----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

28 listopada 2012

Udostępnij znajomym:

'

Kryzys wywołuje różne postawy: apatię, złość, poczucie beznadziei. Brutalnie potrafi przeorać system wartości i zmienić człowieka, który pod jego wpływem zaczyna wierzyć, że najwyższa staje się wspólnota, siła i zburzenie zdegenerowanej rzeczywistości. I nie staje się tym samym komunistą. Wręcz przeciwnie.

Świat po 1918 r. nie był tak przyjemny, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Niby skończyła się I wojna światowa, znów można była żyć w pokoju, cieszyć się, robić to co przed jej wybuchem. Demokracja i wolny rynek wydawały się triumfować. Ale ta sama wojna gruntownie przeobraziła ludzi, którzy jej doświadczyli. Jedne narody rzuciła na kolana, dyktując twarde warunki pokoju wbiła kolce w ich dumę. Inne, chociaż wygrane, wcale nie poczuły takiego szczęścia. Przez całą Europę przetoczył się kryzys, wywołany zniszczeniami, czteroletnią reglamentacją, pustą kasą zadłużonych państw. A wraz z nim – widmo komunizmu, zaszczepionego już w Rosji.

Jednym z ludzi, którzy wyrośli na fali tamtego kryzysu był Benito Mussolini – były socjalista włoski i uczestnik wojny, który w momencie jej wybuchu przesunął się na pozycje o wiele bardziej nacjonalistyczne. Ranny na rok przed zakończeniem walk, stał się jednym z dziesiątek zdemobilizowanych kombatantów, którzy wrócili do domów i czuli narastającą frustrację – ich wysiłek nie przyniósł takich skutków jak oczekiwali. Państwo było osłabione, gospodarka leżała w gruzach, Włochy zaś niewiele skorzystały z zaangażowania po stronie zwycięskich aliantów. A ci, którzy przelewali krew na frontach, pozostawali niedocenieni. To właśnie doprowadziło Mussoliniego do tworzenia Związków Kombatantów (Fasci di combattimento), które szybko stały się ważną siłą na włoskiej scenie politycznej, przekształconą później w Narodową Partię Faszystowską. Faszyści, bo tak zaczęto nazywać ten ruch, zdobywali poparcie różnych warstw społecznych, budowali siłę swojej organizacji, a ich bojówki (Czarne Koszule) pięściami rozprawiały się z przeciwnikami. Siła nowego ruchu była tak wielka, że gdy w 1922 r. zwolennicy Mussoliniego zorganizowali „marsz na Rzym” król Wiktor Emanuel nie chcąc rozlewu krwi powierzył ich przywódcy misję tworzenia rządu, oddając w ten sposób władzę nowej sile politycznej.

Mussolini, nazywany przez swoich zwolenników „wodzem” (duce), w centrum swojej doktryny stawiał państwo jako twór najważniejszy, stojący ponad interesami jednostek. Czynni i chcący zmieniać świat ludzie mieli podporządkować się państwu, które jako wspólnota miała im dawać możliwości realizacji. Krytykowano zarówno komunizm, jak i demokrację czy liberalizm. Kultywowano siłę, czyn i wojnę, będącą kuźnią charakterów. Podkreślano hierarchiczność oraz rolę charyzmatycznego wodza. Chętnie grano na nutach narodowych – obiecywano stworzenie silnych Włoch, które nawiążą do idei dawnego Imperium Romanum. W sferze społeczno-gospodarczej tworzono korporacje, czyli związki pracowników i pracodawców, mających rzekomo wspólne interesy. Z jednej strony pracownicy otrzymywali różne przywileje socjalne, z drugiej zaś – uniemożliwiano im strajki i walkę o poprawę własnego bytu.

Model wypracowany w faszystowskich Włoszech wydawał się dobrym rozwiązaniem na problemy współczesnego świata, kryzys demokracji i kapitalizmu, zagrożenie komunistyczne. Gdy w 1929 r. wybuchł wielki kryzys, stawał się on jeszcze bardziej atrakcyjny – dawał bezpieczeństwo i poczucie siły. Nieprzypadkowo więc próbował znaleźć swoich naśladowców w innych krajach Europy. W Portugalii system oparty na ideach korporacji trwał mniej więcej do lat 70. Powstawały partie faszystowskie: Falanga w Hiszpanii, Żelazna Gwardia w Rumunii, Obóz Narodowo-Radykalny „Falanga” w Polsce, Brytyjska Unia Faszystów. Podobny, choć z wielu względów specyficznie niemiecki projekt stworzył Adolf Hitler, od 1933 r. führer Trzeciej Rzeszy – postać, która odcisnęła jedno z największych piętn na historii XX wieku.

Tragedia drugiej wojny światowej zmiotła ze sceny faszystów jako współodpowiedzialnych za te zbrodnie. Optymiści mogli twierdzić, że w końcu demokracja i wolny rynek doprowadzą do końca historii i żadne radykalizmy nie będą już potrzebne. Jednak ciągle ideały te hamuje kryzys. Kto wie, dla ilu wymęczonych „niepewnymi czasami” najlepszym rozwiązaniem na problemy będzie obalenie starej republiki, wojna ze zgniłym liberalizmem, wprowadzenie kultu państwa, mitycznego narodu i twardej siły. W teorii brzmi to może i wzniośle. Praktyka może być jednak inna, o wiele mniej przyjemna. I o tym trzeba pamiętać...

Tomasz Leszkowicz

 



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor