Tak uważa Bob Fioretti, alderman jednej z dzielnic w centrum Chicago, popierany przez czterech radnych. Pomysłowi sprzeciwia się na razie burmistrz, który uważa, że konieczne jest dalsze wprowadzanie zmian na festiwalu i jego kontynuowanie.
Odpowiednią rezolucję w tej sprawie Fioretti przedstawił w środę, domagając się by odpowiedzialny za organizację tego typu imprez komitet miejski zbadał możliwości “rekonstrukcji lub likwidacji” Taste of Chicago.
Wśród argumentów przedstawionych przez radnego znalazły się miedzy innymi; spadająca od 2008 r. liczba odwiedzających festiwal i coraz wyższy koszt jego organizowania.
Największą liczbę uczestników odnotowano w 2006 r. – ponad 3 i pół miliona osób. Od tamtej pory liczba ta systematycznie spada. W 2011 r. Taste odwiedziło już 2.35 mln. a w skróconym do jednego tygodnia festiwalu w ubiegłym roku wzięło udział mniej, niż 2 mln.
W tym samym czasie rosną koszty. W 2012 r. na krótszy Taste of Chicago miasto wydało o 300 tysięcy dolarów więcej, niż w 2011 r. Ponieważ od lat jest to impreza niedochodowa, rachunek pokryli podatnicy.
Rezolucję dotyczącą festiwalu poparło trzech aldermanów należących do powstałej niedawno w radzie miasta Progressive Reform Coalition: Leslie Hairston z 5 okręgu, Scott Waguespack z 32 oraz John Arena z 45. Pomysł poparł również radny Ray Suarez z 31 okręgu miejskiego.
Rahm Emanuel wolałby jednak, by miasto dokonało zmian i przeprowadziło niezbędną reformę festiwalu, niż rezygnowało z jego organizacji. Wskazał na zmienioną datę, krótszy okres trwania, rezygnację z wielu koncertów towarzyszących imprezie, a przede wszystkim na status Taste of Chicago, największej i najstarszej tego typu imprezy w kraju, która jest jedną z największych atrakcji turystycznych w mieście.
Od kilku lat organizacje pozarządowe nawołują do prywatyzacji festiwalu. Jednak związane to jest z wprowadzeniem płatnych biletów wstępu w wysokości minimum 10 dolarów, co znacznie obniżyłoby rangę i popularność imprezy.
Taste pozostaje drugą co do wielkości imprezą plenerową w Chicago. Największą i jak dotąd dochodową jest Air & Water Show, którego przyszłość też jest niepewna, bo
Golden Knights i Thunderbirds w tym roku do Chicago nie przylecą
W związku z cięciem federalnych wydatków budżetowych ograniczenia funduszu reprezentacyjnego wprowadza wojsko. W tym tygodniu dowiedzieliśmy się, że na tegorocznych pokazach lotniczych w Chicago nie pojawią się co najmniej dwie formacje – spadochroniarze Golden Knights oraz grupa Thunderbirds. Zarówno Armia jak i Air Force wycofują swoje jednostki z cywilnych imprez zaplanowanych na ten rok. Głównie z tego powodu podobne zawody w Indianie zostały całkowicie odwołane.
W Chicago jednak mamy znacznie więcej punktów programu, więc nie będzie to konieczne. Mary May, rzecznik prasowa miejskiego departamentu zajmującego się organizacją imprez poinformowała, że zamiast wojskowych formacji planowane jest zaproszenie dodatkowych grup cywilnych. Czy to wystarczy, by Air&Water Show wciąż pozostało najpopularniejszą imprezą plenerową w Chicago? Zobaczymy.
RJ
'