Wysokie, należy dodać, bo przekraczające $1,3 mln., czyli o 300 tysięcy dolarów wyższe, niż impreza zorganizowana w 2011 r. Plany miasta były jednak inne. W celu ograniczenia wydatków i podniesienia dochodu skrócono czas trwania festiwalu do 5 dni, wprowadzono płatne bilety na niektóre koncerty, przesunięto również jego datę. Tegoroczny Taste of Chicago może zadecydować o przyszłości tej imprezy, bo w radzie miasta coraz częściej pojawiają się głosy, iż podatników nie stać na jej utrzymywanie.
W przeszłości wielokrotnie zdarzało się, że impreza ta przynosiła miastu dochód, zwłaszcza w latach 90. i na początku minionej dekady, gdy odwiedzało ją ponad 3 miliony osób rocznie. Zyski z Taste of Chicago pozwalały na organizowanie wielu innych festiwali i koncertów, w większości bezpłatnych. Od kilku lat impreza przynosi jednak straty. Odwiedza ją nieco mniej osób przy jednocześnie coraz wyższych wydatkach na ochronę.
Rahm Emanuel zapowiadał po przejęciu stanowiska burmistrza, że postara się, by impreza ta stała się ponownie przedsięwzięciem dochodowym. Jednak po wprowadzonych zmianach w ubiegłym roku Taste odwiedziło tylko milion dwieście tysięcy osób, mniej niż połowa z rekordowych lat 2006 i 2007.
Gdy wstępne wyliczenia wykazały, że impreza nie tylko nie będzie dochodową, ale też nie zwrócą się poniesione na jej organizacje koszty, administracja zaczęła przekonywać, że nie chodziło o pieniądze, ale o bezpieczeństwo uczestników. Jak pamiętamy, ubiegłoroczny Taste of Chicago ochraniała rekordowa liczba policjantów.
Opublikowane właśnie liczby sprzeczne są ze słowami burmistrza wypowiedzianymi w październiku ubiegłego roku, gdy mówił on o rekordowej frekwencji, wysokich dochodach i chwalił nową formułę imprezy.
W minionych latach zyski z Taste of Chicago nie były wielkie, ale zarobione 1-2 miliony dolarów pozwalały miastu zorganizować wiele innych, z założenia niedochodowych imprez. Wielu z nich już od kilku lat nie ma.
W 2011 roku zastanawiano się nad wprowadzeniem płatnych wejściówek na Taste. Ograniczono się jednak tylko do wprowadzenia płatnych miejscówek na niektóre organizowane w jego ramach koncerty. Miasto podjęło jednocześnie decyzję o likwidacji kilku innych imprez miejskich, głównie festiwali muzycznych, takich jak Country, czy Gospel. Festiwale muzyki Celtyckiej i Latynoskiej połączone zostały w jedną imprezę. Na razie pozostawiono bez zmian najpopularniejsze w Chicago – Jazz i Blues Fest.
Nie wiadomo jednak, jaka będzie przyszłość wspomnianych imprez.
Kilka lat temu opiekę nad Taste przejął Dystrykt Parkowy zobowiązując się do utrzymania darmowego wstępu. Dlatego w 2009 r. zastanawiający się nad prywatyzacją tej imprezy ówczesny burmistrz Chicago, Richard Daley, odrzucił jedyną ofertę prywatnej firmy, która zaproponowała $10 bilety wstępu.
Zapowiedziano wtedy też, że na miejskie imprezy zapraszane będą głównie lokalne zespoły.
“Sprowadzanie znanych grup to zbyt duży koszt w obecnej sytuacji budżetowej. Występy muzyczne stały się tak drogie, że większość funduszy inwestowana była w zaproszenie znanych zespołów – mówił kilka lat temu Daley.
Dodał wówczas, że dopóki ma coś do powiedzenia w mieście, Taste of Chicago pozostanie imprezą bezpłatną.
Takiej obietnicy nie złożył jednak jego następca, Rahm Emanuel, który wszędzie poszukuje oszczędności. Likwidacja największego w kraju festiwalu jedzenia prawdopodobnie na razie nie wchodzi w grę. Możliwe jest jednak wprowadzenie płatnych biletów wstępu, co jeszcze bardziej ograniczy liczbę odwiedzających i zyski biorących w festiwalu restauracji.
Największą imprezą plenerową w Chicago pozostaje wciąż Air & Water Show. Pokazy jak zawsze są dla widzów darmowe, w całości finansowane przez miasto. Jednak w przeciwieństwie do innych imprez, takich choćby jak Taste of Chicago, Air & Water Show przynosi zyski dzięki wielkiemu zainteresowaniu sponsorów.
RJ
'