----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

27 marca 2013

Udostępnij znajomym:

'

Powołując się na problemy budżetowe i spadek liczby przyjętych, chicagowskie kuratorium ogłosiło, że zamierza zlikwidować w przyszłym roku 54 szkoły i zamknąć 61 budynków szkolnych. To największa fala likwidacji szkół w historii Stanów Zjednoczonych. Odpowiedzią są trwające od tygodnia protesty uczniów, ich rodziców i związku zawodowego nauczycieli. W dniu, w którym zdaniem burmistrza negocjacje się skończyły, setki protestantów wyległo na ulice demonstrując swój sprzeciw przed ratuszem i chicagowskim kuratorium.

Od miesięcy likwidacja szkół publicznych wydawała się nieunikniona. Po tym, jak ubiegłej jesieni strajk związku nauczycieli zakończył się zawarciem kosztownego kontraktu było jasne, że jedynym sposobem na to, by pozbawiony gotówki dystrykt mógł sobie na niego pozwolić, było zamknięcie szkół i zwolnienie pracujących tam nauczycieli. Od strajku we wrześniu ubiegłego roku chicagowskie kuratorium zatrudniło nową dyrektor, Barbarę Byrd-Bennett, posiadającą doświadczenie w likwidacji szkół w miastach takich jak Detroit. W ubiegłym tygodniu Byrd-Bennett w telewizyjnym przemówieniu oświadczyła, że CPS zamknie 54 szkoły podstawowe, wytypuje sześć na poprawę działania i jedenaście na funkcjonowanie w innych budynkach.

Kiedy w ubiegły czwartek informacja o zamknięciach szkół dotarła do radnych i przedstawicieli chicagowskiego kuratorium, wielu rozgniewanych chicagowian bezskutecznie poszukiwało burmistrza Rahma Emanuela. Były szef personelu Barack Obamy oparł swą kampanię na obietnicy reformy edukacyjnej. Tymczasem w dniu ogłoszenia likwidacji szkół w chicagowskim kuratorium Emanuel był z rodziną na wakacjach. Nie omieszkała zauważyć to prezydent chicagowskiego związku nauczycieli, Karen Lewis, która na konferencji prasowej w szkole podstawowej imienia Mahalia Jackson okolicy Auburn-Gresham, stwierdziła: „Nasz burmistrz, który jest poza miastem na wyprawie narciarskiej, ogłasza tę informację na tydzień przed przerwą świąteczną. Jaka będzie ona teraz dla nich?”, zapytywała retorycznie Lewis. Ubiegłopiątkowe wydanie Chicago Tribune zostało opatrzone zdjęciem 10-latki ze szkoły podstawowej Trumbull płaczącej z powodu zamknięcia jej szkoły.

Lewis posunęła się do określenia działań burmistrza mianem „tchórzliwych” i porównała je do zastraszania. „Powinien się siebie wstydzić”, orzekła wywołując chór potwierdzających „amen” i okrzyków wśród studentów obecnych w tłumie zgromadzonych.

Wice-prezydent związku zawodowego nauczycieli, Jesse Sharkey zapowiedział sprzeciw. „Wykorzystamy wszystkie formy protestu, jakie mamy do dyspozycji, w tym ustawodawczy i prawny”, w celu przeciwstawienia się zamknięciom szkół”. „Również bezpośrednie działania takie jak strajki okupacyjne by zatrzymać tę nieszczęsną politykę”, ostrzegł Sharkey.

O ile kuratoria w całym kraju stanęły przed falą zamknięć, to chicagowskie kuratorium uderzyło blisko administracji Obamy; oprócz powiązania z Emanuelem sekretarz szkolnictwa Arne Duncan służył poprzednio jako CEO dystryktu.

Jak się szacuje, operacja zamknięcia szkół obejmie 30,000 uczniów, od przedszkola po ósmą klasę, z których większość uczęszcza do słabo funkcjonujących szkół w okolicach zamieszkałych przez Afro-Amerykanów na południowej i zachodniej stronie miasta, gdzie liczba przyjętych znacznie zmalała w ostatnich latach.

Chicagowskie kuratorium dowodzi, że kurcząca się populacja w przeważająco czarnych okolicach wytworzyła „kryzys niewykorzystania” możliwości szkół. Utrzymywanie tych budynków kosztuje, uzasadnia kuratorium. CPS twierdzi, że zamknięcia mogą zaoszczędzić od $500,000 do $800,000, w przeliczeniu na szkołę. By złagodzić uderzenie studentów w zamykanych szkołach, administracja zapowiada dodanie 13 nowych programów z zakresu nauk ścisłych, pięciu programów bakalarackich, a poza tym zainstalowanie klimatyzacji i wprowadzenie kursów z zakresu sztuki w 19 szkołach, gdzie zostaną posłani uczniowie zamykanych szkół.

Poszturchiwana przez Emanuela administracja CPS od miesięcy planowała akcję zamknięcia szkół publicznych w okręgu, którego deficyt szacuje się na $1 miliard w roku przyszłym. Ale arytmetyka w prasowych analizach nie jest zupełnie przejrzysta. „Oszczędności z tytułu zamknięcia szkół nie zostaną wprowadzone natychmiast w życie”, ocenia Chicago Tribune z ubiegłego tygodnia. Renowacje i wzmocnione bezpieczeństwo, jak również inne elementy okresu przejściowego będą kosztowały dodatkowo długofalowo $233 miliony, a to w dodatku do wydatków krótkofalowych, które w większości będą opłacone z obligacji pożyczkowych w czasie kiedy zdolność kredytowa dystryktu spadła. Niektóre z podwyższonych kosztów będą pokryte ze zwolnień pracowników zamykanych szkół. W ciągu najbliższej dekady CPS zakłada oszczędności rzędu $560 milionów z tytułu zamknięcia.

Jednak jak widać z choćby pobieżnego zerknięcia na tę sprzedawaną do publicznego rozpowszechniania informacji, arytmetyka dotycząca zarówno zadłużenia szkół publicznych, jak i przewidywanych z racji likwidacji oszczędności, jest bardzo zawiła. Po pierwsze, CPS ogłasza, że rezultatem likwidacji szkół będą oszczędności rzędu $43 milionów rocznie w kosztach operacyjnych, a jednocześnie zakłada, że w najbliższej dekadzie zaoszczędzi ponad $560 milionów w kosztach kapitałowych. Nawet biorąc pod uwagę mocno wątpliwą rzetelność kalkulacji, kuratorium nie spieszy z wyjaśnieniem, że cyfry te będą z pewnością nadszarpnięte z tytułu obligacji rzędu $155 milionów, które będą musiały być wydane na remonty i usprawnienia szkół przejmujących przemieszczanych uczniów.

Natomiast nikt nie ujawnia szczegółów. Otóż zapowiadane hucznie oszczędności kapitałowe staną się faktem dopiero wtedy, gdy zostaną sprzedane zamykane właśnie budynki szkolne. Tymczasem, jak wszyscy wiemy, może być ogromnie trudno znaleźć nie tylko nowe sposoby na wykorzystanie tych nieruchomości, ale nowych użytkowników, a oddzielną kwestią pozostaje cena, którą będą chcieli zapłacić za przejmowane budynki. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zamykane budynki są stare i źle utrzymane, a ponadto zlokalizowane są w okolicach gdzie od lat nie ma zapotrzebowania na nieruchomości. Im dłużej puste budynki będą stały bez właściciela, tym trudniej będzie znaleźć dla nich właściciela. Nie mówiąc już o kosztach zabezpieczenia i monitoringu nieruchomości, które przecież mogą stać się siedzibą przestępczości zorganizowanej. Wiele wskazuje więc na to, że podawane nam do wierzenia statystyki są wyssane z palca.

Inną kwestią jest bezpieczeństwo przemieszczanych do innych szkół uczniów, którzy posyłani są do nieznanych sobie rejonów, a, w niektórych przypadkach, zmuszani do wkroczenia na teren rywalizacji gangów. Chicagowskie kuratorium obiecało wprawdzie dodatkowe fundusze na program Safe Passing, który umieszcza dorosłych na drodze dzieci do szkoły, ale wątpliwe pozostaje czy będzie on w stanie zaoferować bezpieczeństwo, jeśli nie zapewnia go nawet działająca tam policja.

Przy okazji leksykon politycznie poprawnej nowomowy wzbogacił sie o kolejny eufemizm. Oto szkoły, do których przemieszczeni zostaną uczniowie z zamykanych szkół uzyskały nowy tytuł szkół „witających”, czy wręcz jak kto woli, „podejmujących”. Eufemizm ma w tym wypadku kreować nową rzeczywistość, wbrew niepodważalnym faktom świadczącym o wyraźnych podziałach terytorialnych, rasowych, czy przestępczych w rejonach, do których przenoszeni są uczniowie zamykanych szkół.

Na otarcie łez przenoszonym studentom administracja CPS obiecała także instalację klimatyzatorów w każdej z klas i biblioteki z materiałami cyfrowymi. Okazuje się jednak, że większość szkół przyjmujących przemieszczanych uczniów posiada już bibliotekę, za wyjątkiem zaledwie czterech, gdzie musi być ona dodana.

Podobnie niepotrzebną inwestycją wydaje się być obietnica chicagowskiego kuratorium by każdy z uczniów od trzeciej do ósmej klasy otrzymał iPad. Niedorzeczność pomysłu obdarzenia dzieci borykających się z biedą i przestępczością przebija następny pomysł kuratorium, by do szkół witających wprowadzić nowe programy nauk ścisłych, technologii, inżynierii i matematyki, jak również międzynarodowy program bakalarza. Kuratorium nie wyjaśniło, czy powyżej wymienione pomysły miałyby zastąpić naukę czytania i pisania, jak również podstawy arytmetyki. To wszystko pod warunkiem, że uczniowie rzeczywiście pojawią się w szkole, bo to właśnie frekwencja była zasadniczym problemem w zamykanych właśnie instytucjach.

Chicagowski system szkół publicznych po raz kolejny dowodzi, że poza przejęciem naszych podatniczych pieniędzy interesuje go tylko statystyka wątpliwych osiągnięć. Temu właśnie ma służyć epatowanie podatników słowami kluczami, jak iPad, które tylko teoretycznie odzwierciedlają technologiczny postęp w nauczaniu. W przypadku zagrożonych przestępczością dzieci z najuboższych dzielnic iPady i międzynarodowy program bakalaracki mają się tak do nauczania jak kwiatek do kożucha.

WBEZ w rozmowie z rodzicami jednej z likwidowanych szkół zauważa, że zapowiedziana likwidacja 53 podstawowych szkół publicznych ma cechy dyskryminacji. WBEZ wskazuje, że 80 procent uczniów dotkniętych likwidacją szkół i innymi formami restrukturyzacji jest czarnoskórych, jakkolwiek Afro-Amerykanie stanowią tylko 40 procent wszystkich studentów CPS.

Jest jednak jasne, że zamykane szkoły nie są zlokalizowane na zachodniej i południowej stronie miasta z powodu rasizmu, ale ponieważ mieszkańcy opuszczają tereny opanowane przez przestępczość powodując się podstawową potrzebą bezpieczeństwa dla siebie i swych dzieci.

Nie po raz pierwszy chicagowska administracja szkół publicznych zamyka szkoły. Na sprzedaż wystawione są 24 poprzednio zamknięte budynki szkolne, które ciągle czekają na właściciela. Problem w tym, że potencjalnych kupców jest zaledwie kilku.

Również nie po raz pierwszy chicagowskie kuratorium oznajmia o czekającym je deficycie rzędu 1 miliarda. W roku 2010 ówczesny dyrektor kuratorium, Ron Huberman ogłosił podobnie złowieszczą prognozę, którą następnie wykorzystał, by wypracować ugodę z ustawodawcami w Springfield w celu otrzymania trzyletniego zwolnienia z opłat na rzecz systemu emerytalnego nauczycieli. Umowa emerytalna zbliża się właśnie ku końcowi potęgując napięcie budżetowe.

Tymczasem od ogłoszenia likwidacji 54 szkół publicznych trwają protesty uczniów, ich rodziców i nauczycieli. W poniedziałek po południu uczniowie zamykanych szkół przemaszerowali przed ratuszem wręczając burmistrzowi Rahmowi Emanuelowi list z sugestią o moratorium blokującym likwidację szkół. Chicagowskie kuratorium prowadzi szkolenia rodziców, nauczycieli i organizacji społecznych w zakresie obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wezwanie związku zawodowego nauczycieli opublikowane na Facebooku brzmi: „Chcą zamknąć nasze szkoły, to my zablokujemy miasto”. W przechwyconej notce do dyrektorów zamykanych szkół kuratorium oferuje wskazówki na wypadek różnorodnych akcji okupacyjnych. Instruuje, by dyrektorzy obserwowali i donosili o protestantach, lokalizacji i datach zebrań protestacyjnych. Strajkujący dowodzą, że zamknięcia zniszczą tysiące pracowników, zdegradują osiągnięcia uczniów i zmuszą ich do wkroczenia na tereny działalności przestępczej, ale przywódcy dystryktu oświadczają, że konsolidacja i zamknięcie zamykanych szkół pozwolą na przesunięcie środków, oszczędności funduszy i przesunięcie uczniów do szkół osiągających wyższe wyniki.

W środę po południu setki protestantów pod wodzą związku chicagowskich nauczycieli przemaszerowało ulicami śródmieścia przed ratuszem i siedzibą kuratorium. Ponad 127 osobom wręczono mandaty za zakłócenie porządku. Liczbę protestantów szacuje się od 700- 900 do 2,000. Protest rozpoczął się około 4:00 po południu kilkoma przemówieniami, a po 5:00 około 150 strajkujących zaczęło okupować pasy ruchu na ulicy LaSalle, wśród nich prezydent lokalnego oddziału związkowego, Tom Balanoff. Aresztanci w miejscach przetrzymywania skandowali: „Hej, hej, ho, ho, Rahm Emanuel musi odejść”. Inni podjęli personalny atak: „Mózg Rahma jest niewykorzystany”, albo „Zamknięcia szkół – burmistrz jednej kadencji”. Wiele osób niosło napis: „Silne szkoły – silne społeczności”. Prezydent związku zawodowego nauczycieli, Karen Lewis, dowodziła: „Ludzie mają prawo do dzielnic, w których mieszkają. Dzieci mają prawo do bezpiecznych, opiekuńczych i kochających środowisk”. Przewodnicząca nie omieszkała posłużyć się kartą rasową. „Nie udawajmy, że jeśli zamyka się szkoły na południowej i zachodniej stronie Chicago, to dotknięte tym dzieci nie są czarnoskóre. Nie udawajmy, że nie jest to przykład rasizmu”, oświadczyła podczas środowego protestu. Po kilku przemówieniach wygłoszonych z platformy ciężarówki dostawczej, Karen Lewis wezwała protestantów do rozejścia się „po cichu” przypominając zebranym, że to „nie jest koniec”.

Na podst. WBEZ, Chicago Tribune, Huffington Post oprac. Ela Zaworski

'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor