----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

31 lipca 2013

Udostępnij znajomym:

'

Podatnicy Illinois zapłacą prawie $400,000 za częściowy remont reprezentacyjnej siedziby gubernatora, w której spędza on kilkadziesiąt nocy w roku. To znacznie mniej, niż 13 milionów, o jakie starał się na remont tego budynku 2 lata temu Pat Quinn, wciąż jednak przeznaczenie sumy wzbudza sporo kontrowersji.

W okresie ostatnich dwóch miesięcy trzy różne firmy budowlane otrzymały zlecenia na prace remontowe w gubernatorskim pałacu w Springfield. Kosztem $384 tysięcy dolarów zreperowany zostanie dach, klimatyzacja, a także zapasowe generatory.

Remont planowany jest w dwa lata po tym, jak Pat Quinn w projekcie budżetu umieścił wydatek rzędu 13 milionów dolarów na konserwację i przebudowę historycznego pałacu w centrum stolicy Illinois, który pełni funkcję reprezentacyjnej siedziby władz. Projekt ten został wówczas odrzucony ze względu na problemy finansowe stanu. Tym razem chodzi o znacznie mniejsze sumy, więc łatwiej było uzyskać zgodę.

Problem w tym, że dla wielu osób gubernatorska siedziba jest symbolem marnotrawstwa. Często zwraca się uwagę na fakt, że pałac stoi pusty przez większość roku, a jego utrzymanie kosztuje podatników ponad $600,000 rocznie. Do tego należy dołożyć koszty remontów i wyposażenia, które podwyższają rachunek wielokrotnie.

Remont siedziby wydaje się konieczny, bo ostatni duży miał miejsce w 1971 r. Od tego czasu zaczął przeciekać dach, a na dolnych kondygnacjach pojawił się grzyb.

“System grzewczo-chłodzący psuje się tam systematycznie i jego reperacja wymaga sporych nakładów latem i zimą – napisał rzecznik Quinna, Dave Blanchette – Zaplanowane remonty są konieczne dla ochrony historycznego budynku i jego zawartości, a także w celu zapewnienia bezpieczeństwa i komfortu odwiedzających oraz umożliwienia dalszego wykorzystywania pałacu do specjalnych celów”.

Chodzi głównie o potencjalnych, stałych mieszkańców, których siedziba ta nie gościła od wielu lat. Każdy gubernator powinien teoretycznie przenosić się tam na okres pełnienia funkcji, jednak ostatnim, który to uczynił, był Jim Edgar. Wszyscy kolejni wybierali dojazdy do stolicy na spotkania i sesje decydując się na pozostanie w swych własnych posiadłościach. Ostatnim, który w miarę systematycznie korzystał z pałacu, był George Ryan. Jego następca, Rod Blagojevich w okresie prawie dwóch kadencji nocował tam dosłownie kilkanaście razy. Był nieobecny w stolicy podczas ważnych wydarzeń i posiedzeń legislatury i niezbyt często opuszczał swój rodzinny dom w Chicago. Nawet w 2007 r., gdy stan przeżywał poważny kryzys transportu publicznego co wiązało się z obradami i głosowaniem, dziennikarze znaleźli go na meczu drużyny Blackhawks w United Center.

Ponieważ Blagojevichowi często zarzucano, iż prawie nigdy nie bywał w gubernatorskim pałacu, przejmujący po nim stanowisko Pat Quinn mówił, iż nazywanie tego miejsca domem jest zaszczytem i zapowiadał przenosiny do stolicy. Obietnicy nie dotrzymał.

W okresie pierwszych siedmiu miesięcy urzędowania Quinn nocował w Springfield średnio jedną noc w tygodniu. Do tej pory średnią taką utrzymał. Nigdy nie przeniósł tam swych rzeczy, a pobyt w posiadłości traktuje niemal jak noc w hotelu. W tym, że podobnie jak wielu polityków przed nim preferuje własny dom nie ma nic złego. Jednak niektórzy zastanawiają się, po co nam siedziba głowy stanu, z której nikt nie korzysta, zwłaszcza, że jej utrzymanie kosztuje setki tysięcy dolarów rocznie. Przy tak niewielkiej liczbie spędzanych tam przez gubernatora nocy koszt jednorazowego pobytu sięga $10,000. Za jednodniowy koszt mógłby spędzić kilkadziesiąt nocy w ekskluzywnym hotelu w Springfield – przekonują zwolennicy ograniczenia wydatków na funkcje reprezentacyjne stanu.

Na razie ograniczenie wydatków na ten cel nie wchodzi w rachubę. Pałac pozostaje kłopotliwym tematem dla kolejnych administracji Illinois, a dla podatników niemałym obciążeniem finansowym.

RJ

'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor