Choć tego nie widać, 20 marca o 6 rano zmieniły się pory roku. Do ubiegłorocznego rekordu temperatury w tym okresie zabrakło nam prawie 60 stopni, ale i do średnich dla pierwszego dnia wiosny sporo brakowało. Synoptycy sugerują, byśmy na razie nie chowali do szaf kurtek zimowych.
Słowo “wiosna” było jednym z ostatnich, jakie przychodziły na myśl osobom podążającym w środowy poranek do pracy. To zrozumiałe, bo temperatura o świcie w aglomeracji chicagowskiej wynosiła zaledwie kilkanaście stopni w skali Fahrenheita, a wciągu dnia podniosła się do zaledwie 26.
To dokładnie 59 stopni mniej, niż 20 marca ubiegłego roku, gdy termometry wskazały rekordowe 85 st. a wokół zieleniły się drzewa. Dzień później, 21 marca Chicago pławiło się w 87 stopniach. Nie powinniśmy jednak porównywać obecnej aury do ubiegłorocznej.
National Weather Service informuje, że aż osiem dni marca w 2012 r. miało temperatury przekraczające 80 stopni, w związku z czym średnia dla całego miesiąca wyniosła 54 st. F – najwięcej od początku prowadzenia badań meteorologicznych, czyli roku 1870.
"Taka liczba dni z temperaturą co najmniej 80 stopni to zjawisko niespotykane w historii - mówi meteorolog Richard Castro - Można powiedzieć, że mieliśmy lato w marcu".
Tegoroczna wiosna przybyła niezauważona dzięki arktycznym masom powietrza napływającym do nas z północy. Na razie jeszcze przez co najmniej kilka dni będzie bardzo zimno, nawet mroźno. Na niedzielę i poniedziałek synoptycy nieśmiało przepowiadają śnieg, choć tydzień temu na 20 marca zapowiadali ponad 40 stopni.
Na razie marzec jest nieco chłodniejszy od średniej dla tego okresu, która wynosi ponad 40 stopni. Wystarczą jednak 2-3 cieplejsze dni, by różnica temperatur nie była tak duża.
RJ
'