Proces wyboru radnych zwykle wymaga zaangażowania mieszkańców i chicagowskiej komisji wyborczej. Jednak w przypadku rezygnacji, śmierci lub kolizji z prawem, zastępcę wskazuje burmistrz. Po raz drugi w ciągu kilku ostatnich lat miasto skorzysta z takiej możliwości wybierając następcę Sandi Jackson, która zrezygnowała niedawno z zajmowanego stanowiska w 7. okręgu miejskim.
Dzień po zaakceptowaniu jej rezygnacji Rahm Emanuel zapowiedział, iż wkrótce rozpocznie przyjmowanie podań od zainteresowanych osób. Aplikacje można wypełniać w internecie, na oficjalnej stronie miasta.
Sandi Jackson, to żona byłego kongresmena Jesse Jacksona, który nieco wcześniej zrezygnował z fotela w krajowej Izbie Reprezentantów w Waszyngtonie. Decyzję tłumaczył problemami zdrowotnymi, choć wielki wpływ na jej podjęcie miał nacisk ze strony władz partii demokratycznej.
Wybór jej następcy zwykle zależy wyłącznie od burmistrza. Jednak w tym przypadku Rahm Emanuel będzie podobno wybierał wyłącznie spośród wskazanych lub zaakceptowanych przez Sandi kandydatów – tak przynajmniej donoszą dobrze poinformowane źródła w otoczeniu alderwoman i burmistrza Chicago.
Informacja ta stoi w pewnej sprzeczności z zapowiedzią Emanuela, który poinformował, że czteroosobowa komisja reprezentująca ten południowy okręg miejski dokona wstępnego wyboru i zaprezentuje ostatecznych kandydatów burmistrzowi.
Rahm Emanuel planuje podjęcie ostatecznej decyzji najpóźniej w połowie lutego, znacznie wcześniej, niż wymaga tego prawo miejskie.
Jeszcze w grudniu Sandi Jackson zapowiadała, że nie zamierza wzorem swego męża rezygnować z jakichkolwiek stanowisk. Jednak na początku stycznia zaskoczyła wszystkich zmieniając zdanie.
Była dosyć kontrowersyjną postacią w radzie miasta. Najczęściej nieobecna podczas obrad, jako jedyna nie pojawiła się na ostatnim głosowaniu nad przyszłorocznym budżetem Chicago, opuściła 90% spotkań w ramach komitetów, do których należy.
Wiele osób już dawno sugerowało, iż powinna zwolnić stanowisko. W jej obronie wielokrotnie występował burmistrz:
“Jest bardzo wartościową osobą i doskonale wywiązuje się z funkcji radnego miasta” – mówił na kilka tygodni przed jej rezygnacją.
Zaczęła coraz częściej znikać z życia politycznego i publicznego tuż po pojawieniu się w mediach informacji na temat stanu zdrowia męża, jego kontaktów z kliniką Mayo, a także wówczas jeszcze niepotwierdzonych doniesień o prowadzonym przeciw niemu dochodzeniu federalnym.
Część podległych jej wyborców sympatyzowała i starała się zrozumieć sytuację, wielu jednak domagało się wyjaśnień. Niektórzy przypominali, że wybrana została w określonym celu – by reprezentować mieszkańców we władzach miasta, czego od pewnego czasu nie robiła.
Podobna sytuacja, czyli wybór aldermana z pominięciem procesu głosowania mieszkańców, miał już miejsce niedawno, bo w 2010 r.
Ówczesny burmistrz, Richard Daley, wskazał następców radnych reprezentujących 1 i 29 okręg miejski. Wystarczyło wysłać krótki życiorys, podanie i zaświadczenie o niekaralności.
Jedno ze zwolnionych stanowisk należało do Issaca Carothersa, oskarżonego o przyjmowanie łapówek, drugą posadę zajmował były alderman Manny Flores, awansowany przez gubernatora Quinna na szefa Illinois Commerce Commission.
Wielu radnych nie było jednak zadowolonych z takiego rozwiązania. Według nich na stanowisko wybrana może zostać nieprzygotowana do pełnienia funkcji osoba, bez kontaktów we własnej dzielnicy i wiedzy o potrzebach jej mieszkańców.
“W ten sposób o najwyższe stanowiska w tych dzielnicach ubiegać się będą ludzie, którzy nie mają takiej potrzeby lub wręcz nie powinni tego robić” – mówił dwa lata temu jeden z radnych.
RJ
'