Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uniknął orzeczenia w bacznie obserwowanym procesie dotyczącym preferencji rasowych w rekrutacji do Uniwersytetu Teksasu, odsyłając sprawę do rozpatrzenia przez sąd niższej instancji. Powódka, Abigail Fisher, biała studentka z Houston, utrzymuje, że została niesłusznie odrzucona, podczas gdy studenci reprezentujący mniejszości, mający podobne oceny i wyniki testu, zostali przyjęci dzięki faworyzującej ich zasadzie przyjęć.
Po ogłoszeniu wyroku zwolennicy akcji afirmatywnej odetchnęli z ulgą. Sąd Najwyższy orzekł, że kryterium rasowe nadal może być używane jako część „holistycznej” ewaluacji w decyzjach o przyjęciach na studia licencjackie. Postanowił jednakże, że uczelnie muszą wyczerpać inne, rasowo neutralne rozwiązania służące zapewnieniu różnorodności populacji studenckiej, zanim sięgną po kryterium rasowe.
Poniedziałkowa decyzja Sądu Najwyższego nie wydaje się drastycznie zmieniać sposobu w jaki publiczne i prywatne uniwersytety zapewniają różnorodność populacji. Wiele uczelni oferuje obecnie rozległe preferencje kandydatom mniejszości, przyznając 310 punktów podczas standardowego egzaminu kwalifikującego SAT Afromarykanom, według badań Thomasa Espenshade z Uniwersytetu Princeton. Zarazem jednak, pomimo zapewnień, uniwersytety nie oferują wsparcia źle sytuowanym studentom, dowodzi badanie Anthony Carnevale i Stephena J. Rose z Georgetown University. Zamożni studenci przewyższają liczbowo ubogich 25 – 1 w najbardziej selektywnych 146 szkołach wyższych w kraju.
Zdaniem prezydenta Uniwersytetu Teksasu, Billa Powersa, orzeczenie Sądu Najwyższego nie będzie miało wpływu na politykę przyjęć w Uniwersytecie Teksasu. Prezydent uczelni zapowiedział, że szkoła będzie kontynuowała w pewnych przypadkach posługiwanie się kryterium rasy.
Kilkanaście stanów odrzuciło zasady akcji afirmatywnej, zwykle wskutek inicjatyw wyborczych. W ostatnich latach obserwuje się jednak przesunięcie nacisku z kryterium rasy na sytuację ekonomiczną studenta. Po orzeczeniu Sądu Najwyższego z 2007 roku ograniczającym stosowanie preferencji rasowych w celu osiągnięcia integracji na poziomie szkolnictwa podstawowego i średniego, większość kuratoriów większą uwagę poświęca właśnie rekrutacji źle uposażonych studentów.
To długo oczekiwana zmiana, argumentuje Richard Kahlenberg z USA Today. Powołując się na niesprecyzowane bliżej wyniki badań, autor dowodzi, że ekonomiczne utrudnienia stojące na drodze do sukcesu akademickiego są siedem razy poważniejsze niż wyzwania rasowe. Argumentuje więc, że, jeśli chcemy rozpoznać utalentowanych kandydatów, którzy pokonali życiowe wyzwania i osiągnęli stosunkowo wysokie wyniki na teście, to powinniśmy brać pod uwagę warunki społeczne w wyższym stopniu niż rasę.
Wydaje się jednak, ze oba kryteria, zarówno rasowe, jak i społeczne, są nieuzasadnione i niedopuszczalne na mocy czternastej poprawki do amerykańskiej Konstytucji. Określenie że strategia rekrutacyjna niepodważalnie służy interesom stanu jest jednym z kluczowych elementów, który sąd bierze pod uwagę rozpatrując wniosek, czy rasowe rozróżnienia pozostają w zgodzie z Konstytucją. Zgodnie z zasadami czternastej poprawki, stany muszą zagwarantować „jednakową ochronę prawną” wszystkim obywatelom. Innym czynnikiem rozpatrywanym przez sąd jest to czy polityka rasowa jest stosowana wyłącznie w celu osiągnięcia różnorodności populacji, co wyklucza generalizujące normy przyjęć. Tymczasem taka jest właśnie praktyka przyjęć na amerykańskie uczelnie.
W przypadku powódki, Abigail Fisher, która starała się o przyjęcie do Uniwersytetu Teksasu w roku 2008, średnia ocen wynosząca 3.59, okazała się niewystarczająca by dostać się na studia. Wynik jej testu SAT, 1180 z 1600, również był za niski, by została przyjęta. Uniwersytet Teksasu gwarantuje przyjęcie 10 procentom najlepszych uczniów szkół średnich, ale uczelnia przyjmuje pewną liczbę studentów dla których rasa, doświadczenie przywódcze, status socjo-ekonomiczny i inne czynniki mogą stanowić korzyści rekrutacyjne. Oceny Fisher sytuowały ją w grupie 12 procent najlepszych.
Uniwersytet Teksasu nie jest wyjątkiem pod względem uwzględniania rasy jako drugorzędnego kryterium przyjęć. Inne szkoły podobnie biorą pod uwagę rasę w podejmowaniu decyzji o przyjęciu. Na przykład Uniwersytet Północnej Karoliny podkreśla, że kryterium rasy jest „procesem dalekim od mechanicznego”, podczas gdy Uniwersytet Kansas i Stanowy Uniwersytet Pennsylvanii dodają, że „rasa jest jedynie jednym z czynników” branym pod uwagę.
Wyrok Sądu Najwyższego poddaje ją jednak wyjątkowej kontroli. Podczas poniedziałkowego posiedzenia stosunkiem głosów 7-1, Sąd Najwyższy polecił ponowne zbadanie polis rekrutacyjnych Uniwersytetu Teksasu sądowi apelacyjnemu. Jakkolwiek przed uniwersytetem stoi obecnie wyzwanie ostrzejszego przeglądu zasad rekrutacyjnych, to decyzja sądu pozostawia nietknięte wcześniejsze orzeczenie umożliwiające funkcjonowanie akcji afirmatywnej.
Rasowa poprawność ma się dobrze w świetle wyroku w procesie przeciwko Wydziałowi Prawa Uniwersytetu Michigan w roku 2003, któremu umożliwiono stosowanie rasy jako jednego z czynników przyjęć. Sędzia Sandra Day O’Connor, wyjaśniła wtedy, że zróżnicowanie populacji studenckiej jest niewątpliwą korzyścią stanu, który może uzasadniać posłużenie się kryterium rasy w przyjęciach studentów”.
„Uniwersytet musi wykazać, że plan przyjęć jest skrupulatnie dostosowany do osiągnięcia jedynie zaaprobowanej przez sąd w tym kontekście korzyści, zróżnicowania populacji studenckiej, która zakłada szeroki zasięg kwalifikacji i charakterystyk, wśród których pochodzenie rasowe i etniczne jest tylko pojedynczym, jakkolwiek ważnym elementem”, napisał w poniedziałkowym orzeczeniu sędzia Anthony Kennedy.
Jakkolwiek poniedziałkowy wyrok Sądu Najwyższego formalnie nie odsunął akcji afirmatywnej od rekrutacji na uczelnie wyższe, to poważnie ją zakwestionował. Szeroko pojęta akcja afirmatywna powinna skłaniać do określenia roli i celu szkolnictwa wyższego. Tymczasem nikt nie określa jakiego typu różnorodność uznajemy za konieczną do promowania przez uniwersytet. Czyż nie byłoby właściwe by administracja uniwersytetu szkolącego 51,000 studentów, promowała różnorodność idei, myśli i opinii, zamiast stosowanej obecnie różnorodności rasowej? Richard Arum i Josipa Roksa opublikowali w roku 2011 badanie pod tytułem „Academically Adruft”, które konkluduje, że aż 36% studentów studiów licencjackich kończy uczelnię bez zauważalnych korzyści „w myśleniu krytycznym, kompleksowym rozumowaniu i umiejętności w pisaniu”. Pomimo tego uniwersytet wyznaje pogląd, że poprzez zgrupowanie studentów reprezentujących różnorodność etniczną do tej samej klasy, jakimś magicznym sposobem wyprodukujemy akademicką doskonałość i wzmocnimy poszukiwania intelektualne.
Głównym argumentem Uniwersytetu Teksasu jest to, że rasa stanowi zaledwie jeden z kilkunastu czynników branych pod uwagę w „holistycznej ewaluacji”. Fisher, która ukończyła tymczasem Uniwersytet Stanu Luizjany, jest zdania, że przynależność rasowa uniemożliwiła jej przyjęcie, podczas gdy studenci reprezentujący mniejszości rasowe posiadając podobne oceny i wyniki testu, zostali przyjęci dzięki faworyzującej ich zasadzie rekrytacyjnej.
Fisher dowodzi, że ponieważ Uniwersytet Teksasu stosował zasadę na mocy której jakikolwiek absolwent szkoły średniej plasujący się na poziomie 10% najzdolniejszych w swej klasie będzie automatycznie przyjęty, to miał zagwarantowaną różnorodność populacji studenckiej. Dlatego, dowodzi powódka, wydział przyjęć w ogóle nie powinien brać pod uwagę rasy.
O ile niektóre stany wyraźnie zabroniły posługiwania się kategorią rasy w procesie przyjęć do uniwersytetów, to ta praktyka została utrzymana małą różnicą głosów, bo proporcją 5-4, w rezultacie rozprawy Grutter przeciwko Bolinger. W jej wyniku Sąd Najwyższy orzekł, że użycie rasy jako czynnika w procesie przyjęć jest zgodne z Konstytucją, o ile żadne punkty ani wartości liczbowe nie są przypisywane kategorii rasowej w podejmowaniu decyzji. Wyrok w procesie Grutter przeciwko Bollinger z roku 2003 zastrzega, że na uczelni spoczywa odpowiedzialność wykazania, że każdy aplikant jest ewaluowany w sposób indywidualny i wykluczający uwzględnienie pochodzenia lub rasy jako czynników decydujących o przyjęciu na wyższą uczelnię.
Sąd Najwyższy w procesie Fisher przeciwko Uniwersytetowi Teksasu orzekł, że sądy niższej instancji zrzekły się swej odpowiedzialności i niewłaściwie zinterpretowały postanowienia Gutter utrzymując, że posługiwanie się kategorią rasy przez uniwersytet w rekrutacji „pozostaje w chronionej konstytucyjnie sferze dowolności” i niewłaściwie obciążyły powódkę koniecznością podważenia domniemania, że uczelnia działała w dobrej wierze. „Grutter nie dowodził, że dobra wiara usprawiedliwia niedopuszczalne uwzględnienie rasy”, czytamy w uzasadnieniu poniedziałkowej decyzji. W rezultacie Sąd Najwyższy odesłał sprawę do sądu niższej instancji w celu wyjaśnienia czy uczelnia przedstawiła wystarczający dowód na to, że strategia rekrutacyjna była sformułowana specyficznie do osiągnięcia zróżnicowania populacji studenckiej.
Podkreślając, że jakiekolwiek uwzględnienie rasy musi służyć wyłącznie osiągnięciu różnorodności populacji studenckiej, Sąd Najwyższy nie posunął się do unieważnienia postanowień w sprawie Grutter. Ci, którzy obawiali się, że sąd zlikwiduje akcję afirmatywną, odetchnęli z ulgą.
Jakkolwiek wyrok końcowy w sprawie Fisher może świadczyć o niechęci do podjęcia kwestii rasowych, to decyzja Sądu Najwyższego sygnalizuje potencjalnie radykalny zwrot prawnego stanowiska sądu wobec akcji afirmatywnej. Pięciu z dziewięciu obecnych sędziów Sądu Najwyższego wyraziło swe opinie, że są przeciwni posługiwaniu się rasą w procesie rekrutacji na studia, a ich postanowienie o odesłaniu sprawy do sądu apelacyjnego sugeruje, że mogą być gotowi do rewizji długo akceptowanego przesłania akcji afirmatywnej.
W komentarzu po zakończeniu rozprawy 23-letnia Fisher oświadczyła, że „decyzja sądu zbliżyła kraj do dnia, w którym rasa studenta nie będzie w ogóle używana w decyzjach rekrutacyjnych na uczelnie”. Zdaniem Edwarda Bluma, dyrektora organizacji „Project on Fair Representation”, który reprezentował powódkę, decyzja sądu „rozpoczyna rewizję przesłanek naszych praw obywatelskich, które nie odróżniają koloru skóry”. Blum w swym komentarzu po procesie określił zasady przyjęć oparte na rasie jako szeroko rozpowszechnione w całym kraju i niesprawiedliwe konkludując, że postanowienie sądu oznacza, że uniwersytety „zostały ostrzeżone, by zakończyć te praktyki”, a w przeciwnym razie będą musiały się liczyć z konsekwencjami prawnymi”.
Domagająca się swych racji Abigail Fisher wydaje się wyrażać wątpliwości większości amerykańskiego społeczeństwa, któremu od maleńkości wpaja się, że dyskryminacja ze względu na rasę jest złem społecznym. Co więcej, jest nielegalna. Konstytucja Stanów Zjednoczonych i prawo federalne zabrania uczelniom dyskryminowania aplikantów z uwagi na ich rasę, oprócz innych atrybutów takich jak płeć, religia, czy pochodzenie. Praktyka rekrutacyjna i zasady przyjęć świadczą jednak o czymś zupełnie innym. Oto promowanie różnorodności rasowej na uniwersytetach okazuje się nie tylko zgodne z Konstytucją, ale korzystne. Coraz większej grupie wydaje się jednak, że dumnie nazywana różnorodność rasowa jest niczym innym jak tylko preferencyjnym traktowaniem pewnych grup społecznych. Rozróżnienie pomiędzy dyskryminacją ze względów rasowych i uwzględnianiem rasy w rekrutacji wybranych mniejszości rasowych jest nie tylko logicznie mętne, ale niesprawiedliwe.
Wydaje się jednak, że przyzwyczailiśmy się już do największych skandali rekrutacyjnych. Preferencje dla sportowców czy dzieci absolwentów traktujemy z przymrużeniem oka, a nawet z uznaniem. Louis Menand z The New Yorker, konkluduje, że zasady rekrutacyjne na studia nie są i nigdy nie były merytokratyczne, Podobnie jak życie.
Na podst. The New Yorker, Chicago Tribune, PBS, Reuters, oprac. Ela Zaworski
'