Zakaz parkowania wprowadzany jest zwykle z konkretnego powodu. Dla bezpieczeństwa, by ułatwić dostęp do hydrantów lub nie blokować przejazdu. Teoretycznie kara za złamanie zakazu powinna dotyczyć każdego. W rzeczywistości dotyczy wyłącznie osób nie pracujących dla miasta lub nie posiadających odpowiednich kontaktów.
Dziennikarze stacji CBS przez ponad godzinę czekali na kierowcę nieprawidłowo zaparkowanego samochodu należącego do Miejskiego Departamentu Transportu. Widząc kamery mężczyzna bez słowa wsiadł do pojazdu i odjechał.
Dziennikarskie dochodzenie wykazało, że takie przypadki w Chicago nie są niczym nadzwyczajnym. Samochody należące do różnych agencji i departamentów miejskich bezkarnie parkują w zakazanych strefach. Nikt im nie wypisuje mandatów, nikt nie zajmuje się ich holowaniem.
Mike Brockaway, założyciel strony internetowej o adresie TheExpiredMeter.com, na której opisywane są wszelkie nieprawidłowości związane z zarządzaniem chicagowskimi ulicami uważa, że wyjaśnienie jest bardzo proste.
“Wszyscy patrzą w drugą stronę. Kierują się kodem pozwalającym na łamanie przepisów przez miejskie pojazdy. Policja to robi, Department of Revenue to robi, podobnie osoby wypisujące mandaty” – twierdzi Brockaway.
Mimo, że jest to nielegalne nawet dla pojazdów miejskich, tylko niektórzy otrzymują mandaty.
“Myślę, ze jest to zakodowane w chicagowskim DNA” – mówi założyciel strony TheExpiredMeter.com
Dla pozostałych, a więc kierowców nie powiązanych zawodowo z miastem, takie parkowanie to natychmiastowy mandat i często holowanie na płatny parking. Koszt waha się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset dolarów.
RJ
'