----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

26 lutego 2013

Udostępnij znajomym:

'

Zwycięzcą 85. edycji nagród amerykańskiej Akademii Filmowej okazał się film Bena Afflecka pod tytułem „Operacja Argo”. Honor ogłoszenia tytułu najlepszego filmu fabularnego przypadł w udziale pierwszej damie, Michelle Obamie, która do uczestników oscarowej gali przemówiła za pośrednictwem połączenia satelitarnego. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że niedające się logicznie wyjaśnić w kategoriach rozwoju widowiska wystąpienie pierwszej damy przypomina boską interwencję w dramatach antycznych, określane pojęciem „deus ex machina”, czyli „bóg z maszyny”, kiedy to skomplikowaną akcję rozwiązywało nieoczekiwane pojawienie się sił nadprzyrodzonych. Tyle, że w wypadku tegorocznych Oscarów niejasne pozostają zarówno funkcja jak i celowość wystąpienia Michelle Obamy. Bo chyba nie chodziło o odwrócenie uwagi od prawdziwego dramatu, którym niewątpliwie będą $85 miliardowe cięcia budżetowe wchodzące w życie, jeśli nic się nie zmieni, jeszcze w bieżącym tygodniu.

Ewidentne były polityczne motywacje Białego Domu, który w dość nieoczekiwany sposób wspomógł opowieść o historycznym przewrocie w kraju, z którym Stany utrzymują antagonistyczne relacje. Trudno jednak uznać pro-amerykańskie przesłanie filmu i gloryfikację amerykańskiej agencji wywiadowczej za wystarczający powód lansowania produkcji przez Biały Dom. Nawet biorąc pod uwagę sympatie demokratyczne gości oscarowego widowiska, nie ulega wątpliwości, że tego typu występów pierwsza dama powinna unikać. Zwłaszcza, że znacząco wydłużyła i tak już ciągnące się w nieskończoność widowisko.

I, jak się okazuje, zirytowała wielu Irańczyków swym nieco roznegliżowanym wizerunkiem. Pół-oficjalna irańska agencja informacyjna, Fars, transmitując przemówienie pierwszej damy przykryła przy pomocy PhotoShopu jej ramiona i dekolt dostosowując się do gustów swych konserwatywnych odbiorców. Michelle Obama została w konsekwencji tej technicznej przeróbki ukazana w sukni, która nie obrażała islamskiego kodu przyzwoitości obowiązującego w wielu krajach muzułmańskich.

Michelle Obama nie była jedyną przeróbką dokonaną przez irańską agencję z okazji transmisji oscarowej gali. Jak informuje Washington Post, irańskie media ostro skrytykowały „Operację Argo” za, ich zdaniem, niezgodny z rzeczywistością portret Iranu. Mehr News opublikował krzykliwy tytuł atakujący przemówienie Afflecka po przyjęciu statuetki. Tytuł brzmiał: „Po zniekształceniu historii, Ben Affleck kontynuuje ukazywanie ponurego obrazu Iranu: Irańczycy żyją w okropnych okolicznościach.” Jakkolwiek „Operacja Argo” nie została pokazana w żadnym kinie irańskim, irańskie media określają tegoroczną nagrodę zwycięstwem „politycznym”.

Akcja „Operacji Argo” rozgrywa się w Iranie w czasach rewolucji islamskiej w roku 1979 i ukazuje atak bojowników na ambasadę amerykańską w Teheranie. Wywiezienia sześciu zakładników, którym udaje się zbiec, podejmuje się Tony Mendez, agent CIA, odgrywany przez Afflecka.

Głosy na „Operację Argo” były wyrazem poparcia dla Hollywoodu i rzecz jasna, Ameryki. Film powstały na bazie prawdziwej misji CIA, opowiada historię o amerykańskich zakładnikach i ich uwolnieniu. Amerykańska agencja wywiadowcza, wolna od technik interrogacyjnych i innych skandali, urosła w niej do roli bohatera pozytywnego. A oscarowa uroczystość była niewątpliwie nocą odkupienia dla Afflecka. Pomimo zaskakującego pominięcia go w nominacjach za produkcję i reżyserię, „Operacja Argo” jest od dłuższego czasu na fali. Film zdobył niemal każdą z większych nagród tego sezonu, w tym Golden Globe, Nagrodę Gildii Aktorów Ekranowych, Nagrodę Gildii Producentów i Nagrodę Gildii Reżyserów.

„Nigdy nie myślałem, że tu powrócę”, wyznał Affleck podnosząc trofeum. Affleck zdobył Oscara 15 lat temu, wraz z Mattem Damonem, w kategorii scenariusza, za „Good Will Hunting”, ale od tej pory jego kariera przeżywała więcej upadków niż wzlotów, w tym „Gigli”. Jego gwiazda zaczęła wzrastać odkąd zajął się reżyserią. „Nie ma znaczenia jak w życiu upadniesz, bo to pewne. Najważniejsze jest to, że się podniesiesz”, oświadczył Affleck.

„Operacja Argo” zdobyła trzy Oscary, w tym za adaptację scenariusza dla Chrisa Terrio, edycję filmu dla Williama Goldenberga. To zaledwie czwarty raz, kiedy film zdobył nagrodę w kategorii za najlepszy film z pominięciem nominacji dla reżysera.

Największym zwycięstwem wieczoru okazał się film pod tytułem „Życie Pi”, chińsko-amerykańska produkcja w reżyserii Anga Lee będąca ekranizacją powieści Yanna Martela. I jakkolwiek ekranizacja powieści była niewątpliwie aktem odwagi, to przyniosła dochód w wysokości niemal $600 milionów w skali świata, więcej niż jakikolwiek inny film nominowany w kategorii oscarowej dla najlepszego filmu.

„Dziękuję, boże filmu”, oświadczył tajwański reżyser odbierając statuetkę i kłaniając się przed widownią, która powitała go owacją na stojąco. „Dziękuję, że wykonaliście ten skok wraz ze mną”, zwrócił się do kierownictwa Fox, którzy poparli jego kosztowną produkcję. Film zdobył również Oscara za muzykę dla Mychaela Danna, Oscara za najlepsze zdjęcia dla Claudia Mirandy, który pokonał Janusza Kamińskiego mianowanego za zdjecia do „Lincolna”, i Oscara za efekty specjalne dla Billa Westenhofera. „Życie Pi” jest drugim Oscarem dla Anga Lee jako reżysera. Poprzednia nagroda przypadła mu w udziale siedem lat temu za „Brokeback Mountain”. W obu przypadkach produkcje nie zdobyły Oscarów za najlepszy film.

Jakkolwiek „Życie Pi” było uważane za powieść nie do sfilmowania, interpretacja historii o ocalałym z katastrofy statku chłopcu, hienie, zebrze, orangutanie i tygrysie bengalskim stała się kasową produkcją. Trudno było to przewidzieć po świecących pustką kinach. Zaskakujące wydaje się również to, że historia w tak niewielkim stopniu frapująca swą sensacyjnością potrafi utrzymać widza w fotelu przez dwie godziny. Walka o przetrwanie przez 227 dni w jednej szalupie ratunkowej na otwartym oceanie nabrała charakteru metaforycznej opowieści religijnej, o Bogu i o losie człowieka. Film nie trąci jednak moralizatorstwem, a poszukiwanie przez chłopca prawdy w hinduzimie, islamie i chrześcijaństwie nie zniechęca niepotrzebną refleksyjnością, a niekiedy ma nawet zadatki na komedię. To już drugi raz Lee stoczył zwycięską walkę z produkcją Stevena Spielberga, który był nominowany za „Lincolna”.

Film Spielberga przez niektórych jest określany mianem największego przegranego tegorocznych Oscarów, bo zdobył tylko dwie nagrody, za pierwszoplanową rolę męską dla Daniela Day-Lewisa i za scenografię. Jakkolwiek ta epopeja Stevena Spielberga o 16. prezydencie wydawała się być w momencie ogłoszenia nominacji 10. stycznia nieco zignorowana, to w rezultacie zdobyła aż 12 nominacji, więcej niż jakikolwiek film.

Dość nieoczekiwanie aktorskiego Oscara za główną rolę kobiecą wygrała Jennifer Lawrence, gwiazda „Poradnika pozytywnego myślenia”, która potknęła się na schodach na scenę do teatru Dolby. Aktorka pokonała tropicielkę Bin Ladena, Jessicę Chastain z filmu pod tytułem „Wróg numer jeden”. Jej zwycięstwo za odtworzenie neurotycznej wdowy w komedii romantycznej było swego rodzaju podsumowaniem sezonu, w którym wygrała niemal każdą nagrodę, Złoty Glob, Nagrodę Gildii Aktorów Ekranowych i wiele innych. Nie był zaskoczeniem aktorski drugi plan – Oscara za rolę kobieca otrzymała Anne Hathaway za „Nędzników”, zaś za drugoplanową rolę męską uhonorowano Christopha Waltza w „Django”. Oprócz Oscara za rolę drugoplanową dla Hathaway, „Nędznicy” zdobyli Oscara także za charakteryzację i dźwięk.

Do najbardziej wzruszających momentów podczas gali należało odebranie statuetki przez Hathaway, która obejmując swego Oscara za odegranie tragicznej prostytutki Fantiny, skomentowała z wdziękiem” „Spełniło się”.

Austriacki film „Miłość” został nagrodzony w kategorii za najlepszy film nieanglojęzyczny. Wstrząsający dramat opowiada o parze starszych ludzi, którzy próbują sobie radzić po tym jak żona przeżywa udar serca.

Ceremonię naznaczyły liczne owacje na stojąco. Jedną z nich otrzymała piosenkarka, Shirley Bassey, która w ubiegłą niedzielę debiutowała w gali oscarowej wykonując klasyczny przebój z roku 1965 „Goldfinger” podczas obchodów 50-lecia Jamesa Bonda. Tę 76-letnią walijską wokalistkę opinała odpowiednia do jej wieku suknia i długie rękawice. Widownia wstała również nagradzając Jennifer Hudson, która wykonała „And I‘am Telling You I’m Not Going” z „Dreamgirls”, jak również obsadę „Nędzników”, która wykonywała kilkanaście piosenek z musicalu.

Po raz pierwszy od 37 lat na gali oscarowej wystąpiła Barbra Streisand, która wykonała nagrodzoną Oscarem „The Way We Were”, upamiętniając kompozytora utworu, Marvina Hamlischa, który zmarł w ubiegłym roku.

W kategorii za najlepszy montaż dźwięku rzadki remis przyznano dla „Skyfall” i „Wroga numer jeden”. Film Bonda również został nagrodzony za muzykę tytułową autorstwa Paula Epwortha i Adele.

Na początku ceremonii Internet rozgrzał się komentarzami na temat gospodarza wieczoru, Setha MacFarlane. Niektóre z jego sprośnych dowcipów zdecydowanie poirytowały widzów. Była piosenka o cyckach, żarty o zamachu na Lincolna i akcencie latynoskim, dygresje o po-oscarowych orgiach, które niejednokrotnie powodowały wrogie odgłosy niezadowolenia ze strony widowni. Udało mu się wprawdzie rozśmieszenie Tommy Lee Jonesa, ale nie wydaje się, że będzie kandydatem do poprowadzenia Nagród Emmy.

Były też żarty o Żydach. Żartując, że „Żydzi kontrolują Hollywood”, MacFarlane spowodował protest Ligi Przeciwko Zniesławieniu. Do zniesławienia narodu żydowskiego miało dojść podczas ogłaszania laureatów Oscara za najlepszy dźwięk i najlepszy montaż dźwięku, kiedy aktu prezentacji dokonywały postacie z filmu „Ted”. Niepoprawnemu politycznie misiowi Ted głosu użyczył MacFarlane. Oto ożywiona pluszowa maskotka oznajmiła głosem komika, że „Żydzi kontrolują Hollywood” i że zamierza dokonać donacji na rzecz Izraela by móc „dożywotnio pracować” w świecie filmu. Widownia była rozbawiona. Żarty o kontroli Hollywoodu przez Żydów są tam bowiem powszechne. Jednak zdaniem szefa Ligi, Abrahama Foxmana, tego typu stwierdzenia umacniają niesprawiedliwe stereotypy i legitymizują antysemityzm. Szeroka widownia może bowiem nie rozumieć kontekstu i odnieść wrażenie, że Żydzi rzeczywiście kontrolują amerykańskie przemysł filmowy, argumentuje Foxman. Bez względu jednak na preferencje co do prowadzącego, mam cichą nadzieję, że nadejdzie taki czas, że będziemy mogli się śmiać z niepoprawności politycznej. Także na gali oscarowej.

Na podst. Los Angeles Times, TVN 24, Chicago Tribune oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor