----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 lipca 2013

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Flaga w kolorach tęczy powiewała przed gmachem Sądu Najwyższego w Waszyngtonie w ubiegłą środę, 26 czerwca, przypieczętowując dwa istotne zwycięstwa środowisk homoseksualnych. Najwyższy trybunał Stanów Zjednoczonych odrzucił klauzulę Aktu Ochrony Małżeństwa, która zabraniała świadczeń federalnych parom gejowskim, otwierając drogę małżeństwom osób tej samej płci w Kalifornii. To znamienna ewolucja pojęcia wolności osobistej, którą warto odnotować w przeddzień święta niepodległości.

Zaledwie w dwa dni po ogłoszeniu orzeczenia pierwsza para homoseksualna z Florydy, zawarła związek w Nowym Jorku, wkrótce po zatwierdzeniu zielonej karty jednego z partnerów. Para mieszka na Florydzie, gdzie ich małżeństwo nie jest legalne. Nowe prawo obowiązuje na razie tylko w stanach, które sankcjonują małżeństwa osób tej samej płci.

Bohaterem hucznie obchodzonego zwycięstwa jest Traian Popov, bułgarski student, który do tej pory przebywał na wizie, a poprzez małżeństwo ze swym amerykańskim partnerem, Julianem Marshem, zdołał uniknąć deportacji. Do zakończenia procesu legalizacji pobytu pozostaje mu około sześć miesięcy, ale tymczasem jest pierwszym gejem w kraju, który otrzymał zieloną kartę. To duże zwycięstwo dla DOMA Project, organizacji walczącej przeciwko deportacji homoseksualnych imigrantów. Jej założyciel, Lavi Soloway, po ogłoszeniu, że jego klienci mogą pozostać razem, rozpłakał się ze wzruszenia. Jego klienci byli w nieco bardziej windykacyjnym nastroju. „Czuję się zrehabilitowany i w mniejszym stopniu jak obywatel drugiej kategorii”, oświadczył amerykański partner, Marsh, zapowiadając, że „chcieliby dokonać ewolucji na Florydzie”.

Póki co dokonuje znamiennej ewolucji ustawodawczej. Bowiem o ile ubiegłotygodniowe orzeczenie Sądu Najwyższego w kwestii Proposition 8 utorowało drogę małżeństwom osób tej samej płci w Kalifornii, to stłumiło głosy wyborców stanowych, konkludują krytycy. Stosunkiem głosów 5-4, najwyższy trybunał orzekł, że prywatna grupa, która zainicjowała projekt ustawodawczy podczas głosowania w roku 2008, nie posiada statusu prawnego by przeprowadzać obronę Proposition 8 w sądzie federalnym.

Wszystko wskazuje więc na to, że Sąd Najwyższy wydał orzeczenie, którego podstawa zasadza się na szczegółach technicznych procesu, a nie meritum sprawy. Decyzja sądu nie odnosiła się do konstytucyjności zakazu małżeństw homoseksualnych ani w Kalifornii ani w całym kraju. Sąd Najwyższy z konieczności uniknął powszechnego postanowienia, zamiast tego decydując, że obrońcy kalifornijskiego zakazu małżeństw gejowskich, Proposition 8, nie posiadali statusu prawnego by wysępować w sądzie niższej instancji. W rezultacie tego orzeczenia Kalifornia prawdopodobnie już za kilka tygodni zezwoli na małżeństwa osób tej samej płci. Gubernator Jerry Brown już teraz wszczął proces.

Bardziej powszechne orzeczenie zostało wydane w związku z federalnym Aktem Ochrony Małżeństwa, który, w opinii sądu, był niezgodny z Konstytucją. Głosowanie, stosunkiem głosów 5-4, będąc dużą wygraną dla rzeczników ruchu gejowskiego, oznaczało, że pary homoseksualne kwalifikują się do otrzymywania świadczeń federalnych. Prezydent Obama, który przyklasnął wyrokowi, nakazał swej administracji rewizję „wszystkich stosownych federalnych ustaw” by podporządkowały się nowym przepisom.

