----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 czerwca 2013

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Pokazowe głosowanie w sprawie legalizacji tak zwanych „małżeństw homoseksualnych” w Illinois nie doszło do skutku w ubiegły piątek, ponieważ obrady zostały zawieszone na okres przerwy letniej. Senacka ustawa, Senate Bill 10, wzywa administrację Illinois do zmiany prawnej definicji małżeństwa ze „związku pomiędzy mężczyzną i kobietą” do „związku dwóch osób”. Ustawa została zatwierdzona w Senacie Illinois w walentynki, 14 lutego, ale od tego czasu jest przedmiotem nieustannej walki. Ubiegłopiątkowa sesja Izby zakończyła się w atmosferze potęgujących się napięć wśród rządzących demokratów, niepewności co do tego, co przyniesie przyszłość i złowieszczych ostrzeżeń przed konsekwencjami bierności.

Dla zwolenników ustawy miał to być historyczny tydzień, który miał osiągnąć punkt kulminacyjny w wezwaniu do głosowania nad legalizacją małżeństw osób tej samej płci. Tysiące aktywistów spędziło ubiegły piątek wpatrując się w media, słuchając transmisji na żywo i przesyłając tweety w oczekiwaniu na wezwanie przez Izbę do głosowania. Pary gejowskie, które udały się do stolicy stanu, zostały zaproszone do oglądania wydarzeń z galerii. A podczas przerw pozowały do zdjęć ze sponsorem ustawy, Gregiem Harrisem.

Ale wraz z upływem kolejnych godzin ich optymizm i energia zanikały. Silna opozycja katolickich i konserwatywnych grup Afro-amerykanów spowodowała, że Harris z płaczem powstał ogłaszając, że nie będzie proponował ustawy pod głosowanie.

Stało się bowiem jasne, że nie miał ku temu wystarczającej liczby głosów. Po ponad trzech miesiącach agitacji, formowania koalicji, liczenia głosów i lobbowania za ustawą, chicagowski demokrata zdał sobie sprawę w piątkowe popołudnie, w ostatnim dniu sesji Zgromadzenia Ogólnego, że jego wysiłki spełzły na niczym.

Zapytany o to, ile głosów zabrakło do przeforsowania ustawy, odpowiedział dyplomatycznie, że „nigdy nie mówi, kto i ile”. W wywiadzie udzielonym w poniedziałek wyznał, że o ile w ubiegły piątek był pełen nadziei, to w piątek członkowie Zgromadzenia podchodząc indywidualnie i w małych grupach dawali mu do zrozumienia, że potrzebują więcej czasu. „Powiedzieli mi, że chcą wrócić do swych okręgów wyborczych i rozmawiać z wyborcami w celu wyjaśnienia nieporozumień o tym, co ustawa zapewnia, a czego nie zapewnia” w kwestii ochrony wolności religijnych, wyjaśnił Harris.

Jak spekuluje Chicago Tribune w artykule Erica Zorna, Harris unikając niekorzystnego wyniku w ubiegły piątek, zachował w ten sposób możliwość późniejszego zatwierdzenia ustawy. Zdając sobie sprawę z wyzwania, polityk podjął rozsądną, a nawet sprytną decyzję by nie poddawać jej pod głosowanie, w przewidywaniu politycznej porażki. „Kiedy ustawa ponosi porażkę, zwłaszcza pewną klęskę stosunkiem głosów 10 – 20, jaka była przewidywana w kwestii małżeństw gejowskich, ustawa zaczyna śmierdzieć porażką i zaczyna być postrzegana jako bezsens, który trudno odratować później”, konstatuje strategicznie felietonista Chicago Tribune, występując, rzecz jasna, z pozycji zwolennika ustawy.

Za ten polityczny wybieg Harris, który jest gejem, doznał ostrej krytyki ze strony aktywistów ze swego własnego środowiska, z których niektórzy znajdowali się w trakcie sesji na galerii i z których wielu próbowało zmusić oponentów do publicznych oświadczeń. „Harris powinien ustąpić jako główny sponsor tej ustawy”, napisała Tracy Baim, wydawca „Windy City Times”, tygodnika poświęconego kwestiom środowiska lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transwestytów, w sobotnim artykule redakcyjnym. „Dowiódł, że jest całkowicie głuchy na pragnienia zarówno ruchu oddolnego jak i przywództwa tej społeczności. Oni wszyscy niemal wezwali do głosowania, bez względu na wszystko. Zamiast tego Harris wybrał zabezpieczenie swych politycznych kumpli niż wywiązanie się z wyrażonej publicznie obietnicy dotyczącej wezwania do głosowania”, grzmiał organ homoseksualistów.

Sam Harris wyznał, że jego obietnica obejmowała poddanie ustawy pod głosowanie jedynie wtedy, gdyby był przekonany, że zostanie ona zatwierdzona. Grając na zwłokę i cierpiąc krytykę swych własnych zwolenników, zyskał szansę na kontynuowanie walki legislacyjnej. Środowisko homoseksualne liczy na to, że w najbliższej przyszłości Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wyda orzeczenie, które zasygnalizuje poparcie dla redefinicji małżeństwa.

W podobnie zawiedzionym tonie przemówił także przewodniczący Izby Reprezentantów, Michael Madigan, który wygłaszając mowę końcową przypomniał, że ustawodawcy powrócą w listopadzie przygotowani do poparcia małżeństw osób tej samej płci. „Ewidentnie jest to sesja, w której nie doświadczyliśmy wiele sukcesu”, stwierdził Madigan. „To oczywiste. Jednakże nie oznacza to, że zlekceważymy swoje obowiązki”. Jakkolwiek ustawa nie będzie przedmiotem dyskusji parlamentarnej wcześniej niż podczas jesiennej sesji w listopadzie, to przewodniczący Izby podpisał przedłużenie ustawy, której termin zatwierdzenia przez Izbę upływa teraz 31 sierpnia. Ponieważ gubernator Quinn może zwołać specjalną letnią sesję legislacyjną, to istnieje mała szansa na poddanie ustawy pod głosowanie i zatwierdzenie jej przez Izbę. Po czym podpisze ją gubernator Quinn, który wielokrotnie to przyrzekał.

Trzy dni po zakończeniu ubiegłopiątkowej sesji stanowego parlamentu bez głosowania nad kontrowersyjną ustawą, grupa jej głównych pomysłodawców wydała publiczne przeprosiny adresowane do par homoseksualnych i rzeczników ustawy. „Chcemy publicznie przeprosić rodziny, które podążyły do Springfield we wczesnych godzinach porannych by udzielić poparcia w oczekiwaniu historycznego głosowania”, głosi oświadczenie. „Byliście i nadal jesteście naszą inspiracją i obiecujemy walczyć razem dopóki nie osiągniemy pełnej równości dla wszystkich rodzin w Illinois”. „Ale nie zapomnijmy czegoś bardzo ważnego: równość małżeństwa nastąpi”, głosi oświadczenie. Podpisało go 16 stanowych kongresmenów, w tym jej główny pomysłodawca, Greg Harris.

Jeszcze wcześniej, wkrótce po zakończeniu piątkowej sesji stanowego parlamentu bez głosowania nad ustawą, Katolicka Konferencja Illinois wydała oświadczenie, w którym wyraża głęboką wdzięczność dla ustawodawców Izby Reprezentantów Illinois za to, że posłuchali swych wyborców i odmówili rozpatrzenia ustawy zmieniającej definicję małżeństwa w Illinois. „Kościół katolicki i wiele innych prowadziło ostrą walkę sprzeciwiając się tej ustawie i zachowując nasze wspólne religijne, prawne i kulturowe pojęcie małżeństwa, w zgodzie z Bogiem i naturą, jako stałego i wyłącznego związku pomiędzy mężczyzną i kobietą, którzy są oddani sobie wzajemnie i dzieciom. Jesteśmy bardzo wdzięczni tym wszystkim, którzy odważnie wsparli nasze wysiłki”, czytamy w oświadczeniu.

Oświadczenie konferencji biskupów katolickich odnosi się do kwestii rzekomej wrogości Kościoła wobec osób homoseksualnych. „Kościół katolicki wyraża szacunek i duszpasterską troskę dla naszych braci i sióstr, którzy przejawiają pociąg do osób tej samej płci. Ofiarujemy nasze wsparcie modlitewne dla nich i ich rodzin”, czytamy w oświadczeniu.

Biskupi zdają sobie sprawę, że zakończenie ubiegłotygodniowej sesji bez podjęcia głosowania nad ustawą dotyczącą małżeństw homoseksualnych nie jest żadnym zwycięstwem. „Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta kwestia będzie kontynuowana”, oświadczają. Zarazem jednak sugerują podjęcie politycznej i kulturowej aktywności. „Katolicy i ich Kościół musi nadal angażować się w naszą kulturę, nawet poprzez instytucje polityczne, i być konsekwentnym rzecznikiem tego co jest prawe i sprawiedliwe zarazem służąc jak najlepiej potrzebom naszej społeczności”, konkludują biskupi.

Zaledwie kilka dni wcześniej, 29 maja, konferencja biskupów katolickich wystosowała odpowiedź na artykuł redakcyjny Chicago Tribune, który wzywał Izbę Reprezentantów Illinois do zaaprobowania ustawowej redefinicji małżeństwa przed zakończeniem sesji w ubiegłym tygodniu, dowodząc, że poparcie społeczne dla małżeństw osób tej samej płci posuwa się do przodu. W reakcji na to wezwanie Robert Gilligan, dyrektor Catholic Conference of Illinois, wyraził swój sprzeciw. „Jeśli to poparcie posuwa się naprzód, dlaczego Izba nie zatwierdziła do tej pory ustawy, po trzech miesiącach od zatwierdzenia ją przez Senat 14 lutego?”, zapytuje retorycznie? I zaraz wyjaśnia: „Ponieważ miliony mieszkańców Illinois dając wyraz swego sprzeciwu wobec redefinicji instytucji, co podważyłoby podwaliny naszego społeczeństwa, zakomunikowały to swym kongresmenom”.

Gilligan podważa argument, jakoby głównym motywem za poparciem ustawy jest pragnienie zapewnienia świadczeń socjalnych i korzyści podatkowych parom homoseksualnym. „Ustawodawcy dwa lata temu zaaprobowali związki cywilne, oferując ich członkom te same prawne korzyści, jakie posiadają w stanie pary małżeńskie. Artykuł redakcyjny Chicago Tribune mylnie dowodzi jakoby partnerzy związków cywilnych byliby pozbawieni korzyści federalnych, ochrony prawnej i korzyści podatkowych, ze względu na to, że nie są małżeństwem. Te korzyści są objęte prawem federalnym, a nie stanowym, wyjaśnia Gilligan w imieniu biskupów. Właściwym narzędziem do otrzymania tych korzyści nie jest licencja małżeńska Illinois, a ustawodawstwo Kongresu Stanów Zjednoczonych”, dowodzi przedstawiciel konferencji katolickiej.

W liście do Chicago Tribune biskupi wyjaśniają, że zasadniczym powodem ich sprzeciwu jest naruszenie wolności religijnych. Biskupi podkreślają, że propozycja ustawy legislacyjnej do rozpatrzenia przez Izbę, nie zapewnia gwarancji religijnych organizacjom służby zdrowia, centrom edukacyjnym i agencjom socjalnym. Proponowana ustawa nie gwarantuje bowiem, że Kościół lub duchowieństwo nie będą zmuszeni do uświęcania jakiegokolwiek ślubu osób tej samej płci, ani do wykorzystywania pomieszczeń do celebrowania przyjęć ślubnych homoseksualistów. „Jeśli zwolennicy ustawy są tak zainteresowani utrzymaniem wolności religijnej jak o tym mówią, tytułując ją jako „Ustawa o wolności religijnej i równości małżeństwa”, to dlaczego nie włączyli prowizji zawierających silniejszą ochronę wolności religijnych, tak jak miało to miejsce w przypadku ustawy z Rhode Island?, kwestionują retorycznie motywy aktywistów homoseksualnych biskupi katoliccy. „Ustawodawcy w tym stanie użyli specyficznych sformułowań gwarantujących, że żadna organizacja religijna lub instytucja nie zostanie zmuszona to użyczania swych pomieszczeń lub usług dla tego typu małżeństw”, wyjaśniają.

Artykuł redakcyjny Chicago Tribune wzywa Izbę do wykreowania nowego rozdziału historii przez zatwierdzenie ustawy senackiej. „Ale kiedy tak niewiele dni pozostało do zakończenia sesji, czyż ustawodawcy nie powinni skupić się na przyszłości, czyniąc ją bezpieczną dla mieszkańców stanu poprzez zatwierdzenie budżetu, który chroni ubogich i poprzez zapłacenie zalegających z opłatą rachunków, co naraża na niebezpieczeństwo świadczenia socjalne? Te działania nadałyby im historyczny wydźwięk”, kończą list biskupi dobitnie wskazując, że administracja rządowa wkracza na grząskie tereny, które nie są w jej gestii. Bogu, co boskie; cesarzowi, co cesarskie. Zamiast zatwierdzenia budżetu, administracja stanowa bawi się w Pana Boga.

Ciąg dalszy niechybnie nastąpi.

Na podst. Chicago Tribune, Catholic Conference of Illinois,
oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor