----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

17 kwietnia 2013

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Po niedawnej tragedii w Bostonie media przepełnione były inspirującymi obrazami i historiami. Pokazywały odwagę i hart ducha mieszkańców tego miasta w obliczu zagrożenia – przechodniów biegnących na pomoc rannym, sanitariuszy i strażaków udzielających pomocy, maratończyków pokonujących linię mety już po eksplozjach i biegnących dalej, do szpitala, by oddać krew potrzebującym.

Z drugiej strony przypomina się nam, że nawet najlepsza ochrona nie zapewni nam stuprocentowego bezpieczeństwa w przyszłości i powinniśmy być przygotowani na kolejne, podobne zdarzenia.

Niemal 12 lat po 9/11 nie tylko Boston, ale cała Ameryka wydaje się bardziej odporna na podobne wydarzenia. W większości dużych miast już kilkanaście godzin po wybuchach życie toczyło się bez większych zmian. Restauracje i bary wypełnione były ludźmi, pełne też były kafejki i księgarnie. Tylko zwiększone patrole policji w najważniejszych punktach przypominały o podwyższonej gotowości. Jedynie Boston wyglądał inaczej.

Wydaje się, że cały kraj przebył długą drogę od ogłaszanych niemal co chwilę różnokolorowych alertów i podejrzeń na każdym kroku, do dojrzałej i profesjonalnej reakcji na tragiczne wydarzenia w Bostonie. Niestety, podobnie jak obywatele Wielkiej Brytanii, Afganistanu, Iraku, czy Izraela przekonujemy się, że odporność na takie wydarzenia przychodzi wraz z doświadczeniem.

Im więcej udanych i nieudanych zamachów ma miejsce na amerykańskiej ziemi, tym bardziej odporni na nie stają się obywatele tego kraju. Musimy jednak zdawać sobie również sprawę z tego, że w części są to reakcje wyuczone. Już kilka lat temu administracja Baracka Obamy stworzyła w Krajowej Radzie Bezpieczeństwa nowe stanowisko dla osoby zajmującej się polityką budowania odporności w sytuacjach kryzysowych, a Homeland Security wydało miliony na szkolenie stanowych i lokalnych władz w zakresie odpowiedniego reagowania na ataki terrorystyczne i katastrofy naturalne.

Efekty widzimy teraz w Bostonie. Błyskawiczna, zorganizowana reakcja i doskonałe przygotowanie odpowiednich służb. W ciągu zaledwie 5 minut wszyscy poszkodowani w wybuchach znajdowali się w namiotach lekarskich, a miejsce zamachów pustoszało. Niemal w tym samym momencie na miejscu pojawiły się pierwsze ekipy dochodzeniowe i snajperzy na dachach. Mieszkańcy zamiast wpadać w panikę nieśli pomoc potrzebującym i w miarę możliwości asystowali w akcji ratunkowej.

To dobre podejście, ale bardzo trudne do wdrożenia z politycznego punktu widzenia dla rządzącej w danym momencie administracji. Spokojna i rzeczowa reakcja na jakiekolwiek tragiczne wydarzenia odbierana jest zwykle przez opozycję jako marginalizacja problemu, czy brak zaangażowania i wykorzystywana niemal natychmiast. Doświadczyliśmy tego na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat przy okazji nie tylko ataków terrorystycznych, ale również kataklizmów naturalnych. Doświadczenia rządów w wielu krajach pokazują, iż spokój władzy w takich sytuacjach udziela się obywatelom. Zaczynamy sami działać i myśleć. Samodzielnie dochodzimy też do wniosku, że pewnych wydarzeń nie da się uniknąć i choć bardzo tego chcielibyśmy, nie możemy spodziewać się z góry natychmiastowego rozwiązania każdego problemu i recepty na wszystko. Właśnie dzięki temu stajemy się bardziej odporni i zahartowani w trudnych, często tragicznych sytuacjach.

Jednym z elementów takiego przygotowanie jest wstrzymywanie się z pochopnymi wnioskami. W tej chwili zakrojone na szeroką skalę śledztwo nie przyniosło jeszcze wymiernych rezultatów. Wiemy, że do przeprowadzenia ataków użyto prawdopodobnie kuchennych garnków ciśnieniowych wypełnionych metalowymi odłamkami. Wiadomo, że kilka lat temu instrukcja wykonania takiej bomby pojawiła się w ulotce kolportowanej przez Al Kaidę wśród swych wyznawców. Wciąż jednak nie wskazujemy na nikogo, czekając na kolejne dowody. Większość muzułmanów ma nadzieję, że zamachowcem nie okaże się ktoś wyznający ich religię, natomiast Amerykanie, iż nie będzie nim niezadowolony i zbuntowany obywatel.

Niezależnie, jaki będzie wynik dochodzenia, kolejnym testem dla kraju będzie reakcja jego ustawodawców. Kongres niewątpliwie będzie starał się wprowadzić rozporządzenia ograniczające możliwość powtórzenia się podobnych tragedii w przyszłości. Już niedługo dowiemy się, czy wykorzystujący strach do różnych celów politycy zareagują zbyt gwałtownie i wprowadzą kolejną serię ustaw przynoszących odwrotny do zamierzonego skutek. Po wydarzeniach 9/11 cały kraj ogarnął lęk, który doprowadził do zmiany polityki i postępowania wobec własnych obywateli i reszty świata. Wiele osób doszło do wniosku, że zmiana ta zamiast uczynić kraj silniejszym, osłabiła go. Istnieje niebezpieczeństwo, że w wyniku wydarzeń w Bostonie sytuacja może się powtórzyć, choć na znacznie mniejszą skalę. Taką możliwość przewidział już w 2010 r. dyrektor CIA, John Brenna, który ostrzegał, by Amerykanie odrzucali szalone pomysły dyktowane strachem, a zamiast tego reagowali w sposób przemyślany i racjonalny.

 

Kiedy dowiemy się kto to zrobił?

Za 5 minut, a może za 5 miesięcy. Trudno to przewidzieć. Z każdą godziną wiemy jednak więcej i każda kolejna konferencja prasowa może okazać się tą przełomową. Wiemy już co spowodowało wybuchy – odpowiednio spreparowane garnki ciśnieniowe, czyli bomby domowej roboty popularne w Pakistanie i Afganistanie. Błędem byłoby jednak ograniczać podejrzenia do tych krajów. Poinformowano nas również, że na jednym z nagrań pochodzącym z pobliskiego sklepu widać mężczyznę wrzucającego podejrzane pakunki do śmietnika, po czym oddalającego się szybkim krokiem. Być może już wkrótce dowiemy się kim jest.

“Podejrzani i motywy pozostają nieznane” – powtarza po kilkanaście razy dziennie agent specjalny FBI, Richard DesLauriers.

Dla większości dziennikarzy ten brak wiedzy jest torturą. Zidentyfikowanie osoby lub osób odpowiedzialnych za zamachy i poznanie ich pobudek będzie miało poważne skutki polityczne i być może geopolityczne. Ich rozmiar zależeć będzie od tego, czy są obywatelami USA, czy obcokrajowcami, czy działali samotnie, czy jako część jakiejś organizacji. Cały kraj czeka poważna dyskusja, jednak nieznany jest jeszcze dokładnie jej temat.

Z drugiej strony pojawiają się opinie osób, dla których dotychczasowy brak jasnych odpowiedzi działa na naszą korzyść. Pozwala w inny sposób zmierzyć się z tragedią, poświęcić ofiarom całą uwagę i dostrzec w tych wydarzeniach samą istotę zła, jeszcze bez osądzania i karania. W momencie, gdy poznamy zamachowców, cała uwaga skupi się wyłącznie na nich i kierujących nimi motywach, pozostawiając w cieniu Boston i płynące stamtąd przykłady heroizmu i współpracy.

Na razie wszyscy cierpliwie czekamy zdając sobie sprawę, że odpowiedź może pojawić się za chwilę, ale także za bardzo długi czas.

Fakt, że nikt nie przyznał się do ataków też nie oznacza, że nie stoi za nimi żadna organizacja. Należy przypomnieć, że przecież Al Kaida przyznała się do próby wysadzenia samolotu pasażerskiego za pomocą ładunków wybuchowych ukrytych w bieliźnie Umara Farouka Abdulmutallaba dopiero trzy dni po jego aresztowaniu; Anwar al-Awlaki dopiero po czterech dniach pochwalił zabójcę z Ft. Hood, majora Nidala Malik Hasana; Osama bin Laden dopiero po 2 miesiącach oficjalnie przyznał, że za atakami z 11 września 2001 r. stała jego organizacja. Od zamachów w Bostonie minęło zaledwie kilka dni, więc wszystko jeszcze może się zdarzyć.

 

Jak uniknąć podobnych zdarzeń w przyszłości?

Mniej więcej 10 lat temu dyrektor FBI, Robert Mueller, przepowiedział że Stany Zjednoczone doświadczać będą niewielkich zamachów bombowych, podobnych do przeprowadzanych przez Hamas i Hezbollach w innych częściach świata. Uważał je za pewne.

Przez ponad dekadę jego przepowiednie nie sprawdziły się, choć świat zachodni pamięta atak w Hiszpanii w 2003 r, wybuch w metrze londyńskim w 2005 r i kilka, w większości udaremnionych prób na terenie USA – choćby aresztowanie Najibullaha Zazi we wrześniu 2009 r. oskarżonego o przygotowania do ataku na nowojorskie metro, materiał wybuchowy ukryty pod ubraniem pasażera lotu do Detroit, bombę w samochodzie zaparkowanym na Times Square w Nowym Jorku, czy ładunek w pojemnikach z tuszem do drukarek na pokładzie samolotu transportowego. Nie wolno również zapominać o masowych strzelaninach w różnych częściach kraju, które należy uznać za specyficzną dla tego kraju formę terroru. Wśród nich tylko tragedia w Fort Hood związana była z Al Kaidą. Do dziś Ameryka nie zadecydowała jednak, czy 13 ofiar śmiertelnych majora Nidala Malik Hasana uznać za akt międzynarodowego, czy też rodzimego terroryzmu.

Terroryzm tak naprawdę nigdy więc nie zanikł w USA, jednak wybuchy w Bostonie zaskoczyły wiele osób. Niedawny atak nie przypominał skalą wydarzeń z Oklahoma City, choć był bardziej skuteczny od bomby w czasie olimpiady w Atlancie w 1996 r. Od tamtych zdarzeń oraz pierwszego ataku na World Trade Center w tym samym okresie minęło już sporo czasu. Podobnie jak od 9/11. Przez ostatnie dwanaście lat często słyszeliśmy o udaremnionych próbach, ale Boston przypomniał nam na nowo, że udany zamach jest wciąż możliwy, choć wiele osób po chwili zastanowienia musi przyznać, że spodziewała się tego.

Mimo wysiłku wszelkich agencji bezpieczeństwa niektóre ataki będą udane, nawet jeśli większość z nich uda się zatrzymać. Nie stanie się to prawdopodobnie z powodu czyjegoś zaniedbania lub błędu, ale dlatego ze materiały wymagane do stworzenia ładunku wybuchowego są powszechnie dostępne. W tej chwili jako kraj wydajemy na działania antyterrorystyczne wewnątrz własnych granic cztery razy więcej, niż w latach poprzedzających wrzesień 2001. Wciąż jednak nie udaje się przewidzieć wszystkiego i kolejny zamach może okazać się udany.

Pozostaje jeszcze dalsze zwiększenie ochrony najbardziej newralgicznych punktów, takich jak elektrownie, miejsca poboru wody, stadiony, czy centra sklepowe. Na stacjach i dworcach pojawić się mogą dodatkowe patrole, a ładunki cargo wysyłane drogą lotniczą mogą być jeszcze dokładniej sprawdzane. Służby federalne mogą część obowiązków związanych z działalnością antyterrorystyczną oddać w ręce lokalnej policji, która lepiej zna swe miasto i jego mieszkańców. Jednak bez dalszego ograniczenia swobód osobistych obywateli wiele więcej nie można zrobić. Granica pomiędzy próbą zapewnienia bezpieczeństwa, a wprowadzeniem pełnej kontroli jest bardzo delikatna. Wiele osób przekonanych jest, że dotychczasowe wydarzenia nie usprawiedliwiają przyznania rządowi większych uprawnień.

Przedstawiciele wojska i służb porządkowych od dawna ostrzegali przed atakami z użyciem niewielkich, zaimprowizowanych ładunków wybuchowych, znanych w skrócie jako IED (improvised explosive device).

W 2010 r. Departament Homeland Security rozesłał do różnych agencji na terenie całego kraju ostrzeżenie. W dokumencie wskazano właśnie na garnki ciśnieniowe, które prawdopodobnie użyte były w poniedziałkowych zamachach w Bostonie. Urządzenia te, informowali specjaliści, używane są powszechnie w Afganistanie, Indiach, Nepalu i Pakistanie.

“Ponieważ są w tych krajach bardzo popularne, ich obecność w jakimkolwiek miejscu nie wydaje się podejrzana. Jednak w USA nie są tak częste, w związku z czym znalezienie garnka ciśnieniowego w nietypowym miejscu, takim jak korytarz budynku, czy ruchliwa ulica, należy traktować jako potencjalne zagrożenie” – przeczytać można w biuletynie Homeland Security sprzed 3 lat.

Żołnierze służący w Afganistanie znają je doskonale. Wypełnione metalowymi odpadami i kulkami często używane są jako improwizowane ładunki wybuchowe. Dowództwo amerykańskiej armii również zwracało uwagę, że podobne urządzenia mogą wkrótce trafić do USA.

“Zagrożenie ze strony krajowych i obcych grup terrorystycznych wykorzystujących takie urządzenia jest duże – mówił pułkownik Michael Barbero – Stanowi ono poważne wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych i naszych zagranicznych partnerów”.

W opublikowanym w 2010 r. przez Homeland Security dokumencie mowa jest również, że jednym z elementów szkolenia Al Kaidy jest właśnie przerabianie garnków ciśnieniowych na urządzenia detonujące.

W przeszłości na terenie USA używano już IED, choćby w 1996 r. podczas igrzysk olimpijskich w Atalncie, czy w 2010 r. podczas nieudanej próby wysadzenia samochodu zaparkowanego na Time Square w Nowym Jorku. W tym drugim przypadku urządzeniem mającym detonować był właśnie garnek ciśnieniowy.

Przedstawiciele kilku departamentów w Pentagonie ostrzegali władze w Waszyngtonie, że to tylko kwestia czasu, zanim podobne urządzenia zaczną być powszechnie używane przez krajowe i zagraniczne grupy terrorystyczne na terenie USA.

“To zaskakujące, że podobnych ataków po 11 września nie było więcej – mówił były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giulianni, podczas rozmowy z dziennikarzami przeprowadzonej dwa dni po wydarzeniach w Bostonie – Spodziewaliśmy się wielu takich urządzeń. Udało się zapobiec wielu podobnym zdarzeniom. Trzeba przyznać, że nasze działania nie były w 100% skuteczne, ale zapobiegły wielu tragediom. Teraz z zamachów w Bostonie musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość i nie dopuścić, by coś podobnego wydarzyło się ponownie”.

 

Koniec z poczuciem bezpieczeństwa?

Przez ponad dekadę Amerykanie czuli się w miarę bezpieczni, powoli powracali do życia sprzed 11 września. Przykładem może być niedawna rezygnacja z niektórych obostrzeń dla podróżnych korzystających z linii lotniczych. Boston przywrócił mieszkańcom kraju lęk i trudno jest komukolwiek przekonać ich do tego, że zamachy nie są dowodem fiaska prowadzonej polityki, ale raczej tak długi okres względnego spokoju jest dowodem jej skuteczności. Powróciły więc pytania niesłyszane od lat. Podobnie jak ponad 12 lat temu wszyscy z niecierpliwością i niepokojem oczekują odpowiedzi.

Przewodniczący mniejszości senackiej, republikanin Mitch McConnell mówił kilkadziesiąt godzin po wydarzeniach w Bostonie, że Ameryka zdążyła powrócić do mentalności sprzed 2001 r. i w poniedziałek została brutalnie przywrócona do rzeczywistości. Inni politycy powtarzali, iż bomby podłożone w pobliżu mety maratonu bostońskiego ponownie uświadomiły wszystkim, iż zagrożenie terroryzmem nie zniknęło.

“Ponieważ naszym służbom udało się w okresie po 9/11 powstrzymać kilka planowanych ataków, wiele osób doszło do przekonania, że groźby nie są tak poważne – mówiła we wtorek w Kongresie senator Susan Collins – Te tragiczne wydarzenia uświadomiły im, iż gdzieś wciąż znajdują się osoby próbujące skrzywdzić niewinnych Amerykanów posługując się strasznymi metodami”.

Senator Jeff Session z Alabamy powiedział, że ataki w Bostonie potwierdziły dwie trudne dla Amerykanów lekcje:

“Pierwsza jest taka, że całkowite bezpieczeństwo jest niemożliwe. Druga, Stany Zjednoczone to wspaniały kraj i zawsze narażony będzie na ataki. Jednak nasze ofensywne podejście i sposób, w jaki ścigamy winnych są odpowiednie, dzięki czemu ograniczamy liczbę potencjalnych zamachów”.

Należąca niegdyś do Komitetu Wywiadu w Izbie Reprezentantów Jane Harman stwierdziła, że niewielkie ładunki ukryte w tłumie kibiców maratonu ilustrują niemożność osiągnięcia pełnego bezpieczeństwa w starciu z terrorystami.

“W takich przypadkach nie osiągniemy perfekcji – mówiła Harman – Niemożliwe jest wykrycie każdej bomby, każdego ładunku wybuchowego. Nie istnieje cos takiego, jak 100% bezpieczeństwo”.

Mimo wszystko wielu polityków w ostatnich latach próbowało nas przekonać, że czasy zagrożenia minęły, przynajmniej ze strony jednej organizacji – Al Kaidy. W pewien sposób wrażenie takie potęgował prezydent Barack Obama mówiąc, że jego administracja w działaniach przeciw terroryzmowi nie cofnie się przed niczym. Zapewnienia takie składał wielokrotnie na początku pierwszej kadencji, gdy republikanie zarzucali mu zbytnią uległość.

Politycy nie lubią rozmawiać o sprawach bezpieczeństwa. Zapewniają o nim podczas wyborów wiedząc, że jest to jeden z punktów, nad którym nie mają żadnej kontroli. Z chęcią oddają więc głos specjalistom, którzy uspokajają zapewniając, że terroryzm nie jest największym zagrożeniem dla mieszkańców USA. Statystyki to potwierdzają. Ryzyko zamachu jest o wiele niższe, niż uczestniczenia w wypadku samochodowym, zawału, czy innych, spotykanych na co dzień przyczyn śmierci. Jednak przecież nie o to chodzi.

Na podst. US News, TheDailyBeast, Forbes, Politico, Rafał Jurak



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor