----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

20 listopada 2012

Udostępnij znajomym:

'

W 2010 roku – pierwszego dnia po objęciu funkcji asesora powiatu Cook – Joseph Berrios zatrudnił swoją siostrę oraz syna. Córki nie musiał zatrudniać, pracowała tam od kilku lat, podobnie jak 10 pozostałych członków rodziny. W sumie wynagrodzenie pobrane przez 13 przedstawicieli rodziny Berrios zatrudnionych w sektorze publicznym oraz emerytura dwóch osób, które niedawno zakończyły pracę kosztowała podatników w ciągu ostatniego roku ponad $1.05 mln. Joe utrzymuje, że nie robi nic niestosownego.

Dla Joe Berrios`a, assesora powiatu Cook i jednocześnie przewodniczącego powiatowego oddziału partii demokratycznej praca dla rządu jest rodzinnym biznesem – napisano niedawno w Chicago Sun Times.

Urzędnik swoim postępowaniem potwierdza tę opinię. Kompletnie się też nią nie przejmuje.

Powiatowa Rada Etyki nakazała mu już dawno zwolnienie trzech osób należących do rodziny i przez niego zatrudnionych. Ukarano go również $10,000 grzywną za łamanie przepisów. Mimo to we wrześniu kolejny członek rodziny, tym razem bratanek Stephen Berrios, otrzymał pracę w Cook County. Stał się jednocześnie 13 osobą o tym nazwisku zatrudnioną w sektorze publicznym. Dwoje rodzeństwa Joe Berriosa zakończyło już pracę i przeszło na emeryturę. W sumie 15 osób z jednej rodziny pobiera pieniądze z powiatu, stanu lub Chicago Public Schools. Nie jest to mała suma, przekracza milion dolarów rocznie.

Berrios odmówił odpowiedzi na pytania dotyczące rodziny. Napisał jednak do redakcji dziennika list, w którym przekonywał, że “Członkowie rodziny pracujący dla rządu to nic nowego w Chicago lub jakimkolwiek innym, dużym mieście w kraju.”

Wspomnianą wcześniej grzywnę całkowicie zignorował, podobnie uwagi Rady Etyki. W oświadczeniu napisał, że pracownicy wywodzący się z rodziny są godni zaufania i zasady etyczne nie odnoszą się do niego, ani innych wybieranych polityków, z wyjątkiem komisarzy powiatu. Słowa te wywołały otwartą wojnę z prezydent Cook County, Toni Preckwinkle. Jednak poza upominaniem nie może ona wiele zrobić.

Do rady Cook County systematycznie wpływają zażalenia dotyczące stanowisk otrzymywanych przez członków rodziny Berrios. Dotyczą zwłaszcza nieprzygotowania merytorycznego i politycznych powiązań.

Przykładem może być Erasmo Berrios, który zatrudniony został przez powiat w 2008 r. w wieku 27 lat. Na podaniu o pracę, w rubryce “doświadczenie” wymienił asystenta menadżera w sklepie z narzędziami.

W 2010 r. tuż po objęciu obecnej funkcji Berrios zatrudnił swego syna, Josepha “Joey” Berriosa, na stanowisku analityka z pensją podstawową w wysokości $48,000. Jego siostra, Carmen Berrios, została szefową biura obsługi podatników, za co otrzymuje $86,000. Obydwoje pracowali już w przeszłości dla niego, gdy zajmował stanowisko w Cook County Board of Tax Review. Tyle samo zresztą wtedy zarabiali. Obecne dane Cook County pokazują, że ich zarobki wzrosły – odpowiednio do $68,000 i $107,841.

„Mają doświadczenie, a ja zatrudniam ludzi z doświadczeniem” – powiedział dwa lata temu nowy assesor powiatu Cook.

Takiego doświadczenia najwyraźniej brakowało 14 innym, zwolnionym przez niego pierwszego dnia urzędnikom, którzy w przeszłości oraz podczas wyborów wykazywali sympatię wobec Forresta Claypoola, który przegrał z Berriosem walkę o to stanowisko.

Córka, Venessa Berrios, już pracuje w biurze assesora na stanowisku analityka od ponad 12 lat. Zatrudnił ją jego poprzednik, Jim Houlihan.

W czasie kampanii wyborczej Berrios wielokrotnie oskarżany był o nepotyzm, a także przyjmowanie donacji od prawników podatkowych prowadzących sprawy w Review Board, gdzie pracował. Zapytany wówczas, czy jego posunięcia w pierwszym dniu urzędowania nie potwierdzają tych zarzutów Berrios odpowiedział: „Przecież i tak wygrałem”.

W tegoroczne Walentynki w jednej z codziennych, chicagowskich gazet, w dziale z ogłoszeniami ukazał się następujący anons:

`szczęśliwych Walentynek.

Wujku Joe, dziękujemy za prace i awanse. Nie bylibyśmy w stanie zdobyć ich bez Ciebie.

Z miłością, rodzina Berrios"

Ogłoszenie nie było podziękowaniami od rodziny, ale elementem politycznej gry ze strony Alonso Zaragozy, który próbował zdetronizować Berriosa w 31 demokratycznym okręgu wyborczym.

"Chcę, by wszyscy wiedzieli, że korupcja i nepotyzm nie maja tu miejsca. Wyborcy zasługują na więcej" powiedział 32-letni Zaragoza, bibliotekarz i mieszkaniec chicagowskiej dzielnicy Cragin Belmont.

Jego działania nie odniosły skutku, a Berrios na razie nie wydaje się zagrożony na swym stanowisku.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor