W Nicei 15 sierpnia, 2013 roku, o godz. 1 w nocy zmarł Sławomir Mrożek, światowej sławy pisarz, intelektualista, autor satyrycznych opowiadań i utworów dramatycznych, autorytet i ważna postać dla wielu pokoleń Polaków. Miał 83 lata.
Choć to prawie naturalna kolej rzeczy, trudno się pogodzić z wielką stratą polskiej kultury.
"Zawsze chciałem umrzeć tak, żeby przedtem mieć czas na usunięcie śladów po sobie. Nawet moje fajki spalić." – pisał w jednym z listów do wieloletniego przyjaciela, Wojciecha Skalmowskiego. Na szczęście, nie dotrzymał słowa, nie zatarł śladów. Przeciwnie, jakby w przeczuciu, że niewiele czasu zostało, udostępnił znaczącą część swojej twórczości – tę najbardziej osobistą – Dzienniki i Listy – w ostatnich latach. Być może właśnie to odsłonięcie tajemnic Mrożka wywołało swoisty renesans – nową modę na mrożkową literaturę, ba – na mrożkowy sposób myślenia.
"Mniej wymyślać – więcej myśleć. Mniej patrzeć – więcej widzieć. Mniej w kółko – więcej po prostu. Mniej więcej" 22 maja 1982 (S. Mrożek, Dzienniki, cz. III)
Wyznania Mrożka w postaci opublikowanych niedawno Dzienników są dowodem na to, że boleśnie przeżywał otaczającą go rzeczywistość, nie do śmiechu mu było, gdy tworzył swych bohaterów, nie bawił się ludzkim losem. Nie było jego celem wywoływanie salw śmiechu – była to swoista terapia (autoterapia) na absurdy życia, podawana prawie bezboleśnie, wzruszająco i czule. Gdy w marcu 2012 roku Sławomir Mrożek odebrał na Wawelu Order Ecce Homo – przyznany mu za "mistrzostwo słowa", mówił o tym w uzasadnieniu prof. Józef Lipiec, członek kapituły orderu: "za to, co napisał; za to jak opisał kondycję ludzką, pełną absurdów, ale i horyzontów nadziei; za mistrzostwo w literaturze rodzącej namysł i budzącej wrażliwość; za ukazanie nowych obszarów człowieczeństwa – takich, które potrafi przedstawić tylko wielki Mistrz".
O Sławomirze Mrożku…
Wspomina poetka Julia Hartwig: "Był człowiekiem, który bardzo rzadko brał udział w publicznych wydarzeniach. Był natury samotniczej - dzięki temu dużo pisał, a rodzaj pisarstwa reprezentowanego przez niego był niezwykle rzadki: był to wyrafinowany intelektualizm ujęty w formie wysokiego lotu żartu i swobody literackiej”.
Reżyser i dyrektor Teatru Łaźnia Nowa Bartosz Szydłowski: "Podziwiałem go za to, że nie ulegał presjom z zewnątrz, np. modzie, by zbyt wiele mówić o własnej sztuce, by ją komentować, jak to dziś robi wielu artystów. Nie akceptował sytuacji, w której wszystko jest nieustannie komentowane. Nie chciał uczestniczyć w tym procesie. A przecież był to artysta, którego sztuki wystawiały teatry na całym świecie. Bogactwo jego osobowości nie wyrażało się poprzez potoki słów. Jeden jego krótki komentarz potrafił ustawić jednak wszystko we właściwym miejscu. Wierzyłem mu. Spotkanie ze Sławomirem Mrożkiem traktuję jako dar od losu”.
Krytyk i historyk literatury prof. Jerzy Jarzębski: `sławomir Mrożek był jednym z rzeczywiście ostatnich wielkich mistrzów literatury polskiej. Przede wszystkim był wielkim krytykiem cywilizacji współczesnej, i to nie tylko z punktu widzenia polityki. My, jako młodzi ludzie, przede wszystkim fascynowaliśmy się tym, co było opozycyjnością Mrożka – obnażeniem absurdów świata, w którym mieszkaliśmy. Odbieraliśmy go jako takiego pisarza, który mówił nam różne prowokujące rzeczy o współczesności i o współczesnym społeczeństwie. To nie tylko kwestia ustroju politycznego, ale kwestia ludzi, którzy tworzyli zrąb społeczeństwa. Tutaj pojawia się kwestia zderzenia mędrka i chama - najbardziej charakterystyczny przykład mówienia Mrożka o współczesności, cecha główna jego wizji społeczeństwa".
Aktor i reżyser Maciej Englert: "Mrożek przyłączył się do światowej dyskusji o miejscu inteligencji w społeczeństwie, o jej nieumiejętności znalezienia się w czasach rewolucji. W gruncie rzeczy był ciągle w podróży, szukając świata innego od tego, z którego uciekł, czyli od PRL-u, od cenzury. Ale zachodnia Europa za każdym razem okazywała się inna od tej, do której się wybierał.”
Jacek Żakowski: "Mrożek był legendą mojej młodości. Był wielki nieobecnym, zawsze był gdzieś daleko. Kiedyś wydawało mi się, że Mrożek opisywał absurdy PRL. Teraz wiem, że opisywał absurdy człowieczeństwa. To, co zobaczył w Polsce, miało charakter uniwersalny. Dzięki temu stał się pisarzem o światowym zasięgu – wspomina Jacek Żakowski. – Po 1989 roku zastanawiano się, gdzie jest Mrożek. Długo ociągał się z powrotem, chyba bał się tego, co zobaczy”.
Mrożek urodził się 29 czerwca 1930 roku w małym galicyjskim miasteczku – Borzęcinie. Pozostawił po sobie ogromną spuściznę, która na trwałe weszła do kanonu nie tylko polskiej, ale i światowej literatury. Pisał opowiadania i znakomite sztuki, które podbijały serca widzów w najdalszych zakątkach globu. Był prawdopodobnie najczęściej grywanym w kraju i za granicą polskim dramaturgiem współczesnym, a w Polsce przez lata jednym z najpoczytniejszych, obok Stanisława Lema, prozaików. Jego twórczość przekładana była na kilkanaście języków.
Do najważniejszych utworów Mrożka należą dramaty: "Tango", "Miłość na Krymie", "Emigranci" oraz "Wdowy", satyryczne opowiadania i humoreski, jak `słoń" i "Wesele w Atomicach". W pamięci czytelników pozostanie także jako autor "Dziennika" i listów pisanych do swych przyjaciół – najważniejszych postaci europejskiej kultury oraz autor błyskotliwych rysunków, które dziś są klasyką polskiego humoru.
Ostatni raz Sławomir Mrożek odwiedził Polskę w czerwcu 2013 roku: wziął udział w premierze swej najnowszej sztuki "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" w Teatrze Polskim w Warszawie. W przygotowaniu w Wydawnictwie Literackim znajduje się korespondencja Sławomira Mrożka i szwedzkiego intelektualisty Gunnara Brandella. Jesienią w Oficynie Noir Sur Blanc ukaże się także tom z rysunkami Mrożka. W październiku w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie odbędzie się krakowska premiera "Karnawału".
Barbara Bilszta