----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

07 sierpnia 2013

Udostępnij znajomym:

'

Martha`s Vineyard. Wyspa Raj. Najwspanialsze miejsce na Ziemi. Tak mówią ci, którzy mają tam swoje letnie rezydencje. W większości bardzo ważni i bardzo bogaci. Bardzo.

To tam spotkać można podczas spaceru największe gwiazdy telewizji i filmu, najważniejszych polityków kraju i ich równie znanych gości z całego świata. Martha`s Vineyard nazywana jest działką Kennedy`ch, bo chyba każdy z nich ma tam swój pałacyk. Prawdopodobnie podczas niejednej kolacji w lokalnych rezydencjach zapadały decyzje ważne dla całego kraju. Posiadacze tamtejszych nieruchomości potrafią wykorzystać swe wpływy. Na przykład w 2006 r. zablokowali inwestycję wartą kilkaset milionów dolarów. Chodziło o wybudowanie farmy wiatraków w odległości 10 mil od brzegu. W połowie cieśniny oddzielającej ich wyspę i Cape Cod. Mimo że wcześniej piali z zachwytu nad technologią i możliwością dostarczania energii potrzebnej dla połowy stanu, to kiedy dowiedzieli się o planowanym położeniu projektu zrewidowali swe poglądy. W uzasadnieniu przekonywali, że zepsuje im to widok z okien jadalni, tarasów i plaży. To akurat była dla nich drobna rzecz. Na co dzień zajmują się większymi projektami.

Właśnie w tym miejscu prezydent spędzi swe rodzinne wakacje. Nie pierwsze. Jednak posiadłość, z której korzystał ostatnio jest obecnie niedostępna. Biały Dom wynajął więc inną. Ponieważ mamy kryzys, wartą nieco mniej – tylko 7.6 mln dolarów i położoną na działce o powierzchni zaledwie 10 akrów. Ostatnio prezydencka rodzina spędzała wakacje w domu wartym 21 milionów i położonym na ponad dwa razy większym skrawku najdroższej ziemi w Ameryce. Postęp.

Tak się złożyło, absolutnie przypadkowo, że wakacyjna rezydencja należy do jednego z najbogatszych mieszkańców Chicago, Davida Schulte. To przedstawiciel finansjery, który pieniądze zarobił w podobny sposób jak niedawny kontrkandydat Obamy w wyścigu do Białego Domu, Mitt Romney. Ten sam Romney, który był przykładem paskudnego kapitalisty, wyzyskiwacza, człowieka oderwanego od rzeczywistości, budującego swą finansową potęgę kosztem przedstawicieli niższych klas.

Władza to przywileje. W przypadku prezydenta Stanów Zjednoczonych są one więc spore. Nikt nie spodziewa się chyba, że urzędujący prezydent USA wyjedzie na wakacje do publicznego resortu. Wiemy też oczywiście, że po zakończeniu kampanii wyborczej wszystkie obietnice i zarzuty wobec innych kandydatów odpływają w zapomnienie. Jednak tym razem zabrakło naszej administracji wyczucia. Można też określić to nieco inaczej mówiąc, że wykazała się taką małą hipokryzją.  Urasta ona do regularnych rozmiarów, gdy poznamy kilka dodatkowych informacji. Na przykład to, że w związku z wprowadzonymi niedawno oszczędnościami Biały Dom pozostaje zamknięty dla zwiedzających. Chodzi o oszczędności pieniędzy podatników. Tych samych, z których finansowane są prezydenckie wakacje.

Lokalna gazeta poinformowała niedawno, że ochrona prezydenta wynajęła w okolicy niemal wszystkie dostępne pokoje hotelowe, w sumie ponad 70, każdy w cenie od 275 do 345 dolarów za noc. Wyjazd potrwa osiem dni, więc policzmy... No jakbyśmy nie liczyli wychodzi dużo. Zresztą nie ma co zastanawiać się nad kosztami, bo niezależnie od tego kto sprawuje najwyższy urząd w państwie są one zawsze w takich przypadkach wysokie. Poza ochroną mamy transport, wyżywienie, niezależną komunikację i kilka innych drobiazgów po milion każdy. Cena nie zmienia się niezależnie, czy rządzi demokrata, czy republikanin oraz czy wakacje spędza na Martha`s Vineyard, czy w jednym z południowych stanów. Tu chodzi o właściciela wynajmowanej rezydencji. Wiele osób zwraca uwagę, że zarobił on swoje miliardy robiąc dokładnie to samo, co Romney, czyli wykupując, restrukturyzując i ratując pogrążone w długach korporacje. Przy okazji podobnie jak jego republikański odpowiednik pewnie pozbawił niektórych pracy i naraził wiele osób na straty. Taki to biznes i zajmuje sie nim wiele osób. David Schulte i jego były wspólnik, również chicagowski finansista Sam Zell (ten co właśnie stracił 300 milionów na Chicago Tribune) już w latach 90. nazywani byli „tańczącymi na grobach”. Wspólnie wykupili chyba połowę znanych nam z codziennych zakupów i telewizyjnych reklam korporacji, od producentów rowerów, po gumę do żucia. reorganizowali, czyli zwalniali, oszczędzali, sprzedawali, znów zwalniali, i tak bez końca.

Problem w tym, że sztab Baracka Obamy w czasie kampanii wyborczej wykorzystał zajęcie Romneya do oczernienia przeciwnika nazywając go człowiekiem bez serca i bez duszy, wykorzystującym luki prawne i przyczyniającym się do upadku klasy średniej. Pokazywano ludzi chorych pozbawionych przez jego firmę dochodu, wyśmiewano dżinsy i koszule, które miały upodobnić go do klasy pracującej.

Teraz podobny Romneyowi Schulte jest przyjacielem, od którego wynajmuje się wartą kilka milionów rezydencję na wakacyjny wyjazd z rodziną. Podobno Schulte jednak dzięki swym działaniom na rynku kapitałowym więcej miejsc pracy uratował, niż zlikwidował. Pewnie to samo można by powiedzieć o Romney`u, ale w tej chwili nie ma to już znaczenia.

Ktoś zwrócił uwagę, że kiedy demokraci zarabiają pieniądze, jest to kreatywna działalność. Gdy tym samym zajmują się republikanie, mamy do czynienia z działalnością kryminalną. Poważnie to brzmi, ale wiemy, o co chodzi. Jedyne, co łączy obydwie strony na tym poziomie, to posiadana gotówka. Nie miejmy złudzeń – obydwie strony więcej łączy, niż dzieli. Chwilowy rozłam następuje tylko podczas krótkiego okresu kampanii wyborczej. Później następnego i kolejnego. A my nawet nie mrugniemy okiem.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com

'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor