Oczy całego świata zwrócone były na najważniejsze, prezydenckie zmagania w USA. Jednak wtorkowa noc przyniosła wiele innych wyników, równie ważnych dla lokalnych społeczności. Stan Illinois w większości głosował zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, choć w kilku przypadkach wyborcy zaskoczyli nawet najbardziej doświadczonych obserwatorów scen politycznych – wybrali nieobecnego kongresmana, oskarżonego o łapówkarstwo reprezentanta oraz uznaną za niepoczytalną sędzię w Cook County.
Przykładem może być ponowny wybór stanowego reprezentanta, Derricka Smitha. Aresztowany kilka miesięcy temu i oskarżony o przyjęcie łapówki w wysokości ponad $7000 w zamian za list popierający przyznanie środków na budowę fikcyjnego przedszkola, wydalony przez partyjnych kolegów z niższej izby stanowego parlamentu, pozbawiony wsparcia władz partii demokratycznej – wygrał wybory sporą przewagą głosów w 10. okręgu.
Jego przeciwnik, niezależny kandydat Lance Tyson, zdobył poparcie gubernatora i sekretarza stanu, wszystkich lokalnych dzienników, a nawet części republikańskich wyborców. Mimo to przegrał stosunkiem 38% – 62%.
Mamy teraz do czynienia z ciekawą sytuacją w legislaturze Illinois. Według prawa Derrick Smith nie może być po raz drugi wydalony z Izby Reprezentantów, chyba, że prowadzone wobec niego postępowanie zakończy się wyrokiem skazującym. Smith zasiądzie więc legalnie na zdobytym właśnie stanowisku, mimo że jeszcze niedawno sekretarz stanu, Jesse White, określił jego postępowanie jako “paskudne dla dystryktu, miasta i stanu”.
Innym zaskakującym wynikiem było zwycięstwo nieobecnego od wielu miesięcy na scenie politycznej demokratycznego kongresmana Jesse Jacksona Jr. On również znajduje się pod lupą federalnej prokuratury zarzucającej mu m.in. niewłaściwe wykorzystanie funduszy wyborczych. Według niepotwierdzonych informacji Jackson prowadzi rozmowy z prokuraturą, które mogą zakończyć się przyznaniem do winy, choć na razie za wcześnie jest na wyciąganie jakichkolwiek wniosków.
To jednak nie jedyny problem Jacksona. Polityk ten od czerwca nie pojawił się ani razu publicznie, nie brał udziału w żadnych obradach, nie spotykał się z wyborcami, a tym samym ich nie reprezentował. Według potwierdzonych informacji większość czasu spędził w słynnej Mayo Clinic, gdzie leczył zaburzenia psychiczne. Jedynym dowodem jego udziału w kampanii wyborczej było nagranie, w którym tłumaczył swoją nieobecność i zapewniał, że za kilka miesięcy powróci do pracy.
We wtorkowych wyborach w 2. okręgu kongresowym Jesse Jackson Jr. wygrał zdecydowanie zdobywając ponad 60% głosów i pokonując dwóch kontrkandydatów – republikanina Briana Woodwortha oraz niezależnego Marcusa Lewisa.
W oświadczeniu wydanym z Mayo Clinic Jackson napisał, iż jest “zaszczycony i poruszony” poparciem swych wyborców. Dodał również, że “zaczyna dochodzić do zdrowia”, choć według lekarzy jest przed nim bardzo długa droga.
Wprowadzone niedawno zmiany na mapie kongresowych dystryktów przyczyniły się w dużym stopniu do utraty trzech mandatów przez republikańskich reprezentantów do Kongresu.
Tak przynajmniej było w dwóch przypadkach – w 10. dystrykcie, gdzie demokrata Brad Schneider różnicą zaledwie 2,500 głosów wygrał z republikaninem Robertem Doldem, oraz w 11. dystrykcie gdzie Bill Foster zwyciężył z Judy Biggert.
Zmiana granic dystryktów nie wpłynęła jednak znacząco na wynik w 8. dystrykcie, pilnie obserwowanym przez większość krajowych mediów, w którym przedstawiciel Tea Party – Joe Walsh, utracił mandat na rzecz demokratki Tammy Duckworth. Jego porażka jest według komentatorów wynikiem negatywnej kampanii wyborczej i zbyt konserwatywnych dla mieszkańców tego regionu poglądów. W zgodnej opinii przedstawicieli obydwu partii nikt w dotychczas podległym mu terenie nie będzie zbytnio za nim tęskił – ani demokraci, ani wyborcy niezależni, ani nawet większość republikanów. Stanowcze “nie” dla drugiej kadencji Walsha wyraziły zwłaszcza głosujące kobiety oburzone jego niektórymi poglądami.
Na poziomie stanowym w Illinois demokraci również odnieśli sukces. W niższej izbie parlamentu rządzonej przez Michaela Madigana zyskali dodatków siedem miejsc, dzięki czemu kontrolują obecnie 71 głosów, co nie pozwala opozycji na wprowadzanie weta. Podobna sytuacja ma miejsce w Senacie. Demokratyczna większość pod przewodnictwem Johna Cullertona to obecnie 40 głosów – również w pełni odporna na ewentualne weto opozycji posiadającej 19 głosów.
Po wtorkowych wyborach kilku republikańskich polityków też może świętować. Na przykład w 25. dystrykcie stanowym Jim Oberweiss pokonał demokratkę Corrine Pierog. Była to piąta, tym razem udana, próba zdobycia publicznego stanowiska przez Oberweissa.
Na samym końcu bardzo długich w tym roku kart do głosowania umieszczono kilka referendów. Nie były to tak popularne tematy jak legalizacja marihuany, czy małżeństw osób tej samej płci, o co pytano wyborców w kilku innych stanach. Jednak dla naszej lokalnej społeczności ich wynik ma spore znaczenie. Tak jest na przykład w przypadku poprawki do stanowej konstytucji wymagającej co najmniej 3/5 głosów w obydwu izbach stanowego parlamentu w celu podwyższenia świadczeń emerytalnych dla pracowników publicznych. Wydawało się, że w obliczu obecnych problemów finansowych poprawka ta zostanie przez wyborców przyjęta. Stało się inaczej – większość wyborców odrzuciła ją.
Mieszkańcy Chicago odpowiadali również na pytanie dotyczące możliwości poszukiwania przez miasto firmy oferującej tańszą energię. 56% wyraziło na to zgodę.
Cynthia Brim – sędzia Cook County Circuit – wygrała ponownie wybory, mimo że aż 10 z 11 organizacji prawniczych w Chicago wyraziło o niej negatywną opinię. Przez sąd, przed którym stanęła kilka miesięcy temu za atak na policjanta, uznana została za czasowo niepoczytalną. Mimo to wygrała zdobywając ponad 60% głosów. Warto przypomnieć, iż w ostatnich 22 latach tylko raz urzędujący sędzia sądu okręgowego w powiecie Cook utracił swój mandat w wyborach.
RJ
'