----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

10 kwietnia 2013

Udostępnij znajomym:

'

Jednym z najbardziej radosnych dni w roku jest ruchome święto nazywane “Tax Freedom Day”. To moment, gdy spłacimy już wszystkie zobowiązania podatkowe wobec rządu federalnego oraz stanowego i zaczynamy zarabiać na potrzeby własne i swoich rodzin, czyli chleb, dach nad głową, lekarstwa, bilet do teatru, książkę, czy benzynę.

Wprawdzie od lat przekonuje nas się, że trochę przesadzamy i mamy zbyt wielkie wymagania, ale na razie twardo obstajemy przy swoim w myśl przysłowia, że „nie samym chlebem człowiek żyje”. Moment, gdy zrezygnujemy z większości potrzeb nadchodzi, na szczęście jeszcze nie w tym roku. Na razie możemy sobie pozwolić na nieco ekstrawagancji.

Jest to święto ruchome, gdyż co roku wypada innego dnia. Jako jedyne jednak zawsze trochę później, niż ostatnio. Powolutku przesuwa się i niedługo obchodzone będzie w środku lata, a nie pod koniec marca.

O przepraszam, nieaktualne dane.

W tym roku to będzie połowa kwietnia.

Nie, też się nie zgadza.

Połowa kwietnia to średnia krajowa.

W Illinois „Tax freedom Day” wypada w 2013 r. dopiero 25 kwietnia.

Nie musze chyba dodawać, że znajdujemy się pod tym względem na końcu listy, co oznacza, że płacimy więcej niż inni.

Tax Freedom Day dla każdego wypada w innym momencie. W tym roku dla całego kraju oficjalnie 18 kwietnia, gdy przekażemy 2.76 biliona dolarów dla rządu federalnego i 1.45 biliona dolarów na potrzeby stanów, co podobno zaspokoić ma bieżące, tegoroczne potrzeby zaplanowane w ubiegłorocznym budżecie. W sumie $4.22 bln, co stanowić będzie średnio 29.4% naszych dochodów.

Żeby jednak nie było to takie proste, każdy stan ma swój własny system podatkowy, w związku z czym data ta dla poszczególnych rejonów jest inna. Wiemy przecież, że są miejsca gdzie ludzie podatków dochodowych na poziomie stanowym w ogóle nie płacą i jakoś żyją. Mają podobno drogi, mosty i policję,a nawet strażaków. Jak to robią, jest dla pozostałych zagadką. Po drugiej stronie mamy stany podobne do Illinois, gdzie podatki niskie nie są, a usługi oferowane przez stan i z nich opłacane dosyć ubogie, drogi w rozsypce i tylko kilkuset stanowych policjantów.

Kilka przykładów: Iowa obchodziła już swój Dzień Bez Podatku 9 kwietnia, Arizona 5 kwietnia, Oklahoma 6 kwietnia, Teksas 10 kwietnia, Alabama 5 kwietnia.

W niektórych stanach dzień ten nastąpi wkrótce: w Newadzie 14 kwietnia, w Oregonie i na Florydzie 15 kwietnia, w Wyoming 16 kwietnia.

Są takie stany jak Luizjana, gdzie świętowano 29 marca, oraz takie, gdzie korki od szampanów wystrzelą dopiero 6 maja, czyli Nowy Jork lub 13 maja, w rekordowym pod tym względem Connecticut. Illinois ze swoim 25 kwietnia znajduje się wśród stanów zarabiających na podatki nieco dłużej, niż średnia krajowa.

Biorąc pod uwagę całe Stany Zjednoczone, to 108 dni pracujemy w tym roku na spłacenie podatków i dodatkowe 27 na zaplanowany deficyt. W Illinois będziemy musieli popracować dodatkowe 7 dni.

Dla porównania i pogorszenia humoru: jeszcze trzy lata temu musieliśmy w Illinois pracować na podatki federalne 105 dni, a średnia krajowa wynosiła 102 dni.

Według dostępnych danych “Tax Freedom Day” wypadł w tym roku 4 dni później, niż ostatnio. Niestety, wszystko wskazuje na to, iż w przyszłym roku przesunie się znów w kalendarzu. Perspektywa obchodów w środku lata nie jest wcale tak znów odległa i powinniśmy się nad tym poważnie zastanowić.

Pozarządowe fundacje, które ten dzień wymyśliły chciały dać nam narzędzie kontroli rządu i jego potrzeb. Przesuwająca się data oznacza dla nas kłopoty w przyszłości i upoważnia chyba do bicia na alarm. Pyskowanie we własnym gronie i publiczne narzekanie to za mało. Powiedzmy sobie szczerze, że poza tym nie robimy wiele. Pamiętajmy również, że poza podatkami federalnymi i stanowymi mamy jeszcze podatki od nieruchomości, sprzedaży, spadków, luksusów, etc. Gdyby je wszystkie podliczyć, to Tax Freedom Day wypadłby w tym roku chyba w okolicach września.

The Tax Foundation, jedna z czołowych organizacji zajmujących się problemami podatkowymi w kraju i podejmująca próby ich ograniczenia podaje, iż w ostatnich latach Amerykanie wydają na potrzeby federalnego i stanowego rządu więcej, niż na żywność, ubrania i dach nad głową.

A zaczynało się tak niewinnie. Wprowadzone przez Abrahama Lincolna w 1862 roku podatki na pokrycie kosztów prowadzenia wojny secesyjnej zostały odrzucone zaledwie 10 lat później. Nikt nie był pewien, czy w ogóle są zgodne z Konstytucją. W tamtych czasach jedynie jeden procent obywateli zarabiał powyżej 800 dolarów, co stanowiło próg podatkowy. Wszyscy pozostali nie musieli się tym przejmować. Potem już wszystko potoczyło się szybko. W 1894 roku znów eksperymentalnie wprowadzono 2% podatek przy dochodach powyżej $4,000. W 1913 roku za zgodą 36 stanów Kongres wprowadził 16-tą poprawkę do Konstytucji legalizującą podatek dochodowy. Przełomowy okazał się rok 1917, gdy USA zaangażowały się w I Wojnę Światową. By zaspokoić fundusz wojenny podjęto decyzję o podniesieniu podatków i bezlitosnym egzekwowaniu tego prawa. W 1920 roku liczba zatrudnionych przez IRS osób wynosiła już prawie 22 tysiące. Po zakończeniu działań wojennych trudno było sobie wyobrazić dalsze funkcjonowanie kraju bez tych pieniędzy. Następnie była II Wojna Światowa i kolejne potrzeby. Najwyższy próg w tamtym okresie wynosił aż 94%. Urząd podatkowy zatrudniał wtedy już 50 tysięcy osób. Resztę znamy.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor