Sytuację naszego stanu można porównać do kogoś, kto ma świetną pracę, dobre zarobki, ale wydaje pieniądze jak szalony, nie spłaca kart kredytowych i nie oszczędza na emeryturę. W związku z finansową nieodpowiedzialnością każdy kolejny kredyt jest wyżej oprocentowany, co stale podnosi koszt jego spłaty. W przypadku Illinois te wyższe koszty pokrywa każdy z nas.
Nie płacąc rachunków i wydając pieniądze, których nie posiadamy, musieliśmy w końcu zapłacić wyższą cenę. Cierpią więc finanse Illinois i reputacja stanu. Od wielu lat wiedzieliśmy, że zbliża się kryzys. Jako stan nie robiliśmy nic, więc gdy w końcu problemy pojawiły się, okazały się największymi w kraju.
Mamy najbardziej zadłużone programy emerytalne sektora publicznego i najniższą punktację kredytową w całym kraju. Przegoniliśmy nawet Kalifornię, która przez lata była pod tym względem na pierwszym miejscu. To z kolei spowodowało spadek zaufania i coraz wyższy koszt kolejnych pożyczek, czy przefinansowań, które niezbędne są dla właściwego funkcjonowania Illinois.
Problemy finansowe naszego stanu są powszechnie znane w całym kraju. Na Wall Street funkcjonuje nawet określenie “Illinois Effect” używane w stosunku do miast, czy uczelni spłacających wyższe oprocentowanie mimo zachowania odpowiedzialności w wydatkach.
“Wielu inwestorów nie kupi obligacji Illinois, ani żadnych innych na których nazwa naszego stanu się pojawia. Uważają je za toksyczne” – mówi szef chicagowskiej firmy inwestycyjnej, Brian Battle.
W najbliższym czasie Illinois planuje sprzedaż obligacji wartości $1.3 mld. Dochód ma być przeznaczony na naprawę autostrad, przebudowę linii kolejki nadziemnej w śródmieściu Chicago oraz zakup ziemi na potrzeby lotniska. Ocenia się, że Illinois będzie rocznie płaciło aż o 18 milionów więcej w odsetkach, niż za podobną operację płaciłyby stany Virginia i Maryland posiadające dobre oceny kredytowe. W okresie 25 lat, bo na tyle wystawiane będą obligacje, to dodatkowe $450 mln. W przeliczeniu na wszystkich mieszkańców, to dodatkowe 36 dolarów zabierane z kieszeni każdego z nas. A to przecież sprzedaż tylko jednych obligacji. Podobnych zobowiązań Illinois ma wiele.
Przez lata ustawodawcy oszczędzali na wydatkach na cele emerytalne. W ten sposób osiągnęliśmy ponad 97 miliardowy deficyt tych programów. Sytuacja z roku na rok coraz bardziej martwi inwestorów. Mimo wszystko legislatorzy w kontrolowanym przez demokratów stanowym parlamencie nie są w stanie osiągnąć porozumienia. Kilka tygodni temu zakończyła się wiosenna sesja, która miała przynieść reformę. Nie udało się. Po raz piąty w okresie 12 miesięcy wybrani przez nas i reprezentujący nas politycy zakończyli obrady nie rozwiązując najbardziej palącego problemu w naszym stanie, który śmiało nazwać można już głębokim kryzysem.
Zaledwie kilka dni po zakończeniu wiosennej sesji dwie największe firmy kredytowe obniżyły nam punktację. W tej chwili znajduje się ona na rekordowo niskim poziomie.
Gubernator zwołał wprawdzie specjalną sesję (która również kosztuje ekstra), ale ustawodawcy byli w stanie powołać jedynie komisję i na jej barki zrzucić odpowiedzialność za rozwiązanie kryzysu. Prace kilkuosobowej grupy potrwają kilka miesięcy, a przedstawione wnioski i pomysły poddane będą głosowaniu w obydwu izbach naszego parlamentu. Oczywiście nie mamy najmniejszych gwarancji, że zostaną przyjęte, co oznaczać będzie kontynuację i pogłębianie się kryzysu.
Nie pomaga fakt, że Illinois posiada zapisy w Konstytucji chroniące beneficjentów stanowych programów emerytalnych i bardzo silne związki zawodowe sprzeciwiające się jakimkolwiek cięciom wydatków.
Brak jakichkolwiek działań dziwi wiele osób. Wśród nich Billa Daley, starszego brata byłego burmistrza Chicago i polityka związanego z administracją Clintona i Obamy. Daley rozpatruje właśnie możliwość udziału w wyborach na stanowisko gubernatora Illinois. Nie ogłosił jeszcze swej decyzji, ale według wstępnych sondaży ma spore szanse na zwycięstwo w prawyborach demokratycznych.
“Nie można w okresie 4 lat aż 13 razy obniżać punktacji kredytowej i spodziewać się, że ludzie będą tworzyć tu nowe miejsca pracy –mówi Bill Daley – To jak Dzień Świstaka”.
Stanowi liderzy przekonują, że robią co mogą. Na razie jednak nie widać najmniejszych efektów ich starań. Michael Madigan, który przez 28 lat w okresie ostatnich 30 lat przewodniczył Izbie Reprezentantów Illinois zgadza się, że rozwiązanie problemu emerytur ma wielkie znaczenie dla przyszłości stanu. Zaproponował więc własne rozwiązania i nie zgadza się na senackie projekty. Senat z drugiej strony postępuje podobnie.
W okresie ostatnich 50 lat tylko 3 stany: Kalifornia, Luizjana i Massachusetts – miały punktację kredytową na równie niskim poziomie jak obecnie Illinois. Wszystkie jednak podjęły działania w celu zlikwidowania kryzysu.
Biuro gubernatora Quinna poinformowało, że tegoroczny koszt spłat kredytów oraz pokrycie zobowiązań emerytalnych wyniesie ok. 6 miliardów dolarów, czyli prawie 20% całego budżetu Illinois. Pieniądze te, a przynajmniej ich część, mogłyby być wykorzystane na inne cele – szkoły, drogi, programy medyczne, więzienia, etc.
“Żadnych więcej wymówek i opóźnień. Ustawodawcy mieli wystarczająco dużo czasu – powiedział kilka dni temu gubernator – Bieganie w miejscu to nie sposób na zlikwidowanie kryzysu systemu emerytur”.
RJ
'