To orzeczenie sądu, jakkolwiek z pozoru techniczne, zaalarmowało krytyków inicjatywy z obu stron politycznego spektrum. Wyrazili oni swe zaniepokojenie faktem udzielenia nieograniczonej władzy przedstawicielom administracji stanowej, którzy mogą teraz unieważnić niekorzystne dla nich inicjatywy ustawodawcze, zaledwie poprzez odmowę rozpatrywania ich w sądzie. „Myślę, że bez względu na personalne poglądy na małżeństwa osób tej samej płci, każdy, wszyscy którym leży na sercu demokracja powinni być zaniepokojeni tą decyzją”, stwierdził John Matsusaka, prezydent Initiative and Referendum Institute w Uniwersytecie Południowej Karoliny. „To z gruntu niedemokratyczne”, skonkludował.

Sąd Najwyższy, decyzją autorstwa sędziego Johna G. Roberts Jr., uznał, że ci, którzy sporządzają projekt, finansują i prowadzą kampanię na rzecz inicjatyw ustawodawczych, nie mogą występować w sądzie w roli rzeczników swych dzieł. „Nigdy wcześniej nie utrzymaliśmy stanowiska prywatnych osób w celu obrony zgodności ustawy z Konstytucją stanu, kiedy reprezentanci stanu odmówili obrony ustaw”, napisał sędzia Roberts w imię większości. Odniósł się tym samym do odmowy obrony ustawy przez gubernatora Kalifornii, Jerry’ego Brown, i reprezentantów stanu.

Orzeczenie Sądu Najwyższego, jak można się było spodziewać, stało się przedmiotem powszechnego krytycyzmu. Zdaniem sędziego Ryana T. Andersona, z Heritage Foundation, decyzja najwyższego trybunału „stanowi niepokojący precedens”. „Umożliwi organom wykonawczym skuteczne zawetowanie jakiejkolwiek należycie uchwalonej ustawy po prostu przez odmowę jej konstytucyjnego rozpatrywania”, stwierdził Anderson.

Połowa stanów pozwala obywatelom na głosowanie i powszechne referenda, a wszystkie stany posiadają mechanizmy umożliwiające odsyłanie kwestii ustawodawczych do głosowania. Te inicjatywy są zwykle wykorzystywane, kiedy obieralni reprezentanci stanu nie działają po myśli obywateli. Zgodnie z ubiegłotygodniowym postanowieniem Sądu Najwyższego, jakakolwiek inicjatywa ustawodawcza uchwalona w rezultacie głosowania przez wyborców danego stanu może zostać unieszkodliwiona w wyniku procesu i niechętnego jej prokuratora generalnego.

Uzasadniając swój sprzeciw wobec Proposition 8, kalifornisjkiej incjatywy obywatelskiej, która definiowała małżeństwo jako związek jednej kobiety i jednego mężczyzny, sędzia Anthony M. Kennedy wyjaśnił, że opinia większości „ma implikacje dla 26 stanów, które wykorzystują obywatelskie inicjatywy ustawodawcze i systemy popularnych referendów”. „Rozumowanie sądu nie bierze pod uwagę fundamentalnych pryncypiów lub praktycznej dynamiki systemu w Kalifornii, która posługuje się tym mechanizmem do kontroli i obejścia obieralnych reprezentantów stanu, tych samych przedstawicieli, którzy nie podjęliby obrony inicjatywy”, napisał sędzia Kennedy. Zwykle podzielony ideologicznie trybunał, tym razem okazał niezwykłą zgodę, jednocząc w ataku na Proposition 8 siły Kennedy’ego, Alito i Thomasa, a także Sotomayor.

Sąd Najwyższy odmówił orzeczenia, że każdy stan w kraju musi uznać małżeństwa osób tej samej płci, ale nikt nie ma wątpliwości, że jest to zaledwie pierwszy krok w tym kierunku. Pięciu sędziów najwyższego trybunału wyraziło opinię, że oprócz wrogości wobec homoseksualistów nie ma podstaw definiowanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Można więc spodziewać się, że kiedy nadejdzie właściwy moment, sędziowie wydadzą orzeczenie obowiązujące w całym kraju. Wszystko wskazuje na to, że ta kwestia nie będzie już rozstrzygana przez demokratyczne głosowanie.

Ważniejszy niż wyrok sądu jest być może sam język i opiniotwórcze uzasadnienie wyroku. Oto Anthony Kennedy, pisząc w imieniu czworga demokratycznych sędziów i swym własnym dowodzi, że motywacją tej inicjatywy ustawodawczej było „jedynie pragnienie do skrzywdzenia politycznie niepopularnej grupy”. Sąd Najwyższy nie mówi, że zwolennicy tradycyjnej definicji małżeństwa są w błędzie, czy nawet że ich rozumienie mija się z Konstytucją. Twierdzi z niespotykaną wcześniej agresją, że zwolennicy małżeństwa zgodnego z Konstytucją, Biblią i naturą, nie wnoszą do dyskusji niczego innego jak tylko bigoterię.

O ile poglądy i stylistyka stosowana przez sędziego Kennedy’ego przez ponad dziesięć lat nie zaskakują obserwatorów werdyktu, ale przerażają milczącą, bo przecież nieaktywną politycznie większość, dla której ani polityczna poprawność ani niepozostawiające wątpliwości sympatie rządzącej administracji, nie stanowią żadnego wyznacznika.

Sąd Najwyższy nie jest w stanie zmienić definicji małżeństwa, konkludują krytycy orzeczenia. Wydaje się, że jest wśród nich sędzia Antonin Scalia, który dobitnie stwierdził, że decydująca część orzeczenia Sądu Najwyższego w kwestii redefinicji małżeństw jest nieprawidłowa. „Jedną sprawą jest wybór zmiany przez społeczeństwo. Co innego, jeśli sąd narzuca zmianę, poprzez uznanie oponentów wrogami ludzkiej rasy”, skomentował. W podobnym duchu wypowiedział się również Tony Perkins, prezydent Family Research Council, który napisał: „To co Bóg wycisnął w sercu ludzkim, żaden sędzia ani sąd nie może zmienić. Sąd może deklarować, że małżeństwo osób tej samej płci jest legalne w oczach rządu, ale sędziowie nie mogą sprawić, że jest to moralnie słuszne w sercach ludzi”.

„Rząd nie może nikogo zmusić do pogwałcenia szczerze wyznawanych przekonań religijnych”, oświadcza w podobnym duchu Kellie Fiedore, adwokat z ramienia Alliance Defending Freedom, odnosząc się do konfliktu sumienia urzędników administracji stanowej w Delaware, zobowiązanych, w myśl nowego prawa, do udzielenia ślubu parom homoseksualnym. W notatce służbowej skierowanej do urzędników administracji stanowej Alliance Defending Freedom doradza, że klauzula w prawie stanowym gwarantuje, że na wypadek nieobecności lub niezdolności do pracy urzędnik może wyznaczyć swojego zastępcę. Notatka poucza, że, z uwagi na oferowany przez prawo wyjątek w tych przypadkach, ustawodawstwo stanowe musi również zwolnić urzędników z sankcjonowania związków pozostających w ewidentnej sprzeczności z ich sumieniem. „Żaden Amerykanin nie powinien być zmuszony do rezygnacji z wolności gwarantowanej przez pierwszą poprawkę konstytucyjną, i nikt nie może być zmuszony do rezygnacji z pracy w celu utrzymania tej wolności”, głosi wydane przez Alliance Defending Freedom pouczenie.

W odniesieniu do rozgrywanej na naszych oczach walki ideologicznej szczególnie trafnie brzmi fragment wypowiedzi kardynała Francis George’a, który w swym eseju, na łamach Catholic New World, w październiku ubiegłego roku oświadczył w reakcji na postępującą sekularyzację, że „największym zagrożeniem dla światowego pokoju i międzynarodowego łądu jest zwyrodnienie administracji państwowej, przypisującej sobie absolutną władzę, decydującej o kwestiach i ustanawiającej „prawa” wykraczające poza jej kompetencję”.

Na podst. Washington Post, NBC News, National Review Online,
oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor