Lubisz robić zakupy w internecie? Już niedługo będą one droższe. Są popularne nie tylko ze względu na większy wybór produktów, ale także z powodu niższych cen, między innymi dzięki nieopodatkowanej sprzedaży w większości stanów, do których należy m.in. Illinois. Sprawą zajął się w tym tygodniu Senat USA, który zdecydowaną większością głosów poparł projekt ustawy wprowadzającej obowiązkowe opodatkowanie wirtualnych zakupów.
Ostateczna decyzja w tej sprawie może zapaść jeszcze w tym tygodniu, jeśli podobny będzie wynik głosowania w Izbie Reprezentantów Kongresu. Za opodatkowaniem internetowych zakupów opowiada się również administracja prezydenta Obamy.
Oczywiście chodzi o pieniądze i to bardzo duże.
Do tej pory sprawę podatków w internecie indywidualnie regulowały poszczególne stany. Większość nie pobiera żadnych opłat wtedy, gdy sklep, w którym dokonujemy zakupu, nie posiada fizycznego przedstawicielstwa w naszym stanie. Przykładem może być Illinois.
Niektóre liczą na uczciwość mieszkańców i nakazują, by każdego roku, podczas rozliczania podatków dochodowych, podliczyć te należne za internetowe zakupy i oddać to, co należne lokalnemu fiskusowi.
Nieliczne nakazują z góry pobieranie odpowiednich opłat i doliczanie ich do końcowego rachunku.
Przez lata poszczególne stany próbowały zmienić swe prawo tłumacząc, że ich straty z tytułu niepłaconych podatków podczas internetowych zakupów sięgają setek milionów rocznie. Trzy lata temu, gdy legislatura Illinois próbowała wprowadzić powszechny podatek od sprzedaży w wirtualnych sklepach obliczano, że do budżetu wpłynie dzięki temu dodatkowo co najmniej $300 mln. W skali kraju chodzi więc o miliardy dolarów.
Według przyjętego we wtorek projektu obowiązkowy podatek pobierany przez internetowych sprzedawców wysyłany byłby do stanów, w których mieszkamy. Zwolnione z tego obowiązku byłyby tylko biznesy o rocznym obrocie poniżej miliona dolarów, do których zaliczają się przede wszystkim niewielcy detaliści operujący na stronach pośredniczących w sprzedaży. Większość najpopularniejszych sklepów znajduje się poza tą kategorią.
Potrzebny podatek
Jako konsumenci niechętnie spoglądamy na wszelkie formy opodatkowania. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że tańsze zakupy w internecie skończyły się i nie powinno to być dla nas zaskoczeniem.
Internetowa sprzedaż w krótkim czasie stała się wielomiliardowym biznesem, który nie potrzebuje już legislacyjnej ochrony i zwolnień podatkowych. W obecnej sytuacji zagraża tradycyjnym formom sprzedaży, które zapewniają nieporównywalnie więcej miejsc pracy przy jednoczesnym odprowadzaniu należnych podatków. Jako klienci sklepów wirtualnych też nie powinniśmy zbytnio ucierpieć, choć to dopiero okaże się w przyszłości. Wprowadzenie podatku zmusi internetowych sprzedawców do większej konkurencyjności, być może dodatkowej obniżki cen.
„Na pewno pojawi się więcej promocji, a płacony przez nas końcowy rachunek nie powinien być wyższy” – mówią eksperci.
To jednak teoria. Pierwsze miesiące po zmianie prawa pokażą, czy mieli oni rację. Nowy podatek popiera administracja Baracka Obamy. Dodatkowe fundusze mają trafić na potrzeby szkolnictwa, policji i straży pożarnej, a także wspomóc deficytowe programy lokalne.
Może jednak niepotrzebny
Wiele osób uważa jednak, że wirtualne sklepy powinny pozostać wolne od podatku. Nie korzystają w tak dużym stopniu jak tradycyjne z infrastruktury, nie trzeba wzywać policji podczas kradzieży z półek, budować parkingów i dojazdów. Koszt ich utrzymania jest więc dla nas, podatników, znacznie niższy, a przecież i tak firmy operujące w internecie płacą własny podatek dochodowy. Kupujący już nie powinni. Wszystkie te argumenty są słuszne, ale zakupy internetowe traktowane są jak wielkie operacje logistyczne. Korzystają z usług poczty dotowanej przez podatników, wynajmowane przez nie ciężarówki z dróg publicznych, etc.
Poza tym, jak wspomnieliśmy na początku, chodzi o pieniądze dla lokalnych samorządów, które maja ich coraz mniej, a w przeciwieństwie do rządu federalnego, nie mogą mieć zbyt wielkiego deficytu.
Chcemy, czy nie, podatek od sprzedaży w internecie pojawi się. Jeśli nawet nie teraz, to kolejna próba zakończy się sukcesem. Zwłaszcza, że do zwolenników podatku ku zaskoczeniu klientów dołączył ostatnio Amazon. Decyzja zarządu firmy podyktowana jest rachunkiem ekonomicznym. Amazon planuje bowiem w niedalekiej przyszłości budowę sieci magazynów w całym kraju, by skrócić ma czas przesyłki do jednego dnia i dać przewagę nad konkurencją. Posiadając fizyczne przedstawicielstwa w większości stanów sklep ten stałby na straconej pozycji względem innych, bo zmuszałby swych klientów do płacenia podatku. Gdy stanie się on powszechny Amazon znów wysunie się na pozycję lidera.
Ostatnim wielkim sklepem internetowym zdecydowanie sprzeciwiającym się opodatkowaniu zakupów pozostaje więc już tylko eBay.
RJ
'