Zapotrzebowanie na pomoc żywnościową dla najbardziej potrzebujących wzrosło w 21 z 25 miast, w których przeprowadzono doroczny sondaż dotyczący głodnych i bezdomnych. Obejmuje on informacje amerykańskich miast, w tym Chicago, Denver, Dallas, San Antonio, Waszyngton D.C., na temat przyczyn bezdomności, głodu i stanu usług służących realizacji potrzeb w poszczególnych stanach. Sondaż amerykańskiej konferencji burmistrzów dowodzi, że amerykańskie metropolie doświadczają trudności w sprostaniu rosnącemu zapotrzebowaniu na pomoc głodnym i bezdomnym.
W świątecznym czasie rodzinnych celebracji i korporacyjnych fet ubiegłotygodniowa konferencja amerykańskich burmistrzów potwierdza, że liczba głodnych i bezdomnych rośnie, a toczone na poziomie administracji federalnej walki budżetowe w kontekście tak zwanej fiskalnej przepaści zagrażają wsparciu, których wielu potrzebuje, po prostu by przetrwać. Opublikowany przed świętami raport jest brutalnym przypomnieniem długo-okresowego wpływu recesji na wielu mieszkańców. Bez dachu nad głową są obecnie rodziny, które niedawno były średnio- zamożne. Dziś zgłaszają potrzebę różnorodnych usług socjalnych po raz pierwszy w życiu. Około 26,000 domostw, czyli 56,000 osób po raz pierwszy zgłosiło się w ubiegłym roku po pomoc żywnościową, ocenia dyrektor programu pomocy żywnościowej w Filadefii. Są to ludzie, którzy nigdy nie podejrzewali, że będą musieli korzystać z darowanej żywności.
Niemal wszystkie metropolie informują o wzroście liczby mieszkańców zgłaszających po raz pierwszy zapotrzebowanie na doraźną pomoc żywnościową. Burmistrz Filadelfii w opublikowanym przez siebie oświadczeniu oznajmia, że na co dzień widzi głodnych i potrzebujących schronienia, a wyjaśnienie im, że Kongres redukuje fundusze przeznaczone na udzielanie wsparcia jest nieakceptowalne. Nieuchronnie nadciągający z końcem roku „fiskalny klif” sprawia, że mieszkańcy o niskich i średnich dochodach wyrażają zaniepokojenie perspektywą ograniczenia zapomóg rządowych, na podobnej zasadzie jak kończą się świadczenia z tytułu bezrobocia. Jak do tej pory nic nie wskazuje na powodzenie negocjacji prezydenta i przywódców republikańskich w Kongresie w celu uniknięcia podwyżek podatkowych i redukcji wydatków mających nadejść na początku roku 2013. Republikanie w Izbie Reprezentantów naciskają na cięcia funduszy na pomoc żywnościową rzędu $16 miliardów w miarę jak wypracowują zaległą ustawę rolniczą.
W 95 procentach sondowanych miast magazyny żywności zmniejszyły ilość pożywienia oferowanego każdej osobie potrzebującej, a jadłodajnie ograniczyły wielkość serwowanych porcji. W niemal wszystkich miastach punkty dystrybucji żywności ograniczyły również liczbę miesięcznych wizyt. Ponad połowa sondowanych miast potwierdziła przypadki odmówienia schronienia bezdomnym rodzinom z dziećmi.
Jak prognozują sondowane metropolie, problem głodu pogorszy się w roku przyszłym. Trzy czwarte miast spodziewa się wzrostu zapotrzebowania na żywność. Żadne z miast nie oczekuje redukcji w tym względzie. Na przykład, Capital Area Food Bank, organizacja patronująca grupom pomocowym na terenie Waszyngtonu, jest w stanie obsłużyć jedynie dwie trzecie głodnych osób. Ponadto, pracownicy punktu dystrybucji żywności informują, że o 25 procent podskoczyła liczba telefonów do magazynów żywnościowych z prośbą o informacje. Wśród osób poszukujących doraźnej pomocy żywnościowej, 51 procent stanowiły rodziny, a 37 procent – osoby posiadające zatrudnienie, ale nie zarabiające wystarczająco dużo by kupić żywność. Niemal co szósta osoba, około 17 procent, było osób starszych, a 8.5 procent – bezdomnych, informuje sondaż. Wart odnotowania jest fakt zróżnicowania sondowanych miast, które reprezentują różne rozmiary i stopnie zamożności.
Sześćdziesiąt procent sondowanych miast liczy się również ze wzrostem liczby rodzin nie posiadających schronienia, a 56 procent spodziewa się wzrostu osób bezdomnych. Ponad połowa miast potwierdza, że nie będzie wystarczającego schronienia dla potrzebujących. Liczbę Amerykanów żyjących w ubóstwie raport szacuje na 46.2 milionów, czy 15 procent populacji, natomiast liczbę bezdomnych w jednej nocy w styczniu 2012 – na 633,782.
Powagę sytuacji pogarsza to, że administracje stanowe nie są w stanie świadczyć usług, których potrzebujący poszukują. Wśród osób starających się o pomoc żywnościową 19 procent chętnych jej nie otrzymało, pomimo wzrostu zakupów żywnościowych do punktów dystrybucji o 11 procent w roku ubiegłym. W sytuacji, kiedy popyt przewyższa podaż, a zbliżający się „klif finansowy” zagraża redukcją już wcześniej nadwątlonych zasobów, dotkniętych biedą Amerykanów czeka kryzys. Burmistrz Północnej Karoliny, Terry Bellamy, wyraża swój niepokój z powodu niewystarczających zasobów w przyszłości. „Radzenie sobie z rosnącymi potrzebami w obliczu niepewnych zasobów nie jest niczym nowym dla burmistrzów, ale jesteśmy szczególnie zaniepokojeni tym, co może się zdarzyć z naszymi programami pomocy żywnościowej i schroniskami w przyszłym roku i w kilku następnych latach, jeśli Waszyngton nie znajdzie rozsądnego wyjścia z sytuacji”.
Wśród nowatorskich inicjatyw odnotowanych w raporcie burmistrzów, Rahm Emanuel wymienił zastąpienie programu żywnościowego funkcjonującego w ramach Department of Family and Support Services Emergency Food Box Program przez Emergency Food Pantry Bag Program, który, według zapewnień chicagowskiego burmistrza, ma oferować szerszy zakres produktów żywnościowych, w tym świeże warzywa i owoce, jajka, wołowinę, nabiał, i inne łatwo psujące się lub trwałe produkty spożywcze. Dla postronnego obserwatora niejasne pozostaje jednak to, w jaki sposób ta zmiana organizacyjna ma wpłynąć na jakość i zakres świadczonej pomocy.
Zapotrzebowanie na pomoc żywnościową, której nie udzielono w roku ubiegłym przywódcy amerykańskich metropolii oszacowali na 19 procent w skali kraju. Chicago nie znalazło się na liście 14 miast, w których oszacowano wielkość nie zaspokojonych potrzeb.
Nasze rodzime miasto znalazło się natomiast wśród najlepszych inicjatyw w zakresie dystrybucji zdrowej żywności. Z pewnością zaskoczeniem dla większości chicagowian jest dostarczanie świeżych artykułów żywnościowych w przystosowanym specjalnie autobusie. Program pod nazwą Fresh Moves ma za zadanie dowóz tanich i świeżych artykułów żywnościowych do 15 wybranych miejsc w mieście. Wykorzystane do tego fundusze CTA i USDA służą ułatwieniu dostępu do zdrowej i oferowanej za zniżką żywności wybranym nisko-dochodowym społecznościom podwajając, jak ocenia burmistrz, liczbę ich nabywców, zwłaszcza wśród osób korzystających z talonów żywnościowych.
Z jeszcze większym zdziwieniem przeczytałam w raporcie z konferencji burmistrzów o sukcesie programu walki z bezdomnością w Chicago. Rahm Emanuel opisał założenia siedmiopunktowego planu pod nazwą A Home For Everyone (Plan 2.0). Niestety, poza górnolotnie brzmiącymi planami strategicznymi, chicagowski burmistrz nie zaprezentował szczegółów konkretnych działań. Wśród wymienionych przyczyn bezdomności są frazesowo brzmiące ogólniki niewiele wnoszące do debaty: niskie dochody, brak talonów żywnościowych i ubóstwo, jak również rodzinne kłótnie i bezrobocie. I o ile nie kwestionuję faktu, że mogą być to rzeczywiście powody cytowane przez samych bezdomnych i pracowników socjalnych, to poraża biurokratyczna nowomowa i brak konkretów. Emanuel informuje, że jedynie o 4.5 procent wzrosła liczba bezdomnych w porównaniu z ubiegłym rokiem. W jednej trzeciej stanowią oni ofiary przemocy domowej, 26 procent chorzy psychicznie, osiem procent – weterani, a sześć – chorzy na wirus HIV. Burmistrz nie tylko nie przekonuje do tego, że rzekomy plan ma jakąkolwiek treść, ale ewidentnie nie ma pomysłu na walkę z tym narastającym problemem.
O ile chicagowski burmistrz jest dumny z autobusu przewożącego owoce i warzywa do wybranych okolic, to podobnego autobusu brakuje do obsługi bezdomnych. Żadne z chicagowskich schronisk nie dysponuje pojazdem, którym można by przetransportować bezdomnego, który nie jest w stanie sam trafić pod wskazany adres. W dużej części są to ludzie chorzy, starzy i niedołężni, więc transport jest dla nich nierzadko poważnym problemem. Problemem bezdomności nie zajmuje się też administracja miejska, a zgłoszenie osoby bezdomnej można złożyć jedynie na policji albo w szpitalu. Żadna z tych instytucji nie jest jednak w stanie zareagować na specyficzne potrzeby osoby bezdomnej i właściwie oszacować jej kondycję fizyczną lub psychiczną.
Tymczasem problem bezdomności rośnie, tak jak jej młodociana populacja. W niektórych szkołach bezdomni stanowią co siódme dziecko. Fundusze, którymi szkoły dysponują na rzecz bezdomności wspomagają opłaty za ich mundurki, przybory szkolne i wycieczki. W miarę jak wzrasta liczba bezdomnych uczniów, o 22 procent w ostatnich dwóch latach, to stanowe i federalne fundusze przeznaczone na edukację bezdomnych spadły o 64 procent od roku 2009. W sytuacji, kiedy ograniczona zostaje pomoc rządu, eksperci niepokoją się, że pozbawione środków szkoły nie będą miały wystarczających funduszy by móc sprostać wymogom rosnącej populacji.
Liczba bezdomnych studentów w Illinoiis wzrosła z 29,264 w listopadzie roku 2010 do 35,718 w listopadzie bieżącego roku, według Illinois State Board of Education. Chicago Public Schools informowały o 12,048 bezdomnych studentach w ubiegłym miesiącu, co stanowi niemal 13 procentowy wzrost w porównaniu z sytuacją sprzed dwóch lat. Ogólna liczba bezdomnych w ośmiu przedmiejskich powiatach wzrosła o 32 procent, z 6,841 do 9,033. Federalne prawo McKinney-Vento wymaga, by okręgi szkolne zidentyfikowały i oferowały pomoc bezdomnym studentom, ale nie oferuje gwarancji funduszy. Eksperci są zdania, że wymagane usługi, jak bezpłatny transport i zwolnienia z opłat, stanowią ogromne kwoty w dystryktach, które już borykają się ze sprostaniem podstawowym potrzebom uczniów.
W roku 2009 Illinois dysponowało kwotą ponad $8.1 milionów na potrzeby edukacji bezdomnych uczniów. Stan przeznaczył $3 miliony ze swego generalnego funduszu i otrzymał $2.5 milionów z funduszy federalnych. Dodatkowo przyznano $2.6 milionów z racji American Reinvestment and Recovery Act.
W obliczu cięć rzędu $861 milionów od roku 2009, rada stanowa nie wystosowała kolejnej prośby o fundusze na edukację bezdomnych wcześniej niż na początku roku. Wówczas Zgromadzenie Generalne nie zatwierdziło prośby o $1 milion z budżetu stanowego na rok fiskalny 2013.
Oznacza to kwotę $2.9 milionów w funduszach federalnych jako jedyny środek dostępny na terenie stanu na rzecz edukacji bezdomnych w bieżącym roku szkolnym.
Mary Fergus, rzeczniczka rady szkolnej, oświadcza, że 75 procent tej kwoty przeznaczono dla regionalnych łączników, którzy rozprowadzili fundusze w dystryktach szkolnych. Rada używa reszty na opłaty administracyjne związane z obsługą ustawy McKinney-Vento, w tym wynagrodzenie, wydatki podróżne i opłaty konferencyjne.
Szkoły robią co mogą by pokryć dodatkowe koszty wymagane przez federalne prawo. CPS przeznaczyło $7.7 milionów, niemal wszystko z $8000,000 z lokalnych funduszy, na rzecz studentów bezdomnych, Students in Temporary Living Situations Program, co stanowi 20-procentowy wzrost w roku bieżącym. Chicagowskie kuratorium zatrudniło dodatkowego koordynatora do pomocy w informowaniu studentów o dostępnych im usługach i stworzyło program szkoleniowy dla administracji szkolnych.
O ile rzecznicy bezdomnych chwalą takie wysiłki, wielu powątpiewa, że są one wystarczające. Bez dodatkowych środków z dystryktów, szkoły nie będą miały czasu ani środków aby sprostać wymogom prawa w całej jego rozciągłości. Nawet z dodatkowym wsparciem ze strony dystryktów szkolnych, bezdomni uczniowie borykają się z wieloma problemami. Niektórzy mieszkają w schroniskach, inni u rodzin kuzynów. Nierzadko opuszczają się w szkole próbując utrzymać pozory normalnego życia.
Pod koniec ubiegłego roku szkolnego, liczba bezdomnych uczniów przekroczyła 1 milion. Ta statystyka jest przerażająca, ale jest wielce prawdopodobne, że oddaje jedynie połowę problemu. Nie wszystkie dzieci mogą bowiem zostać policzone. W tej cyfrze nie są ujęte niemowlęta, dzieci nie zapisane do szkoły i ci z bezdomnych, którzy do swej bezdomności się nie przyznają.
Jak informuje National Center on Family Homelessness, bezdomne dzieci są czterokrotnie bardziej podatne na opóźnienia rozwojowe i podwójnie skłonne do wykształcenia opóźnień w nauce. Trzykrotnie bardziej niż inne dzieci są narażone na problemy emocjonalne i behawioralne. Większość z nich jest ofiarami gospodarki, która ciągle nie pozbierała się jeszcze po recesji i utrzymującego się nadal kryzysu nieruchomości. W sytuacji, kiedy dystrykty szkolne zaciskają pasa, konsekwencje dla uczniów bezdomnych i przeznaczonych dla nich programów edukacyjnych mogą być naprawdę poważne. Szkoły posiadające wysokie natężenie ubóstwa nie dysponują odpowiednią liczbą potrzebnych usług socjalnych. Pomoc dla bezdomnych jest po prostu jeszcze jednym programem, którego tam brakuje. A jak zwalczyć problem, który śpi na ulicy?
Oprac. Ela Zaworski
'