----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

23 stycznia 2013

Udostępnij znajomym:

'

150 lat temu wybuchło powstanie styczniowe – jedno z ważniejszych wydarzeń w historii Polski ostatnich dwóch wieków. Jak mało który epizod dziejowy skupia ono w sobie wielki spór o duszę narodową i konflikt między romantyzmem a pracą u podstaw.

Od poprzedniego, zdecydowanie stłumionego powstania listopadowego minęło trzydzieści lat. Dorosnąć zdążyło nowe pokolenie, która nie pamiętało już tamtych wydarzeń. Czasy już też zresztą były inne – władze w Warszawie nadal sprawowali Rosjanie, jednak w Imperium od kilku lat panowała odwilż i odejście od twardego zamordyzmu. Młody car Aleksander II, który zastąpił starego despotę Mikołaja I, podjął próbę reformowania Rosji i rozluźniania przymusu państwowego w wielu dziedzinach.

Już Alexis de Tocqueville stwierdził, że rewolucja nie wybucha w krajach zduszonych twardą ręką, ale tam, gdzie wpuszczono nieco powietrza, które doprowadziło do poprawienia się losów ludności. Powiew wolności rozbudził aspiracje Polaków, którzy uwierzyli, że ponownie podjąć można walkę o niepodległość. Powstała organizacja konspiracyjna tzw. „Czerwonych” – radykalnych demokratów, młodych szlacheckich synów, którzy widzieli konieczność przeprowadzenia w nowej Polsce reform społecznych (zwłaszcza uwłaszczenia chłopów), przede wszystkim zaś walki powstańczej z caratem. To ludzie „Czerwonych” brali czynny udział w organizacji manifestacji patriotycznych, które pod pozorem uczczenia wydarzeń historycznych wyprowadzały na ulice polskich miast masy ludzkie coraz bardziej żądające Wolnej Polski. W alternatywnie do „Czerwonych” kształtował się obóz „Białych” – właścicieli ziemskich i przemysłowców, którzy nie chcieli walki z caratem, liczyli jednak na zmianę metodą pokojową, chcąc wykorzystać reformatorskie zapędy cara Aleksandra II. Wiedzieli, że naród polski potrzebuje przede wszystkim wzmocnienia, dlatego oprócz postulatów politycznych stawiali także na rozwój gospodarczy.

Polskie spory miały też jeszcze jedną twarz – wpływowego arystokraty, margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Wiedział on, że należy wzmacniać siły narodowe, jednocześnie zaś był przekonany, że walka o niepodległość, pokojowa czy zbrojna, nie ma racji bytu. Postulował dogadanie się z carem, zwiększanie autonomii Królestwa Polskiego oraz reformy społeczne, gospodarcze i oświatowe. Jednocześnie był zwolennikiem zdecydowanego przeciwstawienia się rozpalonym, rewolucyjnym głowom - był gotowy także na represje wobec tych, którzy dążyli do konfrontacji z Rosjanami. To jemu przypisuje się powiedzenie: Dla Polaków można zrobić wszystko, z Polakami nic.

Tak właśnie wyglądały tzw. „polskie spory” roku pańskiego 1862. Każdy z opisanych pomysłów na przyszłość Polski kierowany był niewątpliwą miłością do niej i chęcią jak największego dobra. Mimo tego niby wspólnego mianownika, trudno było jakkolwiek zbudować wspólną politykę. Przeciwnie – każdy myślał, że to jego rozwiązanie jest słuszne. Nastroje w Polsce coraz bardziej się zaogniały. Rosjanie zaczęli przykręcać śrubę, co wywoływało opór niepodległościowców. Wielopolski spróbował spacyfikować kraj, ogłaszając tzw. brankę – czołowi spiskowcy mieli zostać wcieleni do wojska, co osłabiłoby cały ruch niepodległościowy. Próba ta podjęta 14 stycznia 1863 r. nie odniosła zbyt dużego sukcesu, pokazała jednak spiskowcom, że czas nagli. W nocy z 21 na 22 stycznia ogłosili oni wybuch powstania i powołanie Tymczasowego Rządu Narodowego.

Powstańcy okazali się jednak dużo słabsi. Brakowało im broni, amunicji i szerszych planów działania, tym bardziej, że musieli zmierzyć się z nowoczesną i zdyscyplinowaną armią rosyjską. Po niepowodzeniu pierwszych ataków, powstańcy rozpoczęli wojnę partyzancką. I choć czasem potrafili odnieść mniejszy sukces, np. zdobyć pieniądze, rozbić jakiś oddział rosyjski czy wyrwać się z okrążenia, nie byli w stanie osiągnąć nic więcej. Wiosną 1863 r. do powstania dołączyli „Biali”, którzy zapał „Czerwonych” wzbogacili dobrą organizacją. Największym sukcesem powstańców było utworzenie na terenach objętych walkami Rządu Narodowego, uznawanego przez dużą część społeczeństwa. To właśnie w latach 1863/64 po raz pierwszy powstało Polskie Państwo Podziemne ze swoją administracją, sądownictwem, pocztą, a nawet systemem pobierania podatków. To dzięki tym staraniom administracyjnym udało się tak długo trwać w boju. Jednak wiosną 1864 r. Rosjanom udało się aresztować Romualda Traugutta, zdecydowanego i odważnego dyktatora powstania, rozbijając tym samym Rząd Narodowy. Przez kilka miesięcy trwały jeszcze walki pomniejszych oddziałów partyzanckich, likwidowanych z czasem przez Rosjan.

Powstanie zakończyło się totalną porażką. Zginęło 30 tys. jego uczestników, kolejnych 40 tys. zostało wysłanych na Syberię. Ziemianom skonfiskowano majątki ziemskie, zlikwidowano wiele zgromadzeń klasztornych. Zniesiono resztki polskiej autonomii, zamknięto szkoły i rozpoczęto intensywną rusyfikację. Zaczęła się ciemna noc popowstaniowa, jeden z najgorszych okresów w historii Polski.

Powstanie było krytykowane już w momencie jego zakończenia – uznano je za niepotrzebną i źle przygotowaną ruchawkę, która niczego dobrego nie przyniosła, skazała natomiast Polaków na cierpienie. Jednocześnie zaś wielu twierdziło, że ten heroizm był potrzebny, a pamięć o nim dalej motywowała do działania na rzecz odzyskania niepodległości. Polski spór pt. „bić się czy nie bić” trwał jeszcze przez długie lata, wciąż znajdując jeszcze swoich zwolenników i przeciwników.

Tomasz Leszkowicz

 



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor