Z Południowej Afryki wciąż płyną smutne informacje o ciężkim stanie zdrowia byłego prezydenta Republiki Nelsona Mandeli. 95-letni polityk zapisał ważną kartę nie tylko w najnowszej historii swojego kraju, ale i całego świata.
By zrozumieć rolę, jaką odegrał Mandela, należy najpierw cofnąć się w przeszłość do XVII wieku. Wtedy to w rejonie Przylądka Dobrej Nadziei na południowym cyplu Afryki pojawili się Holendrzy, którzy w tym niezwykle dogodnym miejscu postanowili założyć port, w którym ich okręty mogłyby zatrzymywać się w czasie podróży do Azji. W ten sposób powstał Kapsztad (Cape Town), z którego później narodziła się tzw. Kolonia Przylądkowa.
Jej mieszkańcami byli osadnicy z Europy, głównie Holendrzy, ale także hugenoci (francuscy protestanci) i Niemcy. Ich zadaniem była początkowo obsługa portu i uprawianie na jego potrzeby owoców i zbóż, które mogłyby zasilać statki płynące w długą podróż do Indii. Z czasem Burowie, bo tak nazywano mieszkańców kolonii, stworzyli własną, specyficzną społeczność charakterystyczną dla terenów pogranicznych. W większości trudnili się hodowlą bydła, dlatego też w poszukiwaniu odpowiednio dużych pastwisk stopniowo coraz bardziej zasiedlali obszary na południu kontynentu afrykańskiego. Byli ludźmi prostymi, żyjącymi w zgodzie z naturą i opierającymi swoją żarliwą wiarę na Biblii. Ich ekspansja w naturalny sposób doprowadziła do konfliktów z ludnościową miejscową oraz przybyłymi na te tereny plemionami z wewnątrz Czarnej Afryki. Współżycie obydwu grup prowadziło czasem do wojny, czasem zaś do swoistego współżycia i kontaktów handlowych, a nawet sojuszy. Burowie nie lubili natomiast władzy państwowej, dlatego też gdy na przełomie XVIII i XIX w. Kolonia Przylądkowa trafiła w ręce Brytyjczyków rozpoczął się między nimi a osadnikami spór, który doprowadził do tzw. Wielkiego Treku – ucieczki tysięcy Burów na północ, w głąb stepów afrykańskich.
Na przełomie XIX i XX wieku Brytyjczycy w wyniku tzw. wojen burskich (zwycięskich, choć okupionych dużymi stratami) podporządkowali sobie wreszcie wszystkich Burów. Wkrótce też, podobnie jak to uczyniono w Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii, Londyn oddał białym mieszkańcom swoich kolonii władzę na zamieszkałych przez nich ziemiach. W ten sposób w 1910 r. powstał Związek Południowej Afryki, w 1961 r. przekształcony w Republikę Południowej Afryki.
Ten sukces rozpoczął jednak kolejne perturbację wewnątrz nowego państwa. Na przełomie lat 40. i 50. Afrykanerzy (potomkowie Burów) doprowadzili do wprowadzenia w swoim państwie tzw. polityki apartheidu. Opierała się ona na daleko idącej segregacji rasowej. Białych i czarnych podzielono na specjalne strefy zamieszkania, rozdzielano przestrzeń publiczną, edukację czy prawa polityczne. Białych karano za mieszane małżeństwa czy nawet za kontakty seksualne z czarnymi. Ludność afrykańska zamieszkała na wydzielonym terytorium, w którym mogła rządzić się samodzielnie, nie miała jednak praw wyborczych w całym państwie.
Sytuacja ta budziła opór czarnych. Ich głównym reprezentantem stał się Afrykański Kongres Narodowy – partia polityczna o odcieniu lewicowym, postulująca walkę na rzecz ludności afrykańskiej, pokrzywdzonej w wyniku rasistowskich działań władz państwowych. Jednym z jej liderów stał się właśnie urodzony w 1918 r. prawnik Nelson Mandela. Początkowo wzorował się on na Gandhim i jego koncepcji ruchu non-violence, z czasem jednak, w wyniku ostrego zwalczania działań Kongresu przez zwolenników apartheidu, afrykański przywódca zradykalizował się i zorganizował organizację paramilitarną o nazwie „Włócznia Narodu”, która przeprowadzała bezkrwawe akty sabotażu wobec instytucji państwowych i gospodarczych (niszczenie infrastruktury elektrycznej, ataki na urzędy, pocztę, sieć telefoniczną).
W 1962 r. Mandela został aresztowany, oskarżony o terroryzm i zdradę stanu oraz skazany na karę dożywotniego więzienia. Spędził w nim ponad 27 lat, nie rezygnując ze swojego twardego sprzeciwu wobec apartheidu. Z czasem w jego obronie zorganizowano międzynarodową akcję solidarnościową, która obok żądania wypuszczenia przywódcy Afrykańskiego Kongresu Narodowego postulowała też zniesienie apartheidu (RPA była z powodu swojej polityki już wcześniej izolowana na arenie międzynarodowej).
Marzenie o wolności dla Mandeli ziściło się w lutym 1990 r. - afrykański przywódca opuścił więzienie, a jego partia została ponownie zalegalizowana. Doprowadziły do tego nie tylko protesty opinii międzynarodowej i samych czarnych, ale również działanie części rządzących, w tym prezydenta RPA Frederika Willema de Klerka, który w tym czasie doprowadził najpierw do osłabienia, a potem całkowitego demontażu segregacji rasowej.
Postawa tych dwóch ludzi, jak również czarnoskórego biskupa Desmonda Tutu, doprowadziła Południową Afrykę do przełomu. W 1993 r. Mandela i de Klerk otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla. W 1994 r. zorganizowano w RPA pierwsze całkowicie wolne wybory, w których zdecydowanie zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy, a sam Nelson Mandela został prezydentem państwa, funkcję tę sprawując do 1999 r. Po zakończeniu kadencji zajmował się m.in. działalnością na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych wśród biednej ludności oraz walką z epidemią HIV/AIDS.
Choć wielu krytykuje proces transformacji RPA i odejścia od apartheidu, w tym jego niepełny wymiar (pojednanie między białymi i czarnymi miało być tylko pozorne), rola Nelsona Mandeli jako symbolu walki o prawa człowieka pozostaje niezaprzeczalna.
Tomasz Leszkowicz
'