Moje pierwsze Święto Niepodległości w USA, rok 1996: 3 lipca – próba o 7:30, 4 lipca – koncert o 5 pm. Miejsce – Ratusz w Park Ridge. Repertuar: Marsze Sousy, Standardy Gershwina, Czajkowski – „Uwertura 1812”, „American Salute”, „Fanfare for the Common Man” Coplanda i kilka innych muzycznych fajerwerków.
Nie otrzymałam wcześniej partii – czytając „a vista” z trudem nadążałam za kolegą z pulpitu, który znał każdą nutę. Czajkowski – wszystkie biegniki i pasaże bez wahania; Ellington, Gershwin, Berlin, Williams – proszę bardzo! Swing, jazz, ragtime – „no problem!”. Próba przebiegała w kosmicznym tempie, prawie bez zatrzymań czy powtórek. W ciągu dwóch godzin program był zagrany całkiem poprawnie, nawet efektownie, z niemałą radością. Pamiętam do dziś każdy tytuł, bo po roku i rok później, i w kolejnych latach wracały te same, w tych samych dniach, zmieniały się tylko miejsca. Lubię klimat koncertów o zmierzchu, publiczność uśmiechniętą i pogodną – na kocach, w składanych fotelikach, na trawie – w koszulach, czapkach, kapeluszach w gwiazdki i paski (Stars and Stripes Forever!); składane stoliczki, na nich kosze z prowiantem, dzieciaki podskakujące w rytm muzyki…
Czy to także MOJE święto?
Lubię parady – Amerykanie są mistrzami wyważonej ceremonii i prostej, bezpretensjonalnej zabawy. To powoduje, że naprawdę czuje się wspólnotę: hołd weteranom, płomienne przemówienie burmistrza, orkiestra dęta dzieciaków miejscowej szkoły, przejazd starych samochodów, koncert, pokaz ogni sztucznych, jakaś zapiekanka, karuzela i chipsy – a przede wszystkim rozjaśnione twarze, uprzejmość, życzliwość, uśmiech – na który odpowiadam uśmiechem. Biję głośno brawo i dołączam do chóru „America the Beautiful” (śpiewają naprawdę ładnie!), a za chwilę pytam męża: czy to też nasze święto?
Często myślę o patriotyzmie, o uczuciach i lojalności wobec dwóch krajów – czy są do pogodzenia?
Żal mi, że w Polsce nie gra się patriotycznych koncertów w parkach, że świętom narodowym nie towarzyszy rodzinny, pogodny nastrój, że stały się okazją do jątrzenia konfliktów i pogłębiania podziałów.
e w święto krzyczymy na siebie, wygrażamy i obrażamy. Skąd się to bierze?
"To w szkole rodzi się amerykański patriotyzm"
– mówi prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista, dyrektor Ośrodka Studiów Amerykańskich. „Flaga i hymn towarzyszą Amerykanom każdego dnia, nie jak w Polsce, tylko od święta. Każdy dzień w szkole zaczyna się od wciągnięcia flagi. W klasach wiszą patriotyczne obrazy. Tak się rodzi patriotyzm (…) Amerykanie są narodem silnie rozczłonkowanym, zatomizowanym i takie elementy spajające, jak flaga, hymn są konieczne. Nie ma znaczenia, czy jest to mieszkaniec Florydy, czy Kalifornii. Nie ma znaczenia jego kolor skóry. Dzięki tym spajającym elementom Amerykanie czują wspólnotę.”
A nas w Polsce niedawno podzielił orzeł biały – a właściwie czekoladowy – w akcji społecznej „Orzeł może”, która miała właśnie zachęcić do uśmiechu, do radosnego świętowania Konstytucji 3 Maja.
„Nie spodziewałem się, że w wolnej Polsce będziemy do tego stopnia skłóceni, nie będziemy umieli wykładać swoich argumentów i się dogadać. Idziemy na udry, jedni drugich okładają inwektywami. Pod tym względem kiepsko z nami. Zapiekłe animozje, nieumiejętność prowadzenia dialogu wynikająca z braków w kulturze osobistej.”- mówi Wojciech Młynarski, poeta i satyryk, znany z wnikliwych i trafnych ocen (Gazeta Wyborcza, 21 VI, 2013).
Czy to tylko wina szkoły, że trudno nam o dystans do historii, do symboli narodowych, trudno o dystans do siebie samych? Z daleka, z perspektywy innej rzeczywistości widać to wyraźniej. Zadaję sobie kolejne pytanie: czy tamto świętowanie – nad Wisłą, to jeszcze moje, czy już nie? Czy – gdybym była tam, uczestniczyłaby w pochodzie, czy stałabym z boku. Nie wiem – przy całym emocjonalnym zaangażowaniu w sprawy związane z Polską.
Więc – co znaczy być patriotą?
„Dla mnie patriota to taki człowiek, który jest nastawiony krytycznie, ma świadomość, że zawsze można coś poprawić, zmienić na lepsze, ma jakąś wizję swojego kraju. A jednocześnie ma świadomość, że ta wizja zostanie osiągnięta, jeżeli zostanie przebyta jakaś droga, i że on na tej drodze się znajduje - dlatego codziennie dokłada do tego swoją cegiełkę.” – mówi Wojciech Młynarski
Z przeprowadzonych ostatnio badań CBOS wynika, że dla Polaków najważniejszymi przejawami patriotyzmu są:
– okazywanie szacunku symbolom: godłu, fladze, hymnowi (94%)
– dbałość o przekazywanie dzieciom wartości narodowych ( 94 %)
– gotowość do walki (90%) i oddania życia za Ojczyznę (65%)
Dla 75% Polaków patriotyzm, to także:
– religijne wychowaniem dzieci
– rzetelna praca zawodowa
– aktywność na rzecz społeczności lokalnej
Ok. 70 % badanych uznało za przejaw patriotyzmu kibicowanie naszym sportowcom, ale tylko 30 % aktywnie, na stadionach.
Mieszkając daleko stajemy się z czasem patriotami bezwarunkowymi: pielęgnujemy kontakty z rodziną i przyjaciółmi, pamięć historyczną, tradycje, mowę, wspieramy w potrzebie, jednoczymy się w smutkach i radościach. Każdy ma prawo do bardzo osobistego poczucia związków z Ojczyzną. Nasz polski patriotyzm nie powinien jednak przeszkadzać w budowaniu nowego życia i nowych relacji społecznych, sąsiedzkich, kulturowych. Wybraliśmy nowe miejsce do życia i musimy przyjąć także zobowiązania wobec nowej społeczności, nowego kraju, obecnych sąsiadów, kolegów z pracy, wobec naszych dzieci, które w tę przestrzeń wyfruną z rodzinnego gniazda. Mamy też przywilej podwójnych radości i satysfakcji, podwójnych świąt, powodów do dumy dwa razy częściej, choć i troski się mnożą – i ten drugi język ciągle nie może dorównać pierwszemu.
Życzę Państwu, abyśmy umieli cieszyć się tym, co mamy, szanować ludzi – tam i tutaj, i mieć jak najwięcej okazji do celebrowania wspólnoty, w poczuciu bezpieczeństwa, dumy z przeszłości, satysfakcji z teraźniejszości i wiary w szczęśliwą przyszłość naszą i naszych dzieci.
Barbara Bilszta
'