----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

31 lipca 2013

Udostępnij znajomym:

'

Nagranie wideo, zatytułowane „Cop Fired for Speaking Out Against Ticket and Arrest Quotas”, opublikowane na portalu Reason TV w ubiegłą środę, bije rekordy popularności. W ciągu 24 godzin od emisji obejrzało je na YouTube 150,000 osób. Przedstawia Justina Hannersa, byłego funkcjonariusza policji w Auburn w Alabamie, który ujawnił, że funkcjonariusze byli zobowiązani do wystawienia co najmniej stu mandatów miesięcznie. Aby wyrobić normę, funkcjonariusz powinien dokonać dwóch zatrzymań w każdej godzinie swej pracy, poucza policjantów dyrektor bezpieczeństwa publicznego.

W nagraniu słychać jak sierżant Terry Neal instruuje swych podwładnych: „Funkcjonariusze mają wykonać minimum sto zatrzymań. Czterdzieści z nich mogą stanowić ujęcia za naruszenia przepisów drogowych, pozostałe 60 może być podzielone pomiędzy pozwy za naruszenia w komunikacji publicznej, mandaty nie związane z transportem publicznym, rozmowy środowiskowe i aresztowania bez nakazu. Nie radzę być tym, który nie wyrobi stu”, ostrzega. To 72,000 zatrzymań w mieście liczącym 50,000 mieszkańców, zauważa realistycznie Hanners, który za naruszenie tajemnicy służbowej został zwolniony z pracy.

W innym nagraniu sierżant Neal zachęca do skorzystania z weekendowego ruchu, by „wtrącić niektórych dupków do więzienia”. „Wyjdźmy na ulice, wypiszmy trochę mandatów i zróbmy to wszystko, do czego zobowiązaliśmy się podejmując tę pracę”, słychać w nagraniu sierżanta.

Tymczasem Justin Hanners pojmował swą funkcję zupełnie inaczej. Były funkcjonariusz wyjaśnia, że „rolą policji w społeczeństwie jest ingerować w życie ludzi jak najmniej to możliwe, ale bronić ich przed jednym procentem tych, którzy chcą się nad nimi pastwić”. „Pozwólmy, by przeżywali swe życie w wolności, ale brońmy ludzi i ich własność – za to właśnie nam płacą”, wyjaśnia Hanners. Jego zdaniem destrukcyjne współzawodnictwo kultywowane przez jego zwierzchników ostatecznie prowadzi do niekontrolowanej przemocy policji. „Dołączyłem do organów ścigania, by służyć i bronić, a nie by zastraszać”, oznajmia.

Funkcjonariusz, który wypisał największą liczbę mandatów i ten, który zajął drugie miejsce w wewnętrznym konkursie wydziału w Auburn otrzymywali karty upominkowe, donosi Hanners. Nie skończyło się jednak tylko na normie wypisywanych mandatów. Sierżant Neal rozpoczął instruowanie Hannersa i jego partnera jak aresztować obywateli, którzy, w ich opinii, nie złamali prawa, ujawnia były funkcjonariusz. „Nie ma zbyt wielu kierowców, którzy przekraczają ograniczenie prędkości, nie ma zbyt wielu przejeżdżających na czerwonym świetle, by wyrobić normę mandatów, więc policja obniża standardy swych zachowań”, tłumaczy Hanners.

Hanners wszczął formalne zażalenie, które skierował do dyrektora bezpieczeństwa publicznego. Wyznał, że naciskano na niego by wycofał zażalenie, ale ostatecznie został zwolniony z pracy za naruszenie nakazu tajemnicy służbowej. Hanners wielokrotnie zgłaszał swoje zastrzeżenia uwzględniając hierarchię służbową, jednakże bezskutecznie. Departament odpowiedział, że wymóg sprostania normie wydanych mandatów jest koniecznością i służy zwiększeniu produktywności.

Zapytany o opinię dlaczego wydział policji tak bardzo nalegał na zwiększenie liczby mandatów wypisywanych przez funkcjonariuszy, Hanners oświadczył, że było to prawdopodobnie spowodowane potrzebą powiększenia dochodu. „Jednocześnie próbują podnieść podatki od nieruchomości i podatki od sprzedaży. Naciskają na wypisywanie większej liczby mandatów”, komentuje Hanners.

Hannes wyznał, że nie miał intencji wycofywać swej skargi. „Jest to problemem w wielu innych miejscach, a nie tylko Auburn, i myślę, że kiedy ludzie poznają, że mogą pociągnąć do odpowiedzialności urzędników publicznych, to się zmieni”. Tymczasem Hannersa zwolniono, a wskazany przez niego szef lokalnego wydziału policji przeszedł w lipcu na emeryturę, powołując się na przyczyny zdrowotne.

W odpowiedzi na wideo, jeden z odbiorców utworzył na Facebooku grupę wsparcia Hannersa. Liczy ona obecnie 6,000 członków. Inny z widzów zapoczątkował fundusz przeznaczony na toczący się proces prawny. Skrzynka e-mailowa Hannersa została przepełniona wyrazami poparcia i ofertami przesłania zakupów żywnościowych i pomocy w zatrudnieniu. Media oblegają go domagając się wywiadów. Hanners, który w nagraniu ukazany jest jako bezrobotny ojciec dwójki małych dzieci, z zadowoleniem przyjmuje wyrazy uznania i oznaki zainteresowania.

Tymczasem wydział policji w Auburn broni się jak może. Wydał oświadczenie, że system normy wyrabianych mandatów nie obowiązuje w mieście. Zarówno szef miejscowej policji, dyrektor bezpieczeństwa publicznego, jak i były przełożony Hannersa, Tommy Dawson, który nie pracuje już w Auburn, formalnie wyjaśniają, że nie wymagali wystawiania normy mandatów. Hanners, który wszczął formalną skargę, udostępnił jednak kopie korespondencji, która niezbicie zaprzecza oficjalnym zapewnieniom. Dyrektor bezpieczeństwa publicznego, Bill James, odpowiadając na zastrzeżenia Hannersa wyjaśnia, że wykonanie stu zatrzymań, w tym zatrzymań drogowych, wydania ostrzeżeń, rozmów środowiskowych i aresztowań, wymaga dwóch zatrzymań na godzinę. Wykonanie dwóch zatrzymań na godzinę nie jest nieuzasadnione i ciągle wydaje się pozostawiać dużo czasu na wykonanie innych obowiązków, które są wyszczególnione w zakresie twoich zadań służbowych, dowodzi James dyscyplinowanemu Hannersowi. James kontynuuje pouczając Hannersa, że oczekuje, że każdy z pracowników powinien być produktywny podczas swej zmiany. Ta produktywność, tłumaczy dyrektor bezpieczeństwa publicznego, jest mierzona przy użyciu liczb. W niczym nie różni się to od obliczania mil brukowanych ulic czy liczby pomalowanych hydrantów.

Odpowiadając na te zarzuty swych przełożonych, Hanners wyjaśnia, że ulice i hydranty nie mają praw konstytucyjnych. Nie płacą podatków i nie głosują. Powinniśmy chronić i służyć obywatelom”, przypomina oczywistości Hanners. „Nie powinniśmy ludzi traktować jak nieożywione obiekty, które należy utrzymywać w porządku na tej samej zasadzie jak oczyszczone ulice i malowane hydranty przeciwpożarowe.

Tym z Państwa, którzy łudzą się, że sytuacja z Auburn w Alabamie jest odosobniona, sugeruję, żeby rozejrzeć się wokoło. Jedynie dzisiaj wczesnym rankiem, w drodze do pracy, minęłam cztery wozy policyjne stojące na poboczu, w oczekiwaniu na potencjalnych przestępców. W ubiegłą sobotę rano, u podnóża pola golfowego koło którego mieszkam zaczaił się inny funkcjonariusz. Przez pół godziny obserwowałam jak beztrosko przyglądał się ćwiczącym piechurom i biegaczom. Ośmielam się zauważyć, że nie tak wyobrażam sobie wykorzystanie moich podatniczych pieniędzy. Wóz policyjny stojący przez godzinę w bezpiecznej okolicy na mało ruchliwym skrzyżowaniu nie ma nic wspólnego z ochroną bezpieczeństwa publicznego.

Radley Balko, dziennikarz śledczy i autor wydanej niedawno książki pod tytułem „Rise of the Warrior Cop”, konkluduje, że system wypracowywanych przez policję norm jest nie tylko uciążliwością, ale naruszeniem bezpieczeństwa publicznego. „Mamy do czynienia z przepisem, który zachęca policję do tworzenia błahych przestępstw i ignorowania poważnych występków, a jest to oczywiste zaprzeczenie tego co chcemy by policja robiła”, stwierdza Balko.

Podobnego zdania jest Hanners. Zwolniony funkcjonariusz policji wierzy, że wynaturzony stan rzeczy ulegnie zmianie kiedy ludzie wkroczą do akcji i zmuszą wybranych przez siebie przywódców do odpowiedzialności. „Kiedy ludzie przekonają się, że mogą pociągnąć do odpowiedzialności swych obieralnych reprezentantów administracji, to nastąpi zmiana. Funkcjonariusze starali się zmienić sytuację przez lata, od wewnątrz. Skończyło się na tym, że wydziały policji pozbywają się dobrych funkcjonariuszy, ale grupa innych jest skłonna uczestniczyć w machinacjach. Chcą być napastnikami. Chcą pokazać jak są źli posiadając odznakę policyjną. To nam zostało.”

I tę właśnie sytuację opisuje Radley Balko w swej książce „Rise of the Warrior Cop”. Tytułowa militaryzacja amerykańskich organów ścigania, która nastąpiła w ostatnich kilkudziesięciu latach, doprowadziła, zdaniem autora, do potwornych konsekwencji. Dom nie jest już miejscem chronionym, czwarta poprawka konstytucyjna jest przedmiotem poważnych obostrzeń, a od policji wymaga się obecnie, by traktowała obywateli, którym powinna służyć, jako wrogów.

W swej książce Balko ukazuje sposób w jaki niewłaściwie interpretowane przepisy i deklaracje polityków, a zwłaszcza podejmowane przez nich batalie z nieokreślonymi wrogami, jak przestępczość, narkotyki i terror, zatarły rozróżnienie pomiędzy funkcjonariuszem policji i żołnierzem. Autor obrazuje jak w przerażający sposób w ostatnim pokoleniu swego rodzaju waleczna mentalność wyalienowała ze społeczeństwa amerykańskie organy ścigania, plasując je w konflikcie z wartościami wolnego społeczeństwa.

Obecny funkcjonariusz w niczym nie przypomina posterunkowego z początków państwa amerykańskiego. Niepokoje lat 1960. wiążące się z narastającą brutalizacją przestępców, doprowadziły do powstania wyspecjalizowanych zespołów SWAT stworzonych do przeprowadzania działań o wysokim poziomie niebezpieczeństwa. Te jednostki działające w obrębie ważniejszych departamentów policji amerykańskiej nieuchronnie wprowadziły taktyki militarne do szkolenia funkcjonariuszy policji. Balko dowodzi jak każda z szumnie podejmowanych przez polityków kampanii, w tym wojna z narkotykami Nixona, wojna z ubóstwem Reagana, biuro COPS stworzone przez Clintona, anty-terrorystyczne działania Busha i Obamy w następstwie ataków 9/11 zdecydowanie rozszerzyły i upełnomocniły siły policji, co zawsze następowało kosztem wolności obywatelskich.

Nawet jednak doskonale zdając sobie sprawę z tego jak doszło do obecnej i, nikt chyba co do tego nie ma wątpliwości, wynaturzonej sytuacji w policji, nie wiemy jak na to reagować i jak temu zaradzić. A wszyscy wiemy, że arbitralne egzekwowanie prawa ma miejsce, i zdarza się nie tylko na obszarach dotkniętych plagą przestępczości, jak Nowy Jork. Zdaniem zwolnionego z pracy za niesubordynację Hannersa, zasady nakazujące normę aresztowań nie były podyktowane chęcią redukcji przestępczości, a mechanizmem przynoszącym miastu dodatkowy dochód. Miasteczko Auburn, i wiele mu podobnych w kraju, musi teraz odpowiedzieć sobie na pytanie o to jakie przepisy ma zamiar wprowadzić, a przede wszystkim jakie społeczeństwo chce mieć.

Nas wszystkich będzie teraz dręczyć pytanie czy funkcjonariusze policji rzeczywiście wypisują mandaty z powodu obowiązujących ich norm? Oczywiście, większość agencji pożytku publicznego zaprzeczy ich istnieniu. Gdyby nie nagranie, upierałby się przy tym również wydział policji w ponoć urokliwym miasteczku studenckim Auburn, w Alabamie.

Na podst. Yellow Hammer, Reason.com, Rise of the Warrior Cop: The Militarization of America’s Police Forces”, Hot Air, oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor