Tylko w jednym tygodniu na terenie pięciu stanów w wypadkach samochodowych zmarło dwudziestu nastolatków. W ubiegłym tygodniu czworo nastolatków utonęło w aucie w Wilmington w powiecie Will, wywołując w tej małej miejscowości, o 50 mil od Chicago, powszechną żałobę, a u rodziców nastoletnich kierowców paraliżujący strach. Ciąg śmiertelnych katastrof samochodowych w Illinois, Teksasie, Ohio, Indianie i Północnej Dakocie jest irytującym przypomnieniem, że wypadki samochodowe są główną przyczyną śmierci nastolatków w Stanach Zjednoczonych.
Kiedy Micalah Sembach spóźniała się zaledwie pół godziny, jej rodzinę ogarnęła panika. Piętnastolatka obiecała, że bezzwłocznie wróci do domu przed piątą po południu, by dokończyć swe obowiązki domowe i popracować nad matematyką. Niepodobne było to do niej, by nie pojawić się o wyznaczonej godzinie, więc rodzina w ubiegły poniedziałek wieczorem zawiadomiła policję i naprędce uformowała grupę poszukiwawczą złożoną z jej ojca, ciotki, wujka i sąsiadów.
Część grupy przeczesywała tereny podmiejskie na piechotę, a pozostali przejeżdżali nieoświeconymi ulicami miasta całymi godzinami desperacko poszukując w nocy uczennicy pierwszej klasy szkoły średniej i jej trojga przyjaciół. Ciotka Micalah, Melissa Robertson, obudziła nawet menedżera lokalnego hotelu w środku nocy, na wszelki wypadek gdyby nastolatki wynajęły tam pokój.
W miarę jak ich panika rosła, rodzice dzwonili na komórkę Micalah i wymieniali informacje z rodzinami pozostałych nastolatków zamieszczając prośby o informację na mediach społecznościowych i modląc się o ochronę przed najgorszym. Pomimo tego, że starali się nie zdradzać się tonem głosu, było oczywiste, że musiało dojść do tragedii. „Kiedy powiedziano jej, by była w domu, to mniej więcej za dwie minuty była w domu”, wspomina ciotka Robertson, która mieszka w rodzicami Micalah. „Takim dobrym dzieckiem była. Więc wiedzieliśmy”, tłumaczyła.
Czworo nastolatków, w tym Micalah, 17-letnia Cheyenne Fender, 14-letni Matthew Bailey i 15-letni Cody Carter spędzali wspólnie czas po szkole w ubiegły poniedziałek. Wcisnęli się do Mitsubishi Eclipse, który należał do Cheyenne, wbrew prawu stanowemu, które pozwala tylko na jednego pasażera podczas pierwszego roku od uzyskania prawa jazdy.
Kiedy jakiś czas później dwudrzwiowy pojazd przemieszczał się wzdłuż ulicy Ballou rozbił się o barierkę wzdłuż mostu Warner Bridge Road i wpadł do zamarzniętego jeziora Forked Creek, które zwykle utrzymuje niski poziom wody, a w ostatnich dniach wzrósł znacznie na skutek opadów deszczu i topniejącego śniegu. Auto zatonęło, dachem na dół. Pozostało tam przez noc, pod osłoną nocy, dopóki kierowca autobusu szkolnego nie zauważył opony wystającej z jeziora.
Dopiero przed 7:30 rano, Robertson otrzymała telefon od rodziców jednego z nastolatków z wiadomością, że ktoś zauważył auto w jeziorze. Robertson, która była w drodze by dostarczyć mediom zdjęcie Micalah, zawróciła z drogi, włączyła światła alarmowe i na pełnym gazie dotarła do oddalonego o 10 mil miejsca wypadku.
Kiedy szeryf powiatu Will znalazł samochód, był zatopiony na ponad pięć stóp w rwącej wodzie. Władze są zdania, że poziom wody w strumyku był wyższy w czasie wypadku, a jeden z okolicznych mieszkańców wyznał policji, że strumyk zatopił drogę w miarę jak mieszanina wody z lodem zalała przejazd na moście. Detektywi rozpoczęli dopiero długi proces rekonstrukcji zdarzenia w celu określenia przyczyny wypadku. Biorą pod uwagę ewentualność, że auto pośliznęło się na oblodzeniu i rozbiło na barierce.
Wypadek nastąpił na prostej, nieoświetlonej części drogi Ballou, zaledwie o część mili na zachód od mostu Warner Bridge, w wiejskiej sekcji Wesley Township, o około 8 mil od Wilmington. Siła uderzenia wyrwała ogrodzenie z betonowego mostu. Barierka, która była podparta przez sześć żelaznych słupów, spadła w wodę, gdzie porwał ją rwący nurt strumyka.
Okna auta były zamknięte, a tylko jeden z nastoletnich pasażerów miał zapięte pasy bezpieczeństwa kiedy nurkowie zlokalizowali samochód. Ratownicy nie mogli rozpoznać w ciemnej wodzie, więc polegali na dotyku by rozpoznać kilka ciał znajdujących się w aucie, w tym troje na tylnym siedzeniu. Nie jest pewne czy troje niezapiętych pasami nastolatków zostało wypchniętych we wnętrzu auta przez prąd strumienia czy też próbowali uciec przez tylne okno. Co najmniej jedna poduszka powietrzna eksplodowała przy uderzeniu.
Policja nie wie, kto prowadził. Cheyenne była jedyną osobą posiadającą prawo jazdy z czwórki przyjaciół znajdujących się w samochodzie, a uzyskała je zaledwie dziewięć miesięcy temu. Jakkolwiek detektywi biorą pod uwagę ewentualność, że woda na drodze spowodowała wypadek, to całe tygodnie upłyną zanim zespół rekonstruujący wypadek zakończy swą pracę. Raporty toksykologiczne zajmują od czterech do sześciu tygodni. Inną czasochłonną czynnością jest zabezpieczenie bilingów telefonicznych
Cheyenne, Cody i Matthew mieszkali w odległości jednej mili i byli przyjaciółmi od niemowlęctwa. Dom Micalah był oddalony od nich zaledwie o milę. Zdaniem babki Cheyenne była odpowiedzialnym kierowcą. Nastolatka często prowadziła samochód, by odwiedzić rodzinę w południowym przedmieściu Homewood, oddalonym o 40 mil. „Prowadziła cały czas, w różnych warunkach pogodowych. Musiało być coś na drodze, czego nie zauważyła”, dywaguje babka 17-latki. „Nigdy się nie martwiłam. Mogłam spokojnie czytać książkę jak prowadziła. To był po prostu okropny wypadek”, dowodzi.
Problem w tym, że tego typu wypadki stanowią zatrważającą statystykę. Wypadki samochodowe były przyczyną śmierci aż jednej czwartej ofiar w wieku od 15 do 24 lat, którzy zginęli w roku 2010. Są bardziej śmiercionośne niż przestępstwa z użyciem broni. Według Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom, wypadki samochodowe wyprzedzają zabójstwa, samobójstwa i przypadkowe zatrucia śmiertelne, jako przyczyny śmierci w burzliwym życiu młodzieży, które często obejmuje przestępczość gangów, emocjonalną konfuzję i nacisk na stosowanie używek.
Statystyki federalne dowodzą, że w roku 2010 średnio co siódma osoba w wieku od 16 do 19 lat umierała codziennie w następstwie obrażeń spowodowanych wypadkiem samochodowym. W przeliczeniu na mile, kierowcy w wieku od 16 do 19 lat są potrójnie bardziej narażeni na śmierć w wyniku wypadku niż kierowcy 20 letni lub starsi.
W Ohio zwykłe spotkanie towarzyskie zapoczątkowało tragiczny zbieg wydarzeń, które spowodowały śmierć kierowcy i pięciu pasażerów. Skradzione auto terenowe przekoziołkowało przez barierkę ochronną we wczesnych godzinach porannych w ubiegłą niedzielę na odcinku drogi lokalnie nazywanej „zakrętem zmarłych”. Dwóch nastolatków przeżyło wypadek.
Jeden z nich, Brain Henry, wyznał reporterom, że próbował wyperswadować 19-letniej kobiecie, która prowadziła samochód by zwolniła zanim Honda Passport uderzyła w barierkę. „Samochód szarpnął tracąc kontrolę. Nie wiem czy zrobiła to celowo ani jak szybko jechała, że samochód tak gwałtownie ruszył”. Henry użył swego łokcia by rozbić okno i wydostał się z zatopionego samochodu wraz z 15-letnią Asher lewis. Para nastolatków, która ucierpiała tylko nieznaczne obrażenia, pobiegła do domu i zadzwoniła po policję.
Opowiadał, jak wraz z przyjaciółmi wracał do domu. Złapał okazję dołączając do grupy osób, które już wcześniej znajdowały się w aucie, więc nie wie, co robili wcześniej. Pojazd został zgłoszony jako skradziony w poniedziałek, w dzień po wypadku. Nie jest jasne czy pasażerowie wiedzieli, że samochód był skradziony. Jak doniosła policja stanowa na drugi dzień po wypadku, kierowca pojazdu nie miał ważnego prawa jazdy.
Zaledwie w kilka godzin po wypadku w Ohio, na obrzeżach Dumas w Teksasie pięciu nastolatków zmarło w następstwie zderzenia terenowego chevroleta z cysterną paliwa na zbiegu dwóch dróg wiejskich. Pojazd kierowany przez 16-latka przejechał znak stopu i wjeżdżał na skrzyżowanie, kiedy cysterna wgniotła bok auta. Kierowca i czworo pasażerów zmarli na miejscu. Nie wiadomo gdzie grupa znajomych zmierzała, ale, jak wyznali rodzice ofiar, piątka przyjaciół często spędzała czas razem; dwie z nich były siostrami.
Ubiegłotygodniowe śmiertelne wypadki samochodowe z udziałem nastolatków wskazują na często pomijany fakt dotyczący prowadzenia pojazdów przez nastolatków: ryzyko, że nastoletni kierowca umrze w wypadku zwiększa się wraz z kolejnym pasażerem w aucie. Ubiegłotygodniowe wypadki różnią się szczegółami zdarzeń, ale każdy z nich dotyczył nastoletniego kierowcy z nastoletnimi pasażerami. Jak dowodzi badanie AAA’s Foundation for Traffic Safety, ryzyko śmiertelnego wypadku wzrasta wraz z każdym dodatkowym nastolatkiem w aucie. Badanie informuje, że ryzyko śmierci w przypadku 16-to i 17-letnich kierowców wzrasta o 44 procent w przypadku jednego pasażera w wieku poniżej 21 lat i bez osoby dorosłej. Z dwoma pasażerami ryzyko podwaja się; z trzema lub większą liczbą pasażerów – wzrasta czterokrotnie.
Ta otrzeźwiająca statystyka stanowiła powód wprowadzonego w roku 2008 prawa, które ogranicza do jednego liczbę pasażerów nastoletniego kierowcy, który posiada prawo jazdy w pierwszym roku prowadzenia pojazdu. Czworo ofiar wypadku z Wilmington, w wieku od 14 do 17 lat, którzy znajdowali się w aucie, jakkolwiek tylko jedna z nich miała prawo jazdy, jest żywym przykładem pogwałcenia tego prawa. Ponadto podwoiło ono liczbę nadzorowanych przez dorosłych godzin prowadzenia pojazdu, która jest wymagana do uzyskania prawa jazdy do 50. Potroiło zarazem do dziewięciu miesięcy, czas, w którym nastolatek musi posiadać pozwolenie na prowadzenia pojazdu zanim może starać się o prawo jazdy.
Seria śmiertelnych wypadków z udziałem nastolatków powinna być dla rodziców powodem do zintensyfikowania kontroli wobec nastoletnich dzieci. Wydłużony, dziewięciomiesięczny okres utrzymywania pozwolenia na prowadzenie samochodu pod nadzorem rodziców pozwala im na egzekwowanie rygorystycznych wymagań, dotyczących nie tylko liczby przewożonych pasażerów. Od kiedy prawo weszło w życie Illinois odnotowało niemal 2100 przewinień dotyczących pogwałcenia liczby dozwolonych pasażerów. Pomimo zmian prawnych wypadki samochodowe stanowią nadal główną przyczynę śmierci młodzieży w wieku od 15 do 20 lat, informuje Wydział Transportu Illinois. W roku ubiegłym 58 nastolatków w wieku od 16 do 19 lat poniosło śmierć na drogach Illinois, według danych IDOT.
W trakcie przygotowań do pogrzebu swego syna, 14-letniego Matthew Bailey, najmłodszej z ofiar wypadku w Wilmington, Jim Bailey podzielił się swą opinią na temat przyczyn wypadku: „Jestem pewny, że przelatywali bocznymi drogami i kiedy natrafili na zlodowacenie stracili kontrolę”, stwierdził Bailey. „Trzeba by więcej robiono w szkołach, gdzie dzieci uczą się prowadzić. Myślę, że dzieci obecnie muszą być w wieku 18 lat by móc otrzymać prawo jazdy”.
Tymczasem coraz więcej nastolatków czeka do osiemnastego roku życia by starać się o prawo jazdy, wykazując większe zainteresowanie technologią komórkową i mediami społecznościowymi niż autami. Ustawodawcy Illinois w nadchodzącej sesji wiosennej wezmą pod uwagę wprowadzenie wymogu, by osiemnastolatek, dziewiętnastolatek czy dwudziestolatek ukończył kurs szkoleniowy przed otrzymaniem prawa jazdy, co w świetle obecnego prawa nie jest wymagane.
Wiele wskazuje na to, że zarówno prawo z roku 2008 ograniczające liczbę przewożonych pasażerów, jak i nowe inicjatywy ustawodawcze, a także wzmożony nadzór rodziców nie odwrócą śmiertelnego ryzyka obciążającego nastoletnich kierowców. Kontrola przez rodziców kończy się wraz z wręczeniem nastolatkowi kluczyków do auta. Reszta zależy już tylko od niego.
Na podst. Reuters, Chicago Tribune, USA Today oprac. Ela Zaworski
'