W latach 2006-2011 tylko w sześciu powiatach należących do aglomeracji chicagowskiej doszło do 641 kolizji z udziałem pociągów, samochodów i pieszych. W ich wyniku życie straciły 253 osoby, a kolejne 267 z ciężkimi obrażeniami trafiły do szpitali. Najczęstszą przyczyną tych tragedii jest ignorowanie znaków ostrzegawczych i nieprzepisowe pokonywanie torów.
W rejonie zaliczanym do naszej aglomeracji mieszka ponad 9 i pół miliona osób. Każdego dnia teren ten przecina ponad 700 pociągów towarowych i 500 osobowych. W takiej sytuacji trudno jest uniknąć wypadków – mówią eksperci, których słowa potwierdzają dane liczbowe.
Pieszy skracający sobie drogę przecinając tory na wysokości stacji kolejowych, skrzyżowania torów i ulic przebiegające pod kątem pozwalającym na łatwe ominięcie opuszczonego szlabanu przez kierowców, a także blokowanie tylko jednej strony drogi podczas przejazdu pociągu – to tylko niektóre z powodów tak wysokiej liczby wypadków w tych miejscach.
“Niektóre rozwiązania stosowane na przejazdach i na stacjach są dziwne i niebezpieczne” – uważa Ian Savage, profesor ekonomii i transportu na Northewstern University, cytowany przez dziennik Daily Herald.
Zgadzają się z nim osoby działające w Railroad Safety Council, organizacji która nalega na przebudowę istniejących przejazdów kolejowych. Zamiast stosowanego powszechnie jednego ramienia blokującego przejazd wyłącznie pojazdom na prawym pasie, sugerują cztery szlabanu całkowicie odcinające kierowcom dostęp do torów. Takie rozwiązania sprawdzają się w innych rejonach kraju i poza granicami.
Na razie ze względów finansowych jest to niemożliwe. Stan zdecydował się na zastosowanie takich szlabanów tylko na trasie Chicago – St. Louis, gdzie porusza się tzw. szybka kolej. Każdy taki przejazd to wydatek rzędu $495,000. Im szersza droga i więcej linii torów, tym wyższy jest koszt. W metropolii chicagowskiej mamy zaledwie 11 takich rozwiązań. W pozostałych miejscach na zmiany będziemy musieli poczekać.
Specjaliści zauważają jednak, że nawet tak nowoczesne przejazdy nie są gwarancją bezpieczeństwa, a jedynie w większym stopniu zwracają uwagę kierowców na niebezpieczeństwo. Warto też wiedzieć, że wielu miastach, zwłaszcza na najbardziej niebezpiecznych przejazdach kolejowych, stan zaproponował budowę czteroramiennych szlabanów. Jednak lokalne władze często odrzucały te propozycje tłumacząc, iż rozbudowane zapory “nie pasują do architektury okolicznych budynków”.
Jednak nie tylko samochody biorą udział w kolizjach z pociągami. Bardzo często są to piesi, którzy próbują pokonać tory przed nadjeżdżającym składem. W tym przypadku najbezpieczniejszym rozwiązaniem byłaby budowa specjalnych przejść podziemnych, lub kładek zawieszonych nad torami. Tu koszt jest jeszcze wyższy. Powstająca w Downers Grove kładka będzie kosztowała 60 milionów dolarów. Podobna, planowana w West Chicago na wysokości Roosevelt Street, to 26 milionów. Podziemne tunele są nieco tańsze, jednak w dalszym ciągu poza zasięgiem wielu miasteczek – kosztują ok. 4 mln każdy.
Często więc najtańsze rozwiązania okazują się najbardziej skutecznymi. Budowane tuż przed przejazdem kolejowym wysepki oddzielające od siebie dwa pasy ruchu skutecznie zniechęcają kierowców do omijania ramion szlabanu. Niewielu decyduje się na pokonywanie osobowym pojazdem krawężnika wysokości kilku cali. Zwykłe siatki oddzielające podróżnych na peronach od torów przynoszą więcej korzyści, niż najbardziej zaawansowane, elektroniczne systemy ostrzegania. Niestety, na większości stacji ich nie są stawiane.
RJ
'