Dowodów na upadek jakości życia politycznego w naszym mieście, stanie i kraju nie brakuje. Jednak od czasu do czasu pojawiają się tak spektakularne przykłady, że zaczynamy wątpić, czy to co widzimy wokół nas dzieje się naprawdę.
Kiedy kilka dni temu zobaczyłem w porannych dziennikach informację, iż na zwolnione przez Jesse Jacksona Jr miejsce w Kongresie zamierza się ubiegać Mel Reynolds, pomyślałem, że to żart. On sam obawiał się chyba takich reakcji, gdyż w jednym z ostatnich wywiadów przekonywał dziennikarzy, że jego udział w wyborach i rozpoczęcie kampanii “żartem nie jest”. Przy tym zapewnia potencjalnych wyborców, że ma nadzieję na odkupienie grzechów, że się zmienił i musi dokończyć rozpoczęte dzieło. Dlatego inne jego hasło to “Odkupienie”.
Jesse Jackson Jr nie był może najlepszym politykiem reprezentującym mieszkańców Illinois i ich interesy w Waszyngtonie – konszachty z Blagojevichem i próba zapłacenia za zwolnione przez Obamę miejsce w Senacie, dosyć swobodne dysponowanie środkami zebranymi na określony cel, a w końcu kilkumiesięczna ucieczka przed odpowiedzialnością do kliniki i – nawet jeśli prawdziwa – kompletnie niezrozumiała przypadłość zdrowotna. Do tego historia jego głosowania w Kongresie świadcząca, że polityk ten nie bardzo orientował się w większości spraw jakimi zajmował się razem z kolegami.
Mel Reynolds bije jednak Jacksona na głowę. Wyprzedza go o kilometr. Jego ponowna próba zaistnienia w polityce świadczy, że wszystko naprawdę jest możliwe. Jeśli ewentualnie wygra albo chociaż znajdzie się wśród liczących się kandydatów, moja nadwątlona ostatnio wiara w demokratyczny proces wyborczy legnie w gruzach.
Reynolds zajmował przed Jacksonem to samo stanowisko. Zrezygnowali z niego obydwaj, choć z nieco innych powodów. 60-letni dziś Reynolds stara się pomniejszyć swe winy i wydarzenia sprzed lat kierując naszą uwagę na swe doświadczenie kongresowe. Jakby się nie starał, trudno jest zapomnieć, że skazany został za napaść seksualną na kilkunastoletnią wolontariuszkę udzielająca się w jego kampanii wyborczej, że pojawiły się doniesienia o pornografii dziecięcej, że kłamał przed Federalną Komisją Wyborczą, że jednym z udowodnionych zarzutów była też korupcja. Ówczesny prezydent, Bill Clinton, ułaskawił go i skrócił tym samym wyrok, dzięki czemu Reynolds nie musi się już rejestrować jako przestępca seksualny. Jednak dla wielu osób wciąż nim jest.
Gdyby chodziło o zwykłego człowieka, który stara się o powrót do pracy na stanowisku kierowcy, piekarza, czy recepcjonisty, można by się było zastanawiać, czy przypadkiem nie należy dać mu drugiej szansy. Ludzie czasami potrafią wyciągać wnioski i postępować inaczej. Jednak w tym przypadku mówimy o Izbie Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych. Niewielkiej grupie ludzi wybieranych do stanowienia praw, ich przestrzegania, podejmowania ważnych decyzji w naszym imieniu. Fakt, niektórzy w tej grupie znaleźli się przypadkowo. Wielu z różnych powodów powinno również zrezygnować. No dobrze, nie jest to idealne przedstawicielstwo społeczeństwa. Ale świadomie nie możemy pogarszać jeszcze bardziej poziomu.
Problem w tym, że biorąc pod uwagę historię wyborów w 2. okręgu, dotychczasowych przedstawicieli i sympatie tamtejszych wyborców, Reynolds może mieć szansę. W końcu zastąpił przed laty na tym stanowisku Gusa Savage, kontrowersyjnego Kongresmana, którego do rezygnacji zmusiła Komisja Etyki. Podobno Savage seksualnie napastował pracownicę Korpusu Pokoju podczas jednej ze swych zagranicznych podróży do Zairu.
Dlatego według mnie cała sprawa wygląda na jakiś żart. Okrutny z punktu widzenia mieszkańca i podatnika. Ludzie już zaczynają się łamać i zastanawiać, czy przypadkiem nie dać mu drugiej szansy.
Co ich do tego skłania? Powtarzane przez Reynoldsa zdanie – Nikt nie jest doskonały. Cóż za wspaniałe hasło wyborcze!
W takich momentach powraca do nas powiedzenie Marka Twaina: „Załóżmy, że jesteś idiotą. Załóżmy też, że jesteś członkiem Kongresu... ale widzę, że się powtarzam”.
W codziennej prasie pojawiła się też kilka dni temu informacja o tym, że Sheila Simon domaga się jawności finansowej osób wybieranych na publiczne stanowiska. Według niej tylko w ten sposób ludzie zaczną znów wierzyć w rząd i ufać politykom. Jeśli według niej to wystarczy, to życzę powodzenia. Muszę jednak przyznać, że pomysł nie jest zły. Odpowiednia forma jest wprawdzie każdego roku przez wysokich urzędników i polityków wypełniana, ale wzór ma 40 lat i pozwala na pełną swobodę w odpowiedziach. Poza tym i tak nikt tego nie czyta.
Jednak nie z tego powodu zainteresowałem się artykułem. Do przeczytania skłoniło mnie nazwisko naszej wicegubernator. Doszedłem do wniosku, że skoro pojawiło się w prasie, musiało się stać coś bardzo ważnego. Tekst mnie nieco rozczarował (nic się nie stało). Powróciło natomiast pytanie dotyczące samego urzędu wicegubernatora. Sheila Simon spełnia swą rolę znakomicie – w ogóle nie przeszkadza gubernatorowi, nie udziela się, nic o niej nie słychać. Tu tkwi problem.
Jak sama przyznaje, jej głównym zadaniem jest gotowość na wypadek, gdyby z jakiegoś powodu Pat Quinn zwolnił urząd. Patrząc na naszą najnowszą historię nie jest to takie głupie, bo w końcu Quinn się do czegoś przydał, gdy aresztowano Blagojevicha.
Stanowisko wicegubernatora jest drugim pod względem ważności w naszym stanie. Jednocześnie sposób wyboru odpowiedniej osoby na ten urząd w Illinois pozostawia wiele do życzenia. Wyścig jest niezależny, więc końcowa para reprezentująca daną partię trudna jest do przewidzenia. Kolejność przejmowania władzy w Illinois jest następująca: gubernator, wicegubernator, prokurator generalny, sekretarz stanu, kontroler stanu, skarbnik, prezydent Senatu, przewodniczący Izby Reprezentantów. Pominięcie wicegubernatora wydaje się właściwym rozwiązaniem, zwłaszcza, że oszczędności byłyby spore. W 2012 r. na utrzymanie biura gubernatora Illinois przeznaczono $2.1 mln. i sztab liczący aż 29 osób. Co robią? To jeszcze większa zagadka, niż obowiązki ich szefowej.
Gdyby jeszcze ze stanowiskiem tym wiązały się jakieś obowiązki, tak jak w innych stanach. W Illinois nie robi nic, chyba, że o coś poprosi gubernator.
Miłego weekndu.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com