----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

04 grudnia 2012

Udostępnij znajomym:

'

Zawsze to przyjemniej zajmować się bohaterami, niż zdrajcami, szczególnie w kraju, którego historia postrzegana jest głównie jako święte nieomalże pasmo wydarzeń, niekoniecznie zwycięskich, ale zdecydowanie heroicznych. Czytać czy raczej odczytywać historię można na wiele sposobów i metodologii temu służących jest nieprzebrana ilość. 

Elementarny jakkolwiek pozostaje zawsze Abelardowski sposób krytycznego czytania, którego zasada sprowadza się do tego, czy zgadzamy się, czy też nie z tym, co czytamy, a ponieważ zgadzamy zawsze jedynie z tym, co spełnia nasze oczekiwania, a odrzucamy natychmiast to tego, co nie jest zgodne z naszymi przekonaniami, więc interpretacji i odczytań tego, co było jest nieskończenie wiele i to raczej z nastawieniem na bohaterów niż zdrajców.

Mirosław Koper w swej najnowszej książce to „nastawienie” znacząco przemodelowuje, pokazując z niezwykłą swadą te właśnie różne „twarze” historii, a w zasadzie twarze tych, którzy tejże są twórcami, niekoniecznie kończącymi na postumentach pomników wystawianych im przez potomnych, bo w książce głównie o zdrajcach, ale przecież Dzierżyński zdrajcą był niepomiernym, a pomników miał i chyba ciągle ma bez liku.

„Wielcy zdrajcy – od Piastów do PRL” jest kolejnym tekstem Kopra, który pokazuje fascynujące postaci przeszłości z różnych perspektyw i w świetle różnych źródeł, niekoniecznie tych oficjalnych i udokumentowanych. Pamiętniki, wspomnienia, prywatne zapiski, a nawet zwykłe plotki czy pomówienia są dla autora często ważniejsze w kreowaniu wizerunku pokazywanej postaci, niż oficjalnie uznane źródła. Stąd też ten niezwykły i specyficzny styl Kopra, który czyni opisywane fakty żywymi i przekonującymi historiami. Widać to było szczególnie w kapitalnym „Polskim piekiełku” gdzie spory i swary miedzy obozem Sikorskiego i Piłsudczykami zadziwiają swą „nieśmiertelnością” w polskim wykonaniu, bez względu na kontekst historyczny i wymagania chwili.

Postaci zdrajców fascynują od zawsze twórców literatury i są odwiecznym tematem narodowych dyskusji. Jednym z powodów „inspiracyjnej” funkcji takich życiorysów jest ich dwuznaczność, niejasność i skomplikowanie. Można ferować wyroki, można oceniać, można nawet skazywać, ale ostatecznego wyjaśnienia motywów, które kierowały podejmowaniem decyzji prze tych ludzi nigdy do końca nie poznamy i to nie tylko dlatego, że czas pozacierał ślady, ale ślady poznikały, bo tak chciały na przykład różne państwowe służby, w tym rzecz jasna również te tajne.

W książce mamy całą plejadę takich postaci, począwszy od świętego Stanisława po Józefa Światłę. Rozstrzał czasowy i „jakościowy” portretowanych zdrajców jest ogromny:

” …wśród bohaterów książki znalazł się biskup Stanisław ze Szczepanowa, kanonizowany dwa wieki po śmierci, a następnie uznany za patrona kraju. Historycy do dzisiaj spierają się o jego ocenę, a grobowiec biskupa w katedrze wawelskiej uznawany jest za jedną z największych relikwii kraju. Fakty przytaczane przez autora mogą czasami zaskakiwać, tak bardzo są odległe od stereotypów. Koper podkreśla, że historię z reguły pisali zwycięzcy. W obiegowej opinii Bolesław Krzywousty był dobrym monarchą, natomiast synonimem zdrady pozostał jego starszy brat Zbigniew. I nie miało znaczenia, że tak naprawdę, to Bolesław się zbuntował przeciwko bratu i pozbawił go władzy, a następnie życia. Niemal każde pokolenie Piastów toczyło wojny domowe wykorzystując armię państw ościennych. Ale takie były w tych czasach obyczaje i nikt się temu nie dziwił, ani specjalnie nie potępiał. Natomiast bunty możnowładców zasługują już zupełnie na inną ocenę. Autor stara się dociec ich przyczyn, a czasami związków osobistych. Nawet w przypadku osób o tak złej renomie jak Hieronim Radziejowski, obwiniany o sprowadzenie na Polskę katastrofalnego najazdu szwedzkiego. Koper nie ogranicza się zresztą tylko do faktów politycznych, opisując dzieje targowiczan, wiele uwagi poświęca życiu prywatnemu Szczęsnego Potockiego. Zauważa, że najbogatszy magnat Rzeczypospolitej Obojga Narodów, przywódca konfederacji targowickiej w życiu osobistym był człowiekiem wyjątkowo nieszczęśliwym. Inny jest natomiast stosunek autora do Aleksandra Wielopolskiego, uznanego przez potomnych za sprawcę wybuchu powstania styczniowego. Margrabia miał jak najlepsze intencje, ale jego działalność przypadła na niewłaściwy okres. I gdyby urodził się o pokolenie później, to zapewne teraz należałby do panteonu bohaterów narodowych.” [nota od wydawcy]

Historia była i ciągle jest niepokojącym i irytującym problemem dla wielu twórców. Gombrowicz oskarżał ją o wszystko, co najgorsze, a przede wszystkim o „sformalizowanie” naszego bycia i myślenia, o wyprucie go z autentyczności przez uhistorycznienie naszego myślenia. Mickiewicz skazał na męki interpretacji całe pokolenia uczniów zmagających się z Machiavellicznym problemem Konrada Wallenroda „czy być lisem czy też lwem”. Władysław Lech Terlecki poświęcił parę powieści detalicznej wiwisekcji umysłowości zamachowca – zdrajcy – szpiega – agenta. Powstały całe antologie zestawiające postaci znanych i nieznanych, wielkich i małych, słynnych i zapomnianych, kontrowersyjnych i uznanych zdrajców, jak choćby ostatnio wydana książka Przemysława Słowińskiego „Bohaterowie i zdrajcy”.

„Wielcy zdrajcy” Kopra to rzeczywiście, jeśli nie wielkie, to przynajmniej duże nazwiska w polskiej historii, która o dziwo nie jest tworzona jedynie przez nieskazitelnych bohaterów i herosów, ale także przez zdrajców, może nie zawsze wielkich, ale jednak.

Zbyszek Kruczalak



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor