Korzystając ze zbliżającego się lata planujemy wakacje. Każde miejsce będzie dobre, ale jeśli możemy, powinniśmy odwiedzić jedno z miejsc, których niedługo może nie być.
Zmiany klimatyczne – naturalne, czy stymulowane przez człowieka – wpływają na średnie temperatury, opady deszczu, a więc zagrażają popularnym atrakcjom turystycznym. Od dawna słyszymy, że znikają czapy śniegu na najwyższych szczytach naszej planety i kurczą się masy lodu na biegunach. Jednocześnie podnosi się poziom wody w oceanach powodując powolne znikanie na razie mniejszych, ale w przyszłości również większych wysp, które od setek lat kojarzone są z rajem, a w najgorszym przypadku z ucieczką od cywilizacji. Za sprawą zmieniającego się klimatu i zwiększonego ruchu turystycznego chowają się pod wodą, rozpływają się, po prostu znikają z powierzchni Ziemi malownicze zakątki świata od Wysp Galapagos po Wielką Rafę Koralową. Są miejsca, które powinniśmy odwiedzić niezwłocznie, oczywiście jeśli pozwala nam na to nasza kieszeń. Za jakiś czas będzie to już niemożliwe.
Na przykład Malediwy, archipelag na Oceanie Indyjskim. Malownicze miejsce, którego średnia wysokość ponad poziom morza wynosi ok. 1 metra. W związku z tym w roku 2050 Malediwów w ogóle nie będzie, a już za kilkanaście lat zniknie pod wodą ponad połowa wysepek. To nie żart. Rząd tego kraju prowadzi więc zaawansowane rozmowy na temat przeniesienia ponad 380 tysięcy mieszkańców do Australii, Indii lub na Sri Lankę. Odwiedzane każdego roku przez prawie milion turystów i uznane za perłę światową Malediwy przestaną juz niedługo istnieć.
Znajdująca się u jej wybrzeży Australii Wielka Rafa Koralowa kurczy się z roku na rok. Jest to największa na Ziemi pojedyncza struktura wytworzona przez organizmy żywe, widoczna nawet z kosmosu jako biała smuga na tle błękitnego oceanu. Co z tego, skoro za 40 lat zginie 95% żyjących i tworzących rafę organizmów. Z powodu wielkiego ruchu turystycznego, naturalnej erozji, zanieczyszczeń oceanu 135 tysięcy mil kwadratowych Wielkiej Bariery kurczy się gwałtownie. Wprowadzono zakaz wpływania na ten teren wielkich statków pasażerskich, ograniczono rozmiar i liczbę podróżujących tamtędy jachtów. Jak dotąd zaostrzone prawa przyniosły niewielki skutek. W styczniu władze Australii poinformowały, że od 1990 r. przyrost nowych koralowców zmniejszył się aż o 14%. Eksperci są zgodni, iż do 2050 r. temperatura oceanu podniesie się o 1.5 st. C co spowoduje wyginięcie ponad 95% tworzących Wielką Rafę organizmów. Pozostanie zmniejszający się, wapienny szkielet tego, co wciąż jeszcze uznawane jest za jeden z cudów natury.
Zmiany obserwujemy również na lądzie. Każdego roku około 15 tysięcy osób wspina się na szczyt Kilimandżaro, dzięki czemu jest to jedno z najpopularniejszych miejsc do wspinaczki. Dlaczego? Ponieważ nie zostało zbyt wiele czasu. Lodowiec na szczycie góry stracił ostatnio 84% swej objętości. Zniknie całkowicie przed upływem 2020 roku. Słynna góra bez lodowca na szczycie stanie się kolejnym wysokim wzniesieniem na naszej planecie. Za 11 lat biała czapa zniknie i nigdy, przynajmniej za naszego życia, nie powróci.
Nieco więcej czasu, choć jest to pojecie względne, mają władze Szwajcarii. Tamtejsze Alpy są jedną z największych atrakcji turystycznych na świecie, o czym świadczy ponad 8 milionów turystów każdego roku. Większość z nich to narciarze. Nawet nie wiedzą, jakimi są szczęśliwcami. Kolejne pokolenia mogą juz mieć trudności ze znalezieniem zaśnieżonego, nadającego się do zjazdu stoku. Oblicza się, ze do końca tego wieku zniknie połowa tras narciarskich. Już teraz władze popularnych kurortów, takich jak Davos, czy Ernen zastanawiają się nad przyszłością, gdyż w wielu miejscach zaczyna brakować śniegu. Z tego powodu w ubiegłym roku jeden z popularnych ośrodków narciarskich został sprzedany za symbolicznego, jednego franka, a największą popularnością cieszą się inwestycje w rozrywki i sporty nie wymagające obecności śniegu.
Na koniec Wyspy Żółwie, znane lepiej jako Galapagos. Nie znikają one na razie pod wodą, ale umiera na nich życie. Rozsławił je przede wszystkim Karol Darwin, a właściwie jego teoria ewolucji, do której podparcia niejednokrotnie wykorzystywano zjawiska przyrodnicze zaobserwowane na archipelagu. Galápagos są Parkiem Narodowym od 1959, chroniącym 97.5% obszaru archipelagu. W 1986 otaczający ocean został ogłoszony morskim rezerwatem. UNESCO uznało wyspy jako Miejsce Światowego Dziedzictwa w 1978, które było poszerzone w grudniu 2001 przez włączenie morskiego rezerwatu. Tylko tam spotkać można niespotykane nigdzie indziej gatunki ptaków, ssaków i ryb. Jeszcze, bo niedługo sytuacja się zmieni. W ciągu ostatnich kilkunastu lat liczba turystów wzrosła tam z 40 tysięcy do 180 tysięcy rocznie. Ruch powietrzny wzrósł tam w związku z tym od 2001 r. o ponad 200%.
Dzięki naszemu zainteresowaniu tym niemal nieskażonym do niedawna cywilizacją zakątkiem świata zagrożonych wymarciem jest 39% gatunków lokalnych zwierząt, 50% organizmów morskich i 59% gatunków i odmian roślin. Władze Galapagos planują ograniczyć liczbę zezwoleń na przyjazd i wprowadzić zaporowe ceny. Prawdopodobnie niewiele to pomoże. Ocenia się, że wyspy w obecnym stanie będzie można oglądać jeszcze tylko przez kilkanaście lat.
Zapomnijmy więc na chwilę o poważnych tematach. Na moment przestańmy traktować doniesienia dotyczące polityki, czy ekonomii jako istotne. Rozejrzyjmy się na nowo. Spójrzmy wokół jeszcze raz. Otwórzmy atlas i zaplanujmy prawdziwą, niezapomnianą wyprawę. Jeśli nie w tym roku, to może za kilka lat. Póki jeszcze można...
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com
'