Pierwszy miesiąc nowego roku okazał się dla Chicago najbardziej krwawym od ponad 10 lat. Ostatni raz ponad 40 zabójstw popełniono na terenie miasta w styczniu 2002 roku, z czego ponad 80% stanowiły ofiary użycia broni palnej. Dane policyjne oznaczają kłopoty dla burmistrza i mianowanego przez niego szefa policji. Na obiecaną poprawę w stosunku do rekordowego, 2012 r. mieszkańcy muszą jeszcze poczekać. Na razie żadne działania miasta nie przynoszą spodziewanego i oczekiwanego skutku.
Opublikowane właśnie liczby ponownie zwróciły uwagę krajowych mediów. Kilka dni temu o problemach z opanowaniem przestępczości w Chicago pisał New York Times i kilka innych dużych dzienników. Temat poruszyło nawet satyryczne wydawnictwo The Onion. W każdym opracowaniu pojawia się wiele pytań do Rahma Emanuela i Garry`ego McCarthy, na które żaden z nich nie jest na razie w stanie odpowiedzieć.
Szef policji po niedawnym spotkaniu z krajowymi doradcami poinformował, że w zaproponowanych rozwiązaniach dotyczących ograniczenia przemocy na ulicach Chicago nie ma nic, czego miasto nie stosowałoby obecnie lub w przeszłości. Takie mało budujące wnioski McCarthy wyciągnął po spotkaniu w Białym Domu z prezydentem, wiceprezydentem i szefami policji z regionów, które w ostatnich latach borykały się z podobnym problemem.
Podczas przeprowadzonego nieco później wywiadu z telewizją ABC McCarthy powiedział tylko, że “wśród policji i osób zaangażowanych w ograniczenie liczby ofiar strzelanin panuje zgoda, iż prawa dotyczące posiadania broni muszą być zrewidowane”.
We wtorek, na konferencji prasowej w Chicago, szef miejskiej policji poinformował, że podlegli mu policjanci zarekwirowali ostatnio więcej sztuk broni, niż w jakimkolwiek innym mieście w kraju. W pierwszych trzech tygodniach nowego roku tylko w dwóch spośród 22 dystryktów przejęto jej więcej, niż w tym samym czasie w całym Nowym Jorku.
Odnotowany w styczniu wzrost liczby morderstw w Chicago ponownie zwrócił uwagę na pochodzenie broni palnej rekwirowanej przez lokalną policję.
NY Times w opracowaniu dotyczącym przestępczości w Chicago przypomina, iż nasze miasto posiada najbardziej restrykcyjne prawo w kraju zabraniające m.in. posiadania broni szturmowej, magazynków o dużej pojemności, nie ma tu sklepów z bronią i strzelnic cywilnych. Mimo że rekwirowana broń pochodzi niemal ze wszystkich stanów USA, to dane policyjne wskazują, iż najczęściej kupowana jest na pobliskich przedmieściach Chicago, przede wszystkim w powiecie Cook. Kolejnym źródłem zaopatrzenia jest pobliska Indiana, następnie stan Mississippi, Wisconsin, Kentucky i Ohio.
Temat pochodzenia broni nie jest nowy. W ubiegłym roku źródła zaopatrzenia prześledził dziennik Chicago Sun Times. Bliższa analiza danych wykazała, iż większość konfiskowanej na ulicach broni pochodzi z powiatu Cook. Jest tu legalnie sprzedawana podstawionym osobom o czystej historii kryminalnej zanim trafi w ręce członka gangu.
Od początku 2008 roku do marca 2012 policji udało się zidentyfikować 1,375 sztuk broni palnej zarekwirowanej w Chicago. Z tej liczby aż 268 sztuk, czyli co piąty pistolet, sprzedanych było wcześniej w jednym miejscu – Chuck`s Gun Store w miejscowości Riverdale.
Szczegółowe obliczenia na zlecenie policji przeprowadził University of Chicago Crime Lab. Zajmowano się głównie ustaleniem liczby sztuk broni zakupionej przez podstawione osoby z czystą historią kryminalną, które robią to za dodatkową opłatę. Są to często żony i dziewczyny gangsterów, stąd tak wielka liczba kobiet kupujących broń w okolicach Chicago.
Okazuje się, że aż 58% odzyskanej broni zakupiono w Illinois, 19% w Indianie, 3% w Wisconsin i mniej, niż 2% w stanie Mississippi uznawanym dotąd za główne źródło uzbrojenia chicagowskich gangów. Spośród wszystkich sztuk broni pochodzących z naszego stanu aż 45% sprzedane było w powiecie Cook.
Specjaliści sugerują, że dokładniejsza kontrola sklepów z bronią i ich klientów w poważnym stopniu zmniejszy liczbę zakupów dokonywanych przez podstawione osoby. Niestety, okazuje się, że nie jest to takie łatwe. W latach 90. policja przeprowadziła kilka takich akcji jednak wyniki nie były zadowalające.
“Dealerzy są chronieni bardzo silnym prawem, trudno jest postawić ich przed sądem. Dowody w sprawie muszą być absolutnie niepodważalne – mówi Mark Jones, emerytowany pracownik biura ATF.
Większość właścicieli sklepów oskarżonych w wyniku akcji z lat 90. została oczyszczona z zarzutów i dalej prowadzi biznes. Chuck`s Gun z Riverdale był w podobnej sytuacji, która nie wpłynęła na operacje biznesowe. W sklepie w widocznym miejscu wisi napis mówiący, iż zakup broni i amunicji dla kogoś innego jest sprzeczny z prawem. Co z tego, skoro właśnie ten sklep przoduje w tego typu transakcjach.
Warto też pamiętać, że nie każda nielegalna sztuka broni trafia do gangów. Wiele pistoletów i rewolwerów znajduje się w posiadaniu zwykłych obywateli, którzy zaopatrzyli się w nią jeszcze w okresie, gdy posiadanie było w Chicago zabronione. Osoby takie często staja się ofiarami kradzieży, a nielegalny pistolet nie jest wtedy zgłaszany. Mieszkańcy Chicago od lat, jeszcze w okresie obowiązywania zakazu, potajemnie zbroili się. Policja ocenia, że ponad 150 tysięcy osób mieszkających w Chicago posiada nielegalnie broń palną.
Reprezentant Mike Quigley ponownie przedstawił w poniedziałek w Izbie Reprezentantów odrzuconą w przeszłości ustawę, której celem jest ograniczenie możliwości przepływu nielegalnej broni pomiędzy stanami USA. Tym razem propozycja ta ma szansę na głosowanie, choć w ocenie ekspertów nie wpłynie znacząco na poprawę sytuacji w samym Chicago.
RJ
'