----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

26 lutego 2013

Udostępnij znajomym:

'

Dramaty Tennessee Williamsa w nowym przekładzie Jacka Poniedziałka czyta się tak samo dobrze jak w starym Kazimierza Piotrowskiego, co jest niezbitym dowodem na to, że świetny tekst ma w sobie to coś, co wprawia nas zawsze i bez względu na wszystko, w poznawcze zadziwienie. Williams zadziwia nas umiejętnością dotykania spraw istotnych w sposób wykraczający poza czas i śmiertelność.

Bez względu na nowe tłumaczenie (trudno ocenić, czy Poniedziałek przysłużył się czytelnikowi, gdy każe Kowalskiemu mówić o „napierdalance” czy też o „bucowatym bufonie, bo ”wszystko to kurwa bajki” [s.134/136/137]). Język przecież żyje i wyrażenia angielskiego języka potocznego, pełnego idiomów i zwrotów środowiskowych w latach 40-tych i 50-tych były kompletnie inne i dzisiaj brzmią najdelikatniej mówiąc archaicznie, żeby nie stwierdzić, iż głupio. Czy utrzymywać w przekładzie styl i słownictwo lat 40-tych i 50-tych czy też uwspółcześniać? To oczywiście kwestia nierozwiązywalna, ale nowy przekład pozwala bardziej przeźroczyście czytać dramaty Williamsa i dzięki temu łatwiej koncentrować się na tym, co w nich istotne.

Otóż ta wspomniana „lekkość czytania” pozwala skonstatować z pewnym niepojącym zdziwieniem, że pokazana w dramatach rzeczywistość jest „nieaktualna”, trzeba ją wziąć w nawias i czytać tekst obok, czy poza nią, gdyż inaczej mamy do czynienia z irytującym przeświadczeniem, że ten świat jest „z innej bajki”. Widać to szczególnie w „Szklanej menażerii”, która zestarzała się chyba najbardziej i momentami irytuje „nieaktualnością” – rozmowa Laury i Jima jest pretensjonalna w swej urokliwej nieautentyczności, jeśli przyłożyć do niej miarę stylu i słownictwa młodych ludzi „tu i teraz”. Czy można sobie wyobrazić, że współczesna Laura, właścicielka szklanej menażerii, mówi do chłopaka, którego chce usidlić takie zdanie:

„Wyobrażę sobie, że miał operację. I ucięli mu róg, żeby się nie czuł inny! (Oboje się śmieją) Będzie taki jak inne konie i będzie się lepiej czuł…” (s.61)

Nie trzeba dodawać, że współczesny Jim nie miałby pojęcia o stworze zwanym jednorożcem, szczególnie gdyby był absolwentem publicznej szkoły w Chicago, cóż dopiero mówić o budowaniu metafory w oparciu o to wydarzenie – wykluczone!

Ta archaiczność nie jest jednak ważna w całym kontekście opisywanych postaci amerykańskiej rzeczywistości roku 1944. Dysfunkcyjne relacje: matka-córka-syn-brat i nieobecny ojciec są szokujące aktualne. Dojmujące poczucie samotności wynikające z inności (Laura utyka na jedną nogę), niemożność samorealizacji i obsesyjne uciekanie w inną rzeczywistość (brat Laury, Tom), skonfundowanie i zagubienie Amandy (matki) wynikające z braku wystarczających dochodów, odrzucenia towarzyskiego i porzucenia przez męża, który wybiera „wolność” i oddala się w niewiadomym kierunku – to wszystko z archaicznej „Menażerii” czyni tekst szalenie dzisiejszy.

W podobny sposób czytamy tytułowy „Tramwaj zwany pożądaniem”, który może nie jest aż tak „z innej bajki” jak „Menażeria”, ale w jakiś sposób ta bajkowość każe nam znowu czytać ten tekst poprzez czy obok widocznych dekoracji, być może dlatego, że tramwaj „Desire” przestał kursować w Nowym Orlenia już w roku 1948, zastąpiony przez autobus.

Głowni bohaterowie tworzą tutaj także konglomerat skrajnych uczuć, namiętności i pożądań. Toksyczna relacja dwu sióstr, w którą wplatany zostaje Stanley, brak wzajemnego zrozumienia, a przede wszystkim nieumiejętność prowadzenia rozmowy, nieustanne udawanie kogoś innego, obciążenie dramatyczną i tragiczną przeszłością stwarza świat niemożliwy do istnienia, a przynajmniej niezwykle dla tego istnienia trudny.

Podobnie zresztą jak w „Nocy iguany”, kolejnym, kultowym przecież tekście Williamsa, który jest pełen orzeźwiającej bryzy, może dlatego, że nie dzieje się w „najlepszej demokracji na świecie”, w której doświadczenie samotności, niespełnienia, odrzucenia i porzucenia, frustracji i niezrozumienia jest czymś codziennym i oczywistym, ale w Meksyku i do tego w Puerto Barrio, cudownym miejscu, które w roku 1940 było jeszcze cudowniejsze niż w roku 1961.

Mniej, jakkolwiek, cudowne są postaci tego dramatu, znowu pełne frustracji i niespełnienia – uciekają przed światem i innymi pragnąc jednocześnie ich bliskości. Wspaniałe dekoracje i mniej wspaniali ludzie na ich tle po raz kolejny każą nam wziąć w nawias, niekoniecznie transcendentalny, kategorię ludzkiego losu, naznaczonego często niepowodzeniem, rozczarowaniem i bolesnym banałem, jakkolwiek jest to jedna z nielicznych historii Williamsa, która kończy się poniekąd bardzo hollywoodzko: Maxime i Shannon idą razem, podtrzymując się wzajemnie „ku lepszej przyszłości” -  oczywiście wyrzucam poza nawias kończącą trzeci akt pieśń faszystów, która dramatycznie zmienia happy end w unhappy one.

Jedno jest w tych wszystkich dramatach nadzwyczajnie oczywiste,  mianowicie to, że nic nie jest w życiu oczywiste. Pozory stwarzane do mydlenia oczu innym (Tramwaj zwany pożądaniem), paniczne poszukiwanie usprawiedliwienia dla swoich niepowodzeń i niespełnień (Noc iguany) czy bezrefleksyjne uleganie presji otoczenia (Szklana menażeria) mają bardzo często za sobą historie, o których nam się nawet nie śniło.

O nowym przekładzie dramatów Tennessee Williamsa napisano:

„Literacki, sceniczny i filmowy fenomen w drapieżnym przekładzie Jacka Poniedziałka. Przy bohaterów dramatów Williamsa trzymają ich iluzje. Chance Wayne wierzy, że może przechytrzyć czas i marzy o wielkiej karierze aktorskiej. Tom ma dość gwiazd filmowych przeżywających przygody za zwykłych ludzi i układa scenariusz swojego życia z dala od matki i siostry. Były pastor Lawrence Shannon w żadnej z życiowych ról nie znajduje spełnienia. Blanche Dubois, chcąc oczarować innych, nie mówi prawdy, lecz jedynie to, co - jak uważa - powinno nią być. Margaret, by swe kłamstwa przemienić w rzeczywistość, nie cofnie się przed niczym.

Dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera tworzy szokująco aktualne studium zakłamania, rozpadu więzi międzyludzkich i upadku wartości rodzinnych. Bohaterów Tennessee Williamsa nękają niespełnione ambicje i wspomnienia o dawnej świetności. Zmagają się z uzależnieniami, tłumioną seksualnością i lękiem przed wyobcowaniem. Walczą przede wszystkim z własnymi słabościami.

Ekranizacje sztuk Williamsa, z niezapomnianymi kreacjami Marlona Brando, Elizabeth Taylor czy Paula Newmana, zdobyły łącznie 25 nominacji do Oscarów. Współczesnego przekładu pięciu najważniejszych dramatów dokonał Jacek Poniedziałek - aktor, reżyser i autor wielu tłumaczeń, m.in. Aniołów w Ameryce Tony"ego Kushnera i Kruma Hanocha Levina.”

Tramwaj zwany pożądaniem i inne dramaty, przekład J. Poniedziałek, wyd. Znak, 2012, s.372.

Zbyszek Kruczalak

'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor