Tysiące osób maszerowało ulicami Chicago w środę, 1 maja, w ramach ogólnokrajowego ruchu na rzecz kompleksowej reformy imigracyjnej. Zgromadzeni domagali się również wstrzymania deportacji i przestrzegania praw pracowniczych.
Pokojowy marsz rozpoczął się o godzinie 2 po południu w Union Park i ulicami miasta przeszedł na Federal Plaza w śródmieściu. Wielu uczestników niosło ze sobą transparenty nawołujące prezydenta Baracka Obamę do zaprzestania deportacji i wprowadzenia kompleksowej reformy imigracyjnej. Wśród tłumu powiewały flagi wielu państw, dominowały wśród nich amerykańskie i meksykańskie.
Na Federal Plaza do demonstrujących dołączył senator Illinois, Dick Durbin, który przypomniał, że Kongres ma obecnie największą od 25 lat szansę na przeprowadzenie niezbędnej reformy prawa imigracyjnego. Dwa tygodnie temu polityk ten należał do grupy ośmiu członków Kongresu, którzy stworzyli zarys zmian prawnych i przedstawili je w Waszyngtonie. Ich propozycje nie zadowalają wielu grup proimigracyjnych, choć są niewątpliwie krokiem we właściwą stronę – uważają osoby związane z organizacją marszu.
Wśród uczestników majowych demonstracji spotkać można było nieudokumentowanych imigrantów, jak również obywateli USA – nie tylko członków rodzin czekających na legalizację pobytu, ale również sympatyków ruchu.
Pierwsze takie zgromadzenie miało miejsce w 2006 r. w Grant Park w Chicago, gdy sprzeciwiano się propozycjom prawnym i projektom ustaw wymierzonym w osoby przebywające w kraju nielegalnie. Rok później zorganizowano już marsz i nadano mu nazwę May Day, a protest dotyczył coraz częściej dokonywanych kontroli urzędu imigracyjnego w miejscach pracy. Od tamtej pory organizowane one są każdego roku w największych miastach USA.
RJ
'