,,Bij słowo kiedy odstaje”
Tymoteusz Karpowicz
Jerzy Fryckowski, zaprzyjaźniony z naszą grupą – poeta i krytyk literacki, zajmuje się teatrem i twórczością satyryczną. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną, pracuje jako nauczyciel-polonista w Dębnicy Kaszubskiej koło Słupska. Jego wiersze nagrodzone w wielu prestiżowych konkursach literackich, zostały opublikowane w ponad 170 almanachach i antologiach, tłumaczony na język angielski, niemiecki, francuski, hindi, czeski, słoweński, serbski i litewski. Współpracuje z ,,Zeszytami Poetyckimi”, członek Związku Literatów Polskich.
***
mówisz że możesz już tam jeździć z zawiązanymi oczyma
znasz zapach każdej stacji gdzie sprzedają pożegnania
zamknięte w nylonowych woreczkach
witających się jak na lekarstwo bo przecież jest internet
od tylu lat ten sam głos w megafonie
podobne spóźnienia przekleństwa w tunelu
rogale marcińskie na drogę
chciałabyś ulżyć zmęczonym ramionom semaforów
by jak najszybciej dobiec rozwiązać apaszkę
pod prysznicem rozbujać krople na piersiach
i rzucić tęczę na hiszpańskie kafelki
jak wąż zmienić skórę sukni i dopełznąć do jego kolan
wbić w usta osikowy kołek
pozbyć się demonów
ta rutyna kiedyś cię zgubi
i nie zdążysz na czas
zmienić wenflonu
pomylisz poddasza
***
Twoje usta obierają mnie jak owoc
najbardziej boli pierwsze cięcie
gdy gładką skórę dzielisz raną na dwa brzegi
i jeszcze nie leci krew tylko ostrze żarówki kołysze się w kropli
którą strącasz językiem w przepaść pościeli
potem znieczulasz elektryczną burzą włosów
rozbierasz po ostatni tatuaż do pierwotnego snu
kiedy decydowała się moja płeć i pojawiły płuca
przestaję oddychać zamieniam się w jeden skurcz
Ty nie przestajesz obierać mnie językiem węża
wyczuwać podczerwień i nadfiolet
jestem pięścią pąkiem róży szczękościskiem
zaraz pęknie kokon i kwiat wystrzeli białym językiem kameleona
bezsilny nie potrafię się powstrzymać
a to nie łzy przecie
***
Piszesz że pożyczyłaś „Ćwiczenia z utraty” Tuszyńskiej
a przecież tracisz mnie każdej nocy niczego nie musisz się uczyć
odpływam elektronicznym promem ze słowem Dobranoc
bez pocałunku i uścisku kolan
opanowałaś do perfekcji codzienne pożegnania
od dawna nie używasz chusteczek także tych z monogramem
dworce bez nas czują się porzucone
chociaż tłumy grają melodie pożegnania
na okarynę łez i plastikowe kółka bagaży
utrata jest rzeką która nie wysycha
rani oczy kantami widokówek
i sympatycznym atramentem zapisuje je do końca
ciepłem szyn i gorącem pocałunków
W zimowe wieczory budzi się zazdrość wobec znaczków
które skaleczone twoim językiem
śpią już na zawsze
wtulone w prawy róg koperty
Redaguje: Elżbieta Chojnowska
elachojnowska@yahoo.com
'