Dla przeciętnego mieszkańca Chicago kilkaset dolarów rocznie w mandatach za parkowanie nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak $100,000 w okresie 3 lat przekracza możliwości finansowe większości z nas. Poinformowana o tym właścicielka Chevy Monte Carlo pozwała do sądu miasto i swojego byłego chłopaka, który podobno korzystał w tym czasie z jej samochodu.
3 lata temu na jednym z parkingów należących do lotniska O`Hare, w części przeznaczonej dla pracowników, pojawił się Chevy Monte Carlo, rocznik 99. Najwyraźniej były chłopak właścicielki pojazdu znalazł sobie inny środek komunikacji, bo pojazd stał nieprzerwanie w tym samym miejscu gromadząc mandaty na sumę ponad $100,000.
Według prawa po 30 dniach samochód taki należy uznać za porzucony i odholować go na miejski parking, skąd trafia na aukcję lub – po wpłaceniu zaległości – wraca do właściciela. Tak się jednak nie stało, być może zawiniły osoby obsługujące parking, może przez kilkadziesiąt miesięcy samochód nie zwrócił uwagi komputerowego systemu nadzorującego mandaty.
Tablice rejestracyjne wskazały właściciela, którym okazała się Jennifer Ftizgerald. Po otrzymaniu pocztą zawiadomienia o zaległej sumie kobieta zgłosiła sprawę do sądu. Uważa ona, że miasto powinno było odholować pojazd po upływie 30 dni, a poza tym odpowiedzialny za mandaty jest jej były chłopak, pracownik lotniska, który używał w tym czasie samochodu.
“Nikt nie zainteresował się sprawą, nie przejął inicjatywy i nie zapytał co zrobić z samochodem stojącym przez 3 lata na miejskim parkingu” – mówi założyciel strony theexpiredmeter.com, Mike Brockway.
Według niego służby miejskie zgodnie z obowiązującym prawem powinny były odholować Chevy po miesiącu, dzięki czemu właścicielka uniknęłaby tak wysokich kar.
“Jasne jest przecież, że zdawali sobie sprawę z jego obecności w tym miejscu” – twierdzi Brockway.
Podobnie brzmią argumenty Jennifer Ftizgerald, która przy okazji winą obarcza swego byłego chłopaka, pracownika linii United. Przyznaje, że samochód jest na nią zarejestrowany, ale to on powinien ponieść wszelkie koszty.
Miasto nie zgadza się jednak z jej argumentami.
Rzecznik miejskiego wydziału prawa mówi, że samochód kilka razy zmienił miejsce parkingowe, co wskazywało, iż jest przez kogoś używany. Poza tym wskazuje na fakt, że w obecnym systemie wypisywania mandatów wszystko dokonuje się elektronicznie i nikt nie przyklejał ich do szyb, a jedynie wprowadzał dane do komputera. Oblepiony kilkuset mandatami na pewno zwróciłby uwagę pracowników, w takiej jednak sytuacji nikt nie podejrzewał, że jest porzucony.
“Jeśli miasto spojrzy wstecz to zobaczy, że popełniło poważny błąd i powinno zwolnić Jennifer Ftizgerald z większości zaległych opłat” – tłumaczy Brockway.
RJ
'