Zaproponowany w środę przez Patricka Quinna budżet Illinois na przyszły rok fiskalny nie wzbudził entuzjazmu polityków, związków zawodowych i pracowników sektora publicznego. Świadczył o tym już brak oklasków podczas jego wygłaszania, a także późniejsze komentarze. Gubernator spodziewał się takiego przyjęcia budżetu, bo jeszcze przed jego prezentacją zapowiedział, iż “będzie najtrudniejszym, jaki kiedykolwiek przyszło mu zaproponować”.
Obiekcje wobec propozycji są różne. Dla jednych nie do przyjęcia jest ograniczenie wydatków na edukację o kolejne $400 mln. dla innych likwidacja prawie 75 niepotrzebnych komisji stanowych i ciał doradczych.
Ustawodawcy poczuli się jednak urażeni tym, że gubernator na nich zrzucił winę za niepowodzenie rozmów dotyczących reformy stanowych programów emerytalnych. Szczere wystąpienie Quinna spotkało się więc z chłodnym przyjęciem polityków.
Faktem jednak jest, że co piąty dolar z budżetu stanowego trafia na realizację wspomnianych programów, których deficyt sięga już 96 mld. dolarów i ciągle rośnie. Prawdą jest również, że rachunki Illinois zbliżają się do granicy 9 mld. a roczna ich spłata nie przekracza 2 mld.
“Wiemy wszyscy, że musimy zreformować publiczny system emerytalny – powiedział Quinn w środę podczas prezentacji budżetu – “Na co więc członkowie połączonych izb stanowego parlamentu czekacie?”
W czasie swego przemówienia Quinn kilkukrotnie zwracał się bezpośrednio do ustawodawców.
“Podatnicy w Illinois są zniecierpliwieni brakiem jakiegokolwiek działania z waszej strony. Gdybym mógł samodzielnie wydać rozporządzenie rozwiązujące kryzys świadczeń emerytalnych, uczyniłbym to już dawno. Jednak demokracja wymaga działania ze strony nie tylko władzy wykonawczej, ale również ustawodawczej. Najwyższy czas, byście zaczęli działać" – mówił Pat Quinn w ciszy, jaka panowała podczas jego wystąpienia.
Środowe wystąpienie gubernatora pokazało, że w dalszym ciągu uprawiana jest w Springfield gra polegająca na zrzucaniu winy za największy kryzys finansowy w historii Illinois.
Zaproponowany przez Quinna budżet przewiduje ograniczenie niektórych wydatków, jednak jest o 3% wyższy, niż w obecnym roku fiskalnym. W pewien sposób pozwala na to niedoskonały zapis w stanowej Konstytucji, który wprawdzie mówi, że budżet musi być zrównoważony - czyli wydatki nie powinny przekraczać planowanych przychodów – to jednak pozostawia sporo swobody w ocenie planowanych dochodów. Tak było z podwyżką podatku przed dwoma laty. Planowany dochód okazał się niższy od rzeczywistego, ale budżet, niestety, opierał się na optymistycznych założeniach.
Komisje do likwidacji
Pat Quinn zapowiedział też, że w najbliższym czasie zlikwiduje około 75 komisji i ciał doradczych utrzymywanych z pieniędzy podatników. Ich pełna lista ma zostać opublikowana za kilka dni. Większość członków różnego rodzaju rad mianowanych przez gubernatora i innych wysoko postawionych polityków ma powiązania z władzami. To rodziny i znajomi ustawodawców, sponsorzy, lobbyści. Zarabiają krocie i obracają milionami publicznych pieniędzy. Mimo obietnic kolejnych gubernatorów dotyczących ograniczenia liczby komisji i rad ich liczba w Illinois nie zmienia się. Niektóre rady wykonują te same zadania, które już prowadzą departamenty i agencje stanowe. Tylko w niektórych nominacje dostają osoby z odpowiednim przygotowaniem i doświadczeniem. W większości jednak nie ma wytycznych w tych sprawach. Teoretycznie każdy może być nominowany, nawet bez wykształcenia i doświadczenia w sprawach, którymi ma się zajmować.
W wielu przypadkach ich praca nie jest w ogóle zauważana. Przykładem może być członek Illinois Prisoner Review Board, który nie przychodził na zebrania przez 17 miesięcy i wciąż pobierał wynagrodzenie. Nie został ani wyrzucony, ani zawieszony. Władze w Springfield zainteresowały się sprawą dopiero wtedy, gdy poinformowały o niej media.
Inne stany posiadają również dziesiątki i setki podobnych ciał rządowych, jednak Illinois wydaje się pod tym względem rekordzistą, bo takich grup istnieje tu ponad 320. Tu też najwyższe są zarobki członków takich rad i komisji. Gdy w 2009 r. Pat Quinn obejmował swą funkcję, obiecywał czystkę w radach i komisjach, które uznawał za pozostałości systemu Roda Blagojevicha.
Jednym z największych zwolenników ograniczenia liczby rad i komisji jest republikański senator Dan Duffy.
„Ci ludzie zarabiają często ponad 100 tysięcy rocznie za jedno spotkanie miesięcznie – mówi senator Duffy – Zwykli ludzie nie wiedzieliby nawet, gdzie złożyć podanie o taką pracę”.
Duffy od wielu lat walczył, jak dotąd bezskutecznie, z opłacaną z budżetu wielką liczbą niepotrzebnych rad i organizacji pozarządowych w naszym stanie.
„To tylko kolejny sposób dla powiązanych politycznie na wyciąganie dodatkowych pieniędzy z kieszeni podatników. Ich zajęcia często się dublują. To najlepsze posadki w administracji i sam do dziś nie wiem, na czym polega ich praca” – mówił w ubiegłym roku senator Duffy.
Likwidacja części komitetów to jedna z niewielu obietnic, które gubernator może zrealizować nie pytając o zgodę ustawodawców. Pozostałe propozycje muszą jednak być przedyskutowane.
Zaproponowany przez gubernatora plan wydatków zostanie teraz poddany szczegółowej analizie przez komitety finansowe obydwu izb stanowego parlamentu. Szanse, że w takiej wersji trafi on wkrótce pod głosowanie są niewielkie.
RJ
'