----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 stycznia 2013

Udostępnij znajomym:

'

Wetknięte tuż obok wyprzedawanych kartek bożonarodzeniowych ostatnie wydanie „The Economist” skusiło mnie intrygującym, choć wcale nie-świątecznym tytułem: „Pobieżny przewodnik po piekle”. Stylizowana na obrazy potępienia i męki okładka tygodnika ilustruje współczesne zło. Jest na niej maszyna do gry z napisem „zmiana klimatyczna”, Obama w łódce o imieniu „Duma”, bankierzy, laburzyści, chciwość, zazdrość, pożądanie, ropa naftowa, centrum hakerów komputerowych, amerykańska giełda, torebka ze sloganami, a do pieca dosypują Chiny i Indie. Na piekielnej lotni unosi się Hamas, a nowy towar potępieńców wysypuje się właśnie z ciężarówki z napisem „Brytyjscy dziennikarze”. Polityczni celebryci są bardziej komiczni, niż przerażeni i wydawałoby się, że niewiele może nas jeszcze przestraszyć.

A przez stulecia piekło stanowiło najstraszniejsze miejsce w ludzkiej wyobraźni. Było również najbardziej absurdalne. Obecnie natomiast dla Zachodu, piekło jest zaledwie średniowiecznym reliktem. Straciło swą moc straszenia, wraz ze stołkami do pławienia czarownic i czarami. Powinno zniknąć ze świadomości, wraz z Platonem, który chciał pozbyć się jakichkolwiek odniesień do przyszłego bólu jako szkodliwego dla moralności, albo wraz z Ciceronem, który stwierdził, że nawet stare kobiety nie wierzą w piekło, czy z Seneką, który utrzymywał, że jest ono bajką dla dorastających chłopców.

Piekło nikogo już nawet nie krzywdzi. W codziennym żargonie, jak w potocznym, co do diabła robisz?, jest zaledwie warknięciem, a nie miejscem. Jako miejsce w przestrzeni, znajduje się tam gdzie tylko jest okropnie: w londyńskiej kolejce podziemnej, najgorszych zakątkach dolnego Manhattanu, sklepach departamentowych w okresach sprzedaży. Filozoficznie, Jean-Paul Sartre utrzymywał, że piekło to inni ludzie. Teologicznie, Watykan określa piekło jako stan pozbawienia miłości Boga. Usunięte z powszechnych wyobrażeń zostały diabły z widłami, opary siarki i wyjące z bólu dusze.

Nadal jednak dla wielu ludzi ,piekło istnieje, nie jako koncept, ale jako miejsce na mapie. „Piekło istnieje naprawdę”, przypominają billboardy w południowych stanach. Przedstawianie piekła jako abstrakcji zapewnia komfort i porządek, ale nie jest skuteczne. Religia odwołuje się do strachu, jak również do wiary, ponieważ bez strachu naganne zachowanie nie ściąga sankcji. Ludzie muszą mieć ogień piekielny przed oczami, w przeciwnym razie nie tkną palcem, napisał William Booth, założyciel Armii Zbawienia.

Piekło straszy także w ramach internetowej „Encyklopedii katolickiej”. Jakkolwiek Watykan nie ma z nią nic wspólnego, to autorzy encyklopedii są przekonani o tym, że jedynie epikurejczycy i ateiści nie wierzą w piekło. Piekło wydaje się przystawać do piątego ćwiczenia duchowego świętego Ignacego Loyoli, w którym jezuici modlą się o „intymne odczucie bólu, który cierpią potępieni”, by poczuć ogień, słyszeć zawodzenia, powąchać opary siarki, poczuć łzy.

Piekło nie jest po prostu współczesną wersją mitycznego Hadesu, krainy zmarłych. Większość kultur ma swoje podziemia, jak egipskie Amenti, żydowski Sheol, czyściec, w którym dusze zmarłych gromadzą się, są poddane osądowi i oczyszczają się zanim wejdą do nieba. Egipska „Księga zmarłych”, powstała około 1500 przed Chrystusem, posługuje się obrazami łódki, rzeki, testów, którymi poddawana jest dusza ludzka i wagi, na której jej uczynki są ważone. Ale pobyt w tej ciemnej, uformowanej na kształt labiryntu przestrzeni, jakkolwiek niekiedy długi, jest czasowo ograniczony i może być skrócony przez modlitwy i dobre uczynki żyjących na ziemi przyjaciół. Pobyt w czyśćcu, jakkolwiek uciążliwy i pełen niepokoju, jest dla wielu niewiele gorszy niż za życia na ziemi.

Piekło jest zupełnie inne. Jest to miejsce tortur dla potępieńców, w którym są oni obdzierani ze skóry lub zjadani żywcem, patroszeni lub wbijani na pal, albo na wymierny okres czasu, albo na zawsze. Nikt nie może za nich się wstawić, za wyjątkiem nadzwyczajnych okoliczności. Nigdy z piekła nie wyjdą, za wyjątkiem kultur wierzących w reinkarnację. Pod koniec pobytu w Yama Pura, hinduskim piekle, najstarszym ze znanych, z jego rejonami gotującej się wody, żelaznych szpikulców i przerażających krzyków, czy pod koniec buddyjskiego piekła, z jego szczególnymi mękami wydzierania serca i wypełniania czaszki jeżami, oczyszczona dusza powraca na ziemię pod postacią robaka lub płaza, rozpoczynając cykl ponownie. Zarówno z muzułmańskiego i zoroastrycznego piekła dusze powracają na ziemię, według zoroastrańskich wierzeń co roku, w ostatnich pięciu dniach roku.

Zachodnie wyobrażenie piekła wyrosło na znacznie bardziej surowej tradycji. Zostało stworzone jako stała kara dla najgorszych grzeszników, tych, którzy sprzeciwiają się bogom. Byli nimi, w większości giganci. Według greckiej mitologii, w piekle przebywali tytani, którzy przeciwstawiali się Zeusowi, Prometuesz, Tantal, Syzyf i inni buntownicy. W tradycji judeo-chrześcijańskiej do piekła zostali strąceni źli aniołowie, którzy walczyli z Bogiem: Belzebub, Moloch, Astarot, Belial, zostali „zrzuceni głową w dół płonąc z nieba”, jak pisze Milton, w jezioro ognia. Do piekła zostali strąceni aniołowie, którzy współżyli z kobietami i nieposłuszne gwiazdy. W taki więc sposób piekło przekształciło się w swego rodzaju klub dla nadludzi. Jego demokratyzacja wydawała się rozpocząć w judaizmie, gdzie zarówno Izajasz jak i Ezekiel dowodzili Bogu, że nie w porządku było to, że zarówno źli jak i dobrzy kończyli w Szeolu. Nieposłuszni, z pewnością, powinni cierpieć ostrzejszą i dłuższą karę. Bóg, twierdzili, powinien, postąpić z nimi, jak na to zasługują, zwłaszcza, że w życiu zwykle powodziło im się lepiej z powodu swej nikczemności, podczas gdy cnotliwi, jak Hiob, byli doświadczani nieszczęściami. Ponieważ człowiek wyobrażał sobie Boga na swe własne podobieństwo, tak więc przenosił swe pojęcie sprawiedliwości na mający nadejść świat, który w konsekwencji przekształcił się w prawdziwy horror.

Pod względem goeograficznym piekło leży „w takiej odległości od Hadesu, jak Hades jest oddalony od ziemi”, napisał Pauzaniasz, grecki geograf, autor dzieła „Wędrówki po Helladzie”, w których zawarł relacje ze swych licznych podróży. Zmarli i żyjący, a zwłaszcza nikczemni zmarli i żyjący musieli być trzymani od siebie w wystarczającej odległości. Trojański bohater, Eneasz w „Eneidzie” autorstwa Wergiliusza, zwiedził Hades, nie bez trudności, i spotkał cienie zarówno swego kochanka Dido, jak i ojca, ale ledwie zobaczył Tartar, najmroczniejszą i najniższą część krainy podziemia, dostrzegając jedynie głęboką przepaść z zamkiem otoczonym falą ognia. Ten widok napełnił go przerażeniem. W „Moralia” autorstwa Plutarcha młodzieniec o imieniu Timarchus mógł obejrzeć bliżej wielki rozłam wypełniony krzykami, z duszami potępionych spadającymi w dół i w górę jak gwiazdy. Bede w ósmym stuleciu zobaczył niemal dokładnie taki sam obraz” płomienie ognia wydostające się z zagłębienia, w którym fruwały ognie ludzkich dusz.

Kształt piekła, jak opisuje je Dante, jest odwróconym kominem składającym się z siedmiu warstw oddzielonych przez kamieniste zwały, z których każda jest głębsza i węższa od poprzedniej. Buddyjskie piekło jest podobne. Ale piekło samo w sobie ma wiele rezydencji. Hinduzim wymienia 21 głównych i mniejsze, w większości za przestępstwa religijne. Syngaleski buddyzm wyróżnia 136, a burmiński buddyzm aż 40,040 rezydencji, z których każdy jest właściwy dla poszczególnego grzechu, w tym sprzedaży kurczaków i jedzenia słodyczy z ryżem. Przy wejściu do podziemia w większości religii jest pewnego rodzaju osąd, w którym potępieni są oddzielani od nie tak złych. Jest to akt nieznoszący sprzeciwu i apodyktyczny. Jezus przedstawiał to jako wyrywanie chwastów. Po czym następuje długi upadek i ogień.

Hades, jakkolwiek nie będąc pestką, jest miejscem żalu i oczyszczenia. Piekło natomiast – rozpaczy i opuszczenia. Czyściec jest stworzony na bazie surowej miłości, piekło jest otchłanią nieprzebłagalnej zemsty. I tu zaczynają się sprzeczności. Jeśli bowiem Bóg jest miłością, to wydaje się niemożliwe, by powodował ból u swych stworzeń, bez nadziei na zbawienie. Nie tylko zresztą ból, ale cierpienie doskonale stworzone dla danego grzechu, tak by żarłocy pławili się w gnoju, rozrzutnicy byli rozdzierani przez psy, a zdrajcy zakuwani w lód, jak opisuje Dante. W mitologii cztery rzeki piekła powstały z ludzkich łez, płynąc tym szybciej, że Bóg w swej złości nigdy ich nie dostrzeże. Co najgorsze, piekło powstało zanim stworzony został biedny, skorumpowany człowiek.

Współcześni badacze Pisma starają się jak mogą by to wyobrażenie uczłowieczyć. Wskazują na to, że sam Jezus, i nawet poirytowany stary święty Paweł, nie wspominali piekła czy potępienia w Nowym Testamencie. Greckie słowo używane wtedy oznaczało tylko sąd i potępienie i tylko przez długi okres czasu, a nie na wieczność. Jezus nakazywał przecież, że człowiek powinien przebaczyć swemu grzeszącemu bratu nie siedem razy, a 70 razy siedem. Święty Paweł potwierdził, że Bóg okaże miłosierdzie każdemu. Na to wszystko sataniści ripostują, że Jezus naprawdę miał na myśli wieczny ogień, że Boskie sposoby troszczenia się o człowieka nie są takie same jak człowieka, i że obok Boskiej nieskończonej miłości płonie Boska wieczna sprawiedliwość, która jest równie bezwarunkowa.

Piekło, opierając się na tak przerażającej zemście, musiało być gorące, podobnie jak gorący gniew, który je stworzył. Nazwa piekła, w większości kultur, oznaczała dół lub ukryte miejsce, i wkrótce stała się dołem ognia. Żydowska Gehenna, wspomniana przez Jezusa, była niczym więcej niż niegasnącym wysypiskiem śmieci na zewnątrz Jeruzalem, gdzie wyrzucano ciała kryminalistów. Egipskie piekło jednakże było płomienną otchłanią, w której ludzie byli nie tylko paleni, ale porąbani na małe części przez „komandora ognia” i „zjadacza wnętrzności”, a zarówno hinduskie, jak i buddyjskie piekło umieszczało ludzi w kotłach czy na rożnach polewanych przez wielu diabłów.

Tak wysokie temperatury, jak dowodzą wulkany, były osiągane prawdopodobnie w środku Ziemi, więc piekło musi tam być, z siarkowymi basenami i otworami, jak w pobliżu Neapolu, gdzie Eneasz wszedł, wskazując gdzie było wejście. Ale niekoniecznie. „Badania nad naturą i miejscem piekła” autorstwa Tobiasa Swindena z roku 1714, umiejscowiały piekło na słońcu, najgorętszym wyobrażalnie miejscu i najdalszym od nieba. William Whiston w roku 1696 sytuował piekło na komecie wznoszącej się do gorących regionów w pobliżu słońca w kierunku zimnych poza Saturnem.

Ale piekielny ogień nie był zwykłym ogniem. Po pierwsze, nie potrzebował paliwa, a po drugie, nie niszczył tego co palił. Ogień piekielny, pomimo tego, że mógł topić gwiazdy i góry, nie pochłaniał potępionych, bo zakończyłoby to ich cierpienia, a po prostu szalał i powodował cierpienia. Stwórca piekła również zdał sobie sprawę z tego, że stałe gorąco mogłoby przerodzić się w rutynę, więc głęboki śnieg i lód występowały naprzemiennie z ogniem. W piekle Dantego jego środek tworzył stały lód, w którym szatan był osadzony po szyję, podczas gdy zdrajcy w dziewiątym kręgu doświadczali łez przekształcających się w sople lodu. W jakiś sposób mrożące zimno i wrzące gorąco mogły tam współistnieć, stanowiąc naukowy paradoks, potęgując problemy teologiczne.

Czas był kolejnym paradoksem piekła. Cierpienia piekielne wprowadzały do wyobraźni średniowiecznej koncept wieczności i sposób w jaki mogła być pojmowana. Dwudziestowieczny James Joyce miał wyobrazić sobie góry piasku wysokie, szerokie i grube na milion mil, z których co milion lat mały ptaszek wynosił jedno ziarnko piasku, a kiedy góra została usunięta, to nawet pojedynczy moment wieczności nie dobiegł końca.

Piekło wydawało się być umiejscowione na granicy czasu. Milton, podobnie jak Hezjod, był przekonany, że wszystkie początki i końce stykały się przed bramą piekła i że zbiegały się tam dzień z nocą. Dante, w czasie swej podróży z Wergiliuszem, wyróżniał noce i poranki, jakkolwiek tylko przy pomocy gwiazd, bo nie widział słońca. Sam rzucał cień, ku zdumieniu cieni go otaczających. A to co diabły wyprawiały z duszą stanowi przedmiot kolejnej sprzeczności. Ciało miało oczywiście zostać pozostawione w momencie śmierci, rozkładając się pod ziemią. Nawet najbardziej dotkliwy ból nie mógł je dotknąć. Wszystkie te spalenia i obdzierania ze skóry wydawały się więc nie mieć zbytnio sensu. Zarazem jednak niemal w każdej kulturze pojawiało się przekonanie o nagiej ludzkiej duszy, tym bardziej narażonej na niebezpieczeństwo na zewnątrz swego ciała. To właśnie wyeksponowanie duszy czyniło piekło szczególnie szkodliwym, a wieczność duszy umożliwiała nieskończoność cierpienia. Piekło nie traciło na wyrazistości swych mąk dopóki Kartezjusz w siedemnastym wieku oświadczył, że dusza jest niematerialna, a więc nie podlega bólowi. Ta myśl, jak również malejący wpływ duchowieństwa w przeżywającej rewolucję przemysłową Europie, doprowadziła do przygaszenia ognia piekielnego.

Od tego czasu topograficzne piekło zaczynało gasnąć. Duży wybór piekielnego terroru przekształcił się głównie w cierpienie psychologiczne. Mędrcy doszli do wniosku, że „to nasze własne oszustwo nas przeraża”, czy „nasze własne złe myśli rozwścieczają nas”, jak napisał Cicero. Zgodził się na to nawet Tomasz z Akwinu stwierdzając, że większość niepokojów potępionych wywodzi się z wiedzy, że nie będą mogli nigdy osiągnąć szczęśliwości, jak napisał w „Summa Theologiae”, w trzynastym wieku. Piekło oznaczało koniec nadziei. Więc, przez odwrotność, beznadzieja była piekłem.

Milton również to przewidział. Jego wizja szatana odzwierciedla współczesną wersję piekła jako braku nadziei, kiedy pisał o umyśle dryfującym w samym sobie, który może uczynić niebo z piekła i piekłem niebo. William Blake około 1790 napisał, że „piekłem jest zamknięcie się w swych własnych żądzach cielesnych”. Dopowiedział on, że nie wierzy literalnie w istnienie piekła.

Teologia piekła rozciągnęła łatwowierność zbyt daleko, nawet jak na średniowiecze. Nie mogło być w porządku, że na przykład, wszyscy nieochrzczeni byli automatycznie tam posyłani. Więc piekło powiększyło się o przedpokoje, w których cnotliwi poganie z antycznego świata spacerowali na wzór Pól Elizejskich. Limbo, pierwszy krąg piekła, było stworzone dla nieochrzczonych niemowląt, a drugi krąg dla tych, którzy umarli niemądrze z miłości, nie zawierał innego bólu jak tylko wieczną tęsknotę. Kochankowie byli nawet razem, jakkolwiek nie szczęśliwie.

Powszechnym stało się przekonanie, że główni aktorzy Starego Testamentu, Adam i Ewa, Mojżesz, Noe i reszta, zostali uratowani z piekła przez Jezusa po jego ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. Tomasz z Akwinu stwierdził, że jakkolwiek Jezus zstąpił jedynie do tych obszarów piekła, gdzie sprawiedliwi byli uwięzieni, ale „jego wpływ był odczuwany w każdej części”, osłabiając złe zamiary potępionych. Zdawałoby się, że piekło stało się zbyt okropne, nawet dla tych, którzy w nie wierzą, by tolerować je bez przyjęcia dróg ucieczki.

Kluczem do zaakceptowania piekła wydają się pisma świętego Augustyna, który stwierdził: „Wiedza o cierpieniach potępionych jest częścią niebiańskiej radości”. Święty Bernardyn z Sienny rozwinął tę myśl jeszcze bardziej pisząc, że nie mogłoby być doskonałej słodyczy niebiańskiej, gdyby nie było odszczepieńców od Boskiej sprawiedliwości”. Tak jak nie ma światła bez ciemności i dźwięku bez ciszy, tak wieczna radość bazuje na kontraście z nieustannym przerażeniem. Bez piekła, nie byłoby nieba.

Za „The Economist” tłum. EZ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor