówi rep. Sidney Mathias z Buffalo Grove – Osoby, które mówią, że nie mamy szans powinny spojrzeć dwa lata wstecz.”
To właśnie wtedy przewaga izby kontrolowanej przez demokratę, Michaela Madigana skurczyła się o sześć miejsc. Podobnie wygląda sytuacja w Senacie. Po wyborach w 2008 r. przewaga demokratów wynosi już tylko 35-24.
W opinii specjalistów republikanie w Illinois radzą sobie jednak gorzej, niż ich koledzy z innych stanów i nie wykorzystują czasowej sympatii wyborców związanej z wyrównaną walką na froncie prezydenckim.
Romney może odbierać głosy prezydentowi Obamie w każdym stanie, jednak w Illinois ta przewaga nie jest znacząca.
Republikanie wierzą, że dla wyborców ważne są 9 miliardowe zaległości w płaceniu rachunków, $85 mld. długu w programach emerytalnych, czy niedawna podwyżka podatku. Przekonani są, że nadszedł czas zakończenia politycznej kariery coraz mniej popularnego Pat`a Quinna. W dalszym ciągu jednak muszą o każdy głos walczyć w dystryktach stworzonych przez demokratów, zamieszkałych przez niezbyt przychylnie nastawionych do siebie wyborców.
Dlatego wielu z nich, nie zrywając ze swoją partią, zachowuje się jak kandydaci niezależni, dzięki czemu mogą liczyć na większe wsparcie.
Przykładem może być Bil Albracht, weteran z Wietnamu, członek formacji Zielone Berety, były agent secret service, który stara się o miejsce z Moline. Gdy opowiada o swym imponującym życiorysie i planach na przyszłość wszyscy słuchają, uśmiech na twarzach pojawia się dopiero wtedy, gdy mówi “Nigdy nie starałem się o żaden urząd i nikomu niczego nie jestem winien”,
co ma świadczyć, ze jego powiązania z partią republikańską nie są tak silne.
Specjaliści wierzą, że republikanie są w stanie przejąć zdominowane przez demokratów od ponad 10 lat obydwie izby parlamentu. Jednak jeszcze nie w tym roku. Po 6 listopada przewaga partii demokratycznej prawdopodobnie zmaleje, jednak zachowają oni pełną kontrolę na najbliższe kilka lat.
RJ
'