----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 lipca 2013

Udostępnij znajomym:

'

Wojna od wieków niesie ze sobą zniszczenie i nieszczęście. Krótka lektura historii gospodarki i techniki pokazuje jednak, że postęp naukowy jest ściśle powiązany właśnie z przemysłem produkującym na potrzeby wojska. Jak rozwiązać ten dylemat?

Spór na nowo odżył przy okazji trwającej dyskusji nad National Defense Authorization Act. W budżecie Departamentu Obrony pojawił się bowiem zapis mówiący o przydzieleniu pewnej sumy pieniędzy na utworzenie Manhattan Project National Park, co wiązałoby się z otoczeniem oficjalną państwową opieką najważniejszych obiektów biorących przed siedemdziesięcioma laty udział w Projekcie Manhattan. Chodzi tu o ośrodki w Oak Ridge i Hanford oraz laboratorium w Los Alamos.

Czego dotyczył program opatrzony takim właśnie kryptonimem? Kryją się pod nim prace, będące jednym z najważniejszych projektów badawczych przeprowadzonych w historii XX wieku, prowadzących do skonstruowania najpotężniejszej broni jaką dotychczas poznał świat: bomby atomowej. Jej wynalezienie i wprowadzenie do użycia zakończyło drugą wojnę światową i określiło wymiar militarnej rywalizacji USA i Związku Radzieckiego na kolejne kilkadziesiąt lat, dziś zaś jest jednocześnie gwarantem światowego bezpieczeństwa i wielkim niebezpieczeństwem, które wciąż może grozić naszej planecie.

Broń jądrowa była dzieckiem gwałtownego rozwoju nauki, który nastąpił jeszcze przed drugą wojną światową. W 1938 r. dwaj niemieccy uczeni Otto Hahn i Fritz Strassmann odkryli, że rozszczepienie jądra atomu potrafi wyzwolić ogromne zasoby energii (pierwszy z nich otrzymał za to później Nagrodę Nobla z chemii). Szybko nową techniką zainteresowały się osoby związane z przemysłem zbrojeniowym – własny projekt jądrowy rozpoczęła III Rzesza, a jego niezakończona historia do dziś służy spekulacjom, na ile Hitler był blisko uzyskania dostępu do broni jądrowej i jak wpłynęłoby to na losy wojny. W 1939 r. Amerykanie zaczęli pracować nad wykorzystaniem rozszczepienia jądra atomu jako źródła energii dla własnych okrętów wojennych.

W tym samym roku jeden z najwybitniejszych fizyków w historii Albert Einstein napisał list do prezydenta Franklina Delano Roosevelta, w którym zwrócił jego uwagę na ryzyko stworzenia przez Niemców bomby atomowej mającej ogromną siłę rażenia. Mimo początkowo niewielkiego zainteresowania administracji rządowej problemem broni nuklearnej, wydarzenie to (w zasadzie mylnie) uznaje się za początek Projektu Manhattan.

Właściwy projekt zaczął pracę w sierpniu 1942 r., jednak dyskusje nad nim rozpoczęły się już kilka miesięcy wcześniej, gdy Stanu Zjednoczone, zaatakowane przez Japonię w Pearl Harbor, włączyły się już bezpośrednio w drugą wojnę światową. Centrum badania były wspomniane ośrodki, z czego w Oak Ridge produkowano wzbogacony uran, w Los Alamos w Nowym Meksyku pracowali natomiast czołowi fizycy, którzy przygotowywali teoretyczne zaplecze do skonstruowania nowej broni. To właśnie tam, pod kierownictwem J. Roberta Oppenheimera pracowali naukowcy (m.in. Enrico Fermi, Hans Bethe, Luis Walter Alvarez, Richard Feynman, Ernest Lawrence czy Erwin Schrödinger), spośród których wielu było już laureatami nagrody Nobla, inni – uzyskali ją w przyszłości. Całość prac objętych była ścisłą tajemnicą, a pracownicy zaangażowani w poszczególnych ośrodkach rozrzuconych na terenie całego kraju znali tylko swoje drobne zadania, które mieli wykonać.

16 lipca 1945 r. na pustyni Alamogordo odbyła się pierwsza próbna eksplozja nowej bomby. Operacji nadano kryptonim Trinity, detonowany ładunek zaś nosił nazwę Gadget. Próba zadowoliła decydentów, dlatego też podjęto decyzje o zrzuceniu nowej broni na wytrwale trwających w oporze Japończyków. 6 sierpnia bomba Little Boy spadła na Hiroszimę, 9 sierpnia na Nagasaki zrzucono ładunek o nazwie Fat Man. Skutki były natychmiastowe – pod wpływem tysięcy ofiar cesarz Japonii postanowił skapitulować przed Amerykanami, co kończyło II wojnę światową na Pacyfiku i stanowiło przedsionek do nowej wojny, zwanej tym razem „zimną”.

Historycy są raczej zgodni, że atak na Hiroszimę i Nagasaki skrócił wojnę z Japończykami o długie miesiące i zaoszczędziły życia wielu żołnierzy obydwu stron, którzy polegliby w krwawych walkach o każdą wyspę na Pacyfiku bronioną przez posiadających wysokie morale żołnierzy armii cesarskiej. Do dziś jednak decyzja Trumana o zrzuceniu bomby atomowej na japońskie miasta, która doprowadziło do strasznej śmierci ogromnej liczby cywilów, wzbudza wiele dyskusji i ataków.

Amerykańscy naukowcy stworzyli jedną z najstraszniejszych broni w historii ludzkości – burzy ona w sekundę wielkie miasta i zabija tysiące osób, kolejnych zaś skazuje na długotrwałą śmierć w wyniku napromieniowania. Z drugiej strony, to właśnie ryzyko wzajemnego obrzucenia się bombami atomowymi przez USA i ZSRR doprowadziło do powstrzymania zimnej wojny, której nagłe „ocieplenie” mogłoby grozić ludzkości zagładą. Sama zaś technika atomowa wkrótce została wykorzystana do celów pokojowych, stając się efektownym źródłem energii, które, o ile jest uważnie eksploatowane, jest bardziej bezpieczne dla środowiska niż tradycyjne elektrownie węglowe.

Jak widać, problem oceny wpływu wynalezienie bomby atomowej na dzieje ludzkości na długo jeszcze nie zostanie rozstrzygnięty...

Tomasz Leszkowicz 

Historyk, publicysta portalu internetowego "Histmag.org". Specjalizuje się w historii Polski XX wieku.

'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